Coraz Częstsze De Ja Vu...

67 2 7
                                    


Wstałam dość późno. Po zjedzeniu czegoś udałam się do Vaasa. Wyglądał tak spokojnie, gdy spał.. usiadłam obok niego i popatrzyłam na jego bezemocjonalną twarz.

- Cześć.. nakarmiłam twojego pytona. Bardzo piękny wąż, wiesz? Lubię węże.. - mówiłam spokojnie. Bolało mnie to, że leży tak i nic nie może zrobić, nawet w trakcie ataku się obronić.. pogłaskałam go delikatnie po głowie i tak szerzę, to do nie dawna jeszcze pałałam do niego nienawiścią, a teraz? Pilnuje jego obozu i walczę z nim ramię w ramię. Na zewnątrz zrobiło się jakieś zamieszanie, więc przytuliłam delikatnie Vaasa.. i na moje nieszczęście do pomieszczenia wszedł Jas.

- ...Chyba nie w porę, co? - wyglądał na oburzonego tym widokiem, jaki zastał. - To ja może pójdę. - powiedział dość szorstko i wyszedł. Pobiegłam na zewnątrz, by ogarnąć, co się dzieje. Jak mną nienawiść do tych piratów szarpnęła gdy zobaczyłam Helen, która krąży w kółko z jakimś innym piratem trzymając noże i jeszcze otoczeni innymi piratami. Wyjęłam desert eangle'a i ruszyłam w ich stronę. Piraci tworzący okrąg rozstąpili się i stanęli na baczność, a ja zmierzyłam wzrokiem pirata. Patrzyłam wzrokiem, który mógł by ustrzelić równie skutecznie jak i broń, którą trzymam w ręku i mówiącym ''tłumacz się''. Nie odezwał się słowem, stał jak wryty na baczność.

- Języka w mordzie zapomniałeś?.. tłumacz się JUŻ! - o dziwo, usłyszałam odpowiedź. Ale nie z jego ust.

- No Eden, zostaw go, to tylko mój głupi pomysł na taką walkę, bez uderzeń! - Helen odezwała się jakby.. błagając mnie, bym nic temu pionkowi w grze wojen na tej wyspie, nie robiła.

- Odejdź Helen. - pirat zamachną się na mnie nożem i wyprowadził cios. Gdybym nie zrobiła uniku, skończyło by się na czymś więcej, niż rozcięty policzek. zrobiłam przewrót i wycelowałam w niego z broni, ale skurczybyk szybki jest i mi ją wytrącił z dłoni kopnięciem, po czym wyprowadził kolejny cios. Tym razem oberwałam w przedramię, blokując ostrze. Nie wiem, kim jest ten żołnierz, ale nie, na pewno nie jest on z mojego obozu. Chwycił mnie za nadgarstek i wykręcił go tak, że leżałam na ziemi obezwładniona, jeszcze po chamsku przycisną moje plecy kolanem. 

- Ty się kapitanem nazywasz? - czułam, jakby zaraz miał mi gardło poderżnąć... To koniec? Zawiodłam siebie, rodziców, Vaasa...? O dziwo poczułam, że pirat wstał i podniósł mnie za ramię do pionu. - wybacz, że tak ostro, ale - schował nóż i zdjął czapkę z głowy. - wolałem cię zranić, niż byś mnie zabiła, prawda? - chłopak uśmiechał się. Dopiero teraz spostrzegłam, że to mój niesamowicie, ale to dawno dawno i to bardzo dawno nie widziany przyjaciel, jeszcze z piaskownicy i lat młodszych imieniem Sajmon. Uśmiechnęłam się do niego szeroko.

- Ty... ty dupku jeden! - przytuliłam go. Taaa, nasze powitanie jest nietypowe. - kretynie jak mogłeś wtedy uciec! - Sajmon poklepał mnie po głowie.

- Oj tak się witasz z przyjacielem? No chyba jestem urażony - powiedział z serdecznym uśmiechem. - nie gadaj, tylko musimy nadrobić masę lat - oh, widzę te miny piratów pod tytułem ''excuse me. WHAT THE FUCK?'', ale jebie mnie to tak szczerze. 


****


Przegadałam z Sajem chyba pół dnia, a gadali byśmy dłużej, gdyby nie fakt, że trzeba zająć się sprawami.

- Ty no wiesz? Mógłbym ci pomóc, taka wiesz, prawa ręka, było by ci lżej. - w sumie nie głupi pomysł. Czemu nie, połowa roboty z bani.

- Jasne, super by było mieć jakąś pomoc. - jestem mega szczęśliwa, że w końcu spotkałam tego dupka, myślałam, że uciekł z wyspy by żyć bez wojen, ale wrócił. Podszedł do nas żołnierz, który zasalutował i złożył raport:

- Szefie Eden! ze dwie godziny konwój z bronią i ludźmi wyruszy w stronę obozu Hoyta! - Czary mary było, ale się skończyło. Trza się za robotę brać.

- Rozumiem, odmaszerować i zebrać mi kilku ludzi. - Pirat natychmiastowo wykonał polecenie, Zwróciłam się do Saja: - tu się co chwilę coś dzieje. - powiedziałam wywracając oczyma.

- Wiesz, zasadnicze pytanie. Co ty robisz w tym bagnie? Czemu nie zakończysz tej wojny?

- Ech wiesz... nie chcę tylko zniszczyć Vaasa, ale zniszczyć podszewkę tego zła, czyli Hoyta.. a Vaas leży w śpiączce, przejęłam jego obóz puki się nie ocknie..

- ...Nani? Czy ty stoisz po stronie mordercy-ćpuna? I do tego jeszcze ma nierówno pod sufitem. - Zgromiłam Saja wzrokiem.

- Nie waż się tak mówić, może i ćpa, ale znacznie mniej zabija. - Sajmon uśmiechną się pod nosem.

- Pamiętaj, że to Vaas wymordował połowę twojej rodziny jak nie całą.. - wstałam uderzać dłońmi w blat stołu.

- Zamknij się! Nie waż się ruszać tego tematu! - podniosłam głos i wyszłam z pomieszczenia, po czym skierowałam się na zewnątrz, gdzie czekali już moi ludzie. Chwila moment i ruszyliśmy w drogę. Nie wiele czasu nam zajęło, by podmienić cel konwoju, na mój obóz. Znaczy, na obóz Vaasa, oczywiście.. I po wszystkim, wycofaliśmy się tak, jak weszliśmy, niezauważeni. Znaczy, tak myślałam... gdy nagle rozległy się strzały z karabinu i nim się obejrzałam, cały mój oddział leżał martwy. Cholera!! Zaczęłam uciekać co sił w nogach, obrywając tylko trochę, tyle co zadrapania od kul, które obok mnie latały. Brakowało tylko psów. Ha! Chciałam i mam! Jak na zawołanie pieski za mną zaczęły biec! Dlaczego nie wzięłam quda? Cóż, mój błąd, bo by mi się teraz przydał.. Psy mnie szybko dopadły, szarpiąc mną. Po chwili podbiegli też i piraci Hoyta i zabrali psy, skuwając mnie, po czym wpakowali do ciężarówki i pojechaliśmy zapewne do Hoyta. Wszyscy piraci siedzący ze mną, czyli jakieś pięciu chłopa, patrzyli na mnie uważnie. Że aż w pięciu muszą mnie pilnować, hah.. ale wcale mi do śmiechy nie jest... byłam u niego i nie chcę tam wracać.. Po dłuższej, krępującej jak dla mnie chwili, dotarliśmy na miejsce. Wypakowali mnie z wozu i jak myślałam, jestem w obozie Hoyta. Poszarpali mną do wnętrza budynku, który DOSKONALE znałam. Już sama sobie szłam w obecności piratów, wiem, że mnie prowadzą do jego gabinetu.

- Proooszę! Kto ugościł me jakże nieskromne progi! - powiedział z entuzjazmem, podchodząc do mnie.

- Twój anioł śmierci, gnido. - wycedziłam przez zęby, ale najwidoczniej nie zraziło go to. CO się dziwić?..

- No jak mamusia kąsasz po prostu! - powiedział jakby był ze mnie dumny. Życzę mu najgorszego cierpienia w odmętach piekła... Ch-Chwila... M-Mama?... Co on zrobił z moimi rodzicami?!

- Co zrobiłeś moim rodzicom!?

- Nie stresuj się, żyją jeszcze - jego entuzjazm mnie doprowadza do szału! - Ale to szczegół. Może chcesz zapalić, hę? 

- Zgaszę ci tego peta na mordzie plugawa szmato!! - położył mi palec wskazujący na ustach.

- Oj ciiii, ci, ci, ciiii.. nie przystoi damie takie odzywki. - zmarszczył brwi zawiedziony. Gdzie z tym paluchem?! Nie mam pojęcia gdzie je miał! nah!... ugryzłam go w palec, a on zabrał go.

- Uuuuaaa.. - zlizał krew z palca. - Kąsasz nawet gorzej od swojej matki - uśmiechną się pod nosem po czym mnie uderzył, aż się wywróciłam. - Ale wolę twoje pyskówki. Zabierzcie ją do jej pokoju. - Zabrali mnie do pokoju, w którym byłam podczas ostatniego pobytu, a ja omdlałam... za dużo.. na raz...


-------------------------------------------


Nooooo i jest! Rozdzialik nowy, podobało się? Wiem, że daaaaaawno nie było, ale problemy z netem są, poza tym miałam format kompa i nie miałam czasu pobrać Google, więc działam na eksploerze, a jak większość wie: Eksploer, to przeglądarka, która nie powinna istnieć <xD

 Bayooo!

Miłość Szaleńca ♡far cry♡ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz