- Chwila moment! Z tego, co zrozumiałem byłeś na randce z naszą Gryfoneczką w Hogsmead, było słodko, czule, zbliżyliście się do siebie, pogadaliście o Alice, zaiskrzyło, a potem się od niej odwróciłeś jak ostatnia pizda? No stary!
Zabini pokręcił głową z niedowierzaniem, tracąc siły na dalszą rozmowę z kumplem. Z opowieści Dracona wynikało, że ten naprawdę polubił i cenił towarzystwo dziewczyny. Była dla niego jego lekarstwem na cierpienie. Chłodnym okładem na obolałe serce... a potem wycofał się? To było takie niepodobne do Ślizgona, by się wahać - zwłaszcza, gdy wchodziło o dziewczyny.
Inna sprawa, że Dracon nigdy nie miał żadnej dziewczyny, żadna nie była dla niego dość atrakcyjna, piękna lub po prostu nie była Alice Manson. Doszukiwał się wśród swoich fanek osoby podobnej do jego utraconej szczenięcej miłości, ale nadaremno. Takiej jak ona nie było żadnej.
- Cholera, Zabini! A co miałem niby zrobić?! I to nie była randka!- Malfoy złapał się za głowę. - Ojciec przysłał mi list. Ktoś z jego ludzi widział mnie wtedy w Hogsmead z Benson. Uważa, że ona odwraca moją uwagę od misji... Był wściekły. Nie mogę zawieść, nie kiedy Ten-Bez-Nosa nie dostanie tego, czego chce.
- Czyli masz ją w dupie, bo chcesz ją chronić? Jakie to urocze. - Uśmiechnął się figlarnie do przyjaciela, pokazując mu kciuk do góry.
Malfoy prychnął. Nie o to mu chodziło. Nie chronił Benson... jej los go nie interesował, ale nie była tak irytująca jak większość Gryfonów, więc w sumie byłoby szkoda, gdyby taka niewinna istota została zamieszana w wojnę ciemności ze światłem, w którą on popadał. Dlaczego przejął się listem od niezadowolonego ojca? Czy zdanie Czarny Pan na Ciebie liczy, nie zawiedź mnie, a tym bardziej Jego. Nie przynoś naszej rodzinie wstydu. Chyba nie chcesz, aby Pan zwrócił uwagę na tę dziewczynę i ugościł ją w swoich progach? Wyczuwał w tym jawną groźbę.
Groźbę, że Harley mogło coś grozić ze strony Śmierciożerców, a tym bardziej ze strony ojca, który popadł w chorą obsesję na punkcie zadowolenia Voldemorta, robiąc wszystko, by na powrót znaleźć się w jego łaskach. Czarny Pan nieprzychylnie spoglądał na rodzinę Malfoy'ów po tym, jak Lucjusz nie podołał prostej misji zyskania przepowiedni.
- Dlaczego musisz wszystko przeinaczać? Nie powiedziałem, że chcę ją chronić. Nie chcę zawieść ojca.
- Wiesz... ojciec cię nie zaspokoi... nie da ci potomstwa... - mamrotał Blaise, wpatrując się w szafkę zniknięć. Z jakiegoś powodu ten przedmiot bardzo go przerażał.
- O czym ty znowu pieprzysz?
- No, że Harley nie jest brzydka... ma ciekawe poczucie humoru, jest niezła w quidditcha... co mi przypomina, że w przyszłą sobotę z nią gramy. Dziewczyna idealna! - zawołał wesoło, chcąc pobudzić arystokratę do myślenia, co szło mu z oporem. - Nie możesz być wiecznie negatywnie nastawiony do życia i związków. To, że twoje serce zostało zakopane z Alice, nie znaczy, że ktoś nie może podarować ci go na nowo. No stary... chcesz być wiecznym prawiczkiem?
Fakt. Malfoy, jako młody mężczyzna musiał przyznać, że Benson była niebrzydka. Potrafiła go zaskakiwać, była nieprzewidywalna i bardzo dumna - jak każdy kretyn z Gryffindoru, a jednak miała coś w sobie niezwykłego. Mimo to nie potrafił na nią spojrzeć inaczej niż na zwykłą rówieśniczkę. Nie był w stanie wyrzucić ze swego serca tamtej dziewczynki, która rozgościła się w nim na zawsze, niedługo po tym... przedwcześnie zmarła.
Nie obchodziło go spotykanie się z kimś, nawet by zająć czymś myśli. Bycie prawiczkiem też nie było na jego liście marzeń... On ich nie miał. Pozwalał ojcu wpajać te swoje idee, wartości.
-Malfoy, stary, nie odpływaj, kiedy do ciebie mówię - jęknął Zabini zbolałym głosem.
- To nie tak, że chcę chronić Benson czy coś. Po prostu nie widzę potrzeby, by ktoś kompletnie obcy, nie wmieszany w to całe gówno musiał przez to przechodzić. Ona jest niewinna.
- A ty debil.
*****
Kilka godzin później Harry po nieudanej próbie uzyskania wspomnienia od Slughorne'a wrócił zrezygnowany do dormitorium. Nie uzyskał zamierzonego efektu i nie miał żadnego pomysłu na to. Najpierw spróbował go podejść w sali Eliksirów, a potem w jego komnacie, ale ten go nawet nie wpuścił. W pokoju chłopców niemal nikogo nie było poza Ronem, który dorwał się do cudzych czekoladek i wpatrywał się ze szczenięcymi oczkami gdzieś w jakiś punkt przed sobą.
Cały dzień chodziły mu po głowie słowa Dumbledore'a, kiedy zadał nękające go pytanie. Kompletnie nie wiedział, co ze sobą zrobić.
- To Harley, prawda? - zapytał, nie oczekując odpowiedzi o profesora, ale ten podniósł na niego wzrok, utwierdzając Pottera w swoich przypuszczeniach. - Harley Benson.
- Jak na to wpadłeś? - zapytał z dystansem, a jego głos nie zdradzał żadnych emocji.
- Voldemort uważa, że jest w Hogwarcie i żyje... Harley przeniosła się tutaj w połowie semestru, doszedłem do tego, tak jak robi to zwykle Hermiona.
- Doprawdy, panna Granger ma na ciebie i pana Weasley'a dobry wpływ. - Uniósł lekko kąciki ust, gładząc swoją brodę. Podniósł w dłoni kawałek pergaminu, który od razu się zapalił i zmienił w popiół, gdy Dumbledore upuścił go na ziemię.
- Więc to prawda. Voldemort czegoś od niej chce?
- Obawiam się, że tak - odparł posępnie starzec. - Jest to coś, co czyni tę dziewczynę wyjątkową. Zachowaj tę tajemnicę dla siebie, Harry. Niech nawet ona sama nie wie, że odkryłeś jej tożsamość. Ma własną misję, na której musi się skupić, tylko byś ją rozpraszał. Zajmij się tym, co zleciłem tobie.
Harley Benson to Alice Manson... nigdy nie domyśliłby się, że morderstwo rodziny, której historia powróciła na pierwsze strony badziewnego czytadła okaże się mieć głębsze znaczenia, w dodatku zamieszany był w to sam Lord Voldemort. Chciał złapać Harley i z nią porozmawiać, zadać pytań. Po części jechali na tym samym wózku, oboje byli celem tego samego czarnoksiężnika, ale postanowił zachować dyskrecję.
Mimo to coś kazało mu się upewnić. Ufał dyrektorowi, ale chciał prawdę zobaczyć na własne oczy. Wyjął spod poduszki mapę Huncwotów. Dotknął różdżką kawałka pergaminu, który po wypowiedzeniu formułki ukazał teren Hogwartu. Zwykle używał jej do szukania Malfoy'a, który podejrzanie kręcił się po siódmym piętrze i znikał.
Tym razem szukał imienia pewnej Gryfonki Harley Benson, ale nigdzie to imię nie figurowało. Poczuł, jak zimny dreszcz spływa mu po plecach, kiedy spojrzał na główne wejście szkoły. Zobaczył coś, co zmroziło mu krew w żyłach. Obok imienia Luny Lovegood... było jeszcze jedno. Krukonka nie poszła sama karmić testrali, ponieważ on jej odmówił, bo nie miał na to czasu, imię, które bał się znaleźć.
Wciągnął gwałtownie powietrze, uważnie śledząc ruchomy napis:
Alice Manson.
,,Mapa nigdy nie kłamie'' - powiedział mu kiedyś Lupin na trzecim roku, czym odkrył, że Peter Pettigrew wcale nie zginął z winy Syriusza Blacka. Teraz także go nie zwodziła. Przed mapą nie dało się niczego ukryć. Zawierała każdy element zamku, który Huncwoci poznali za czasów swej edukacji. Zawsze pokazywała prawdziwe imię. Alice mogła oszukiwać uczniów, ale tej mapy nigdy...
- Dlaczego? - wymsknęło mu się, nie rozumiejąc motywów Dumbledore'a.
- Ale piękny ten księżyc - westchnął Ron, kiwając się, jak obłąkaniec, na boki. - Cudowny... - Uśmiechnął się szerzej.
- Normalny. Komu zwędziłeś te czekoladki?
- Leżały na twoim łóżku, to myślę sobie ,,e tam, jedna nie zaszkodzi''. - Wstał, obejmując bordową poduszkę, jak dziewczynę.
- Chyba dwadzieścia - parsknął Wybraniec, odkładając mapę Huncwotów.
I tak zaczęły się problemy Chłopca, Który Przeżył, kiedy to musiał odstawić zakochanego przez amortencję po uszy Ronalda do Slughorne'a, gdzie jeszcze rudzielec został otruty i ocalony przez Harry'ego, po to, aby wylądować jeszcze tego samego wieczoru w Skrzydle Szpitalnym, co bardzo wstrząsnęło Hermioną, Harrym, a także i Harley, którzy już z samego rana pojawili się przy nim.
**********************************
Specjalny dedyk dla jednej z moich ulubionych czytelniczek za genialny pomysł z mapą Huncwotów, o której zdążyłam zapomnieć :D
CZYTASZ
Avada Kedavra ✔
FanfictionTRWA POPRAWA BŁĘDÓW TRYLOGIA ZAKLĘĆ NIEWYBACZALNYCH - 1 tom ,,Gdy jedno zaklęcie odbierze ci wszystko, to jedno zaklęcie może ocalić ci życie''. Rodzina Manson, którą niegdyś łączyły bliskie relacje z rodem Blacków i Malfoy'ów pewnej nocy zos...