Rozdział 1

108 7 0
                                    

Minął już ponad rok odkąd Christopher ze mną zerwał. Jakaś cząstka mnie dalej to przeżywała, ponieważ nie dostałam żadnych wyjaśnień.  Słyszałam plotki, że zaczął się spotykać ze swoją przyjaciółką. Thomas potwierdził to i kazał mi się tym nie przejmować. Przez długi czas był dla mnie podporą. Niestety nie potrafiłam zaufać drugiemu z braci, gdyż ten pierwszy mnie oszukał. Bałam się, że on także może mnie skrzywdzić i mimo jego usilnych starań, zostaliśmy tylko przyjaciółmi. Od kilku miesięcy spotykałam się z Remigiuszem i nawet razem zamieszkaliśmy. Pojechałam na miasto i zrobiłam zakupy do domu.  Potem wędrowałam po galerii i szukałam idealnego prezentu dla mojego małego słoneczka. Zatrzymałam się w sklepie z artykułami dla dzieci. Moją szczególną uwagę zwróciły różowe sukienki w kwiatuszki. W tą letnią porę taka sukienka byłaby idealna na nasze popołudniowe spacery. Spojrzałam się na cenę i rodzaj materiału z jakiego była zrobiona. Dziewięćdziesiąt procent bawełny za cenę dwudziestu złotych wydawało się być bardzo dobrą okazją. Spakowałam tą sukienkę do swojego koszyka i ruszyłam dalej. Mój skarb zasługiwał na znacznie więcej. Odwiedziłam dział z zabawkami i szukałam odpowiedniej lalki. Na ostatniej półce zobaczyłam lalkę o bardzo podobnej sukience, którą miałam zamiar kupić i od razu spakowałam ją do koszyka. Idąc do kasy spostrzegłam Christophera idącego w towarzystwie tej zdziry, której strasznie nie cierpiałam. Dziewczyna rozdzieliła się z nim i poszła w stronę działu z ubrankami. Christopher podszedł do mnie i się ze mną przywitał. Odburknęłam mu tylko ,,cześć” i chciałam iść do kasy, ale on mnie zatrzymał.
-Dawno się nie widzieliśmy. Co u ciebie słychać? Jak się miewa mój brat?
-To, co u mnie słychać to już nie twoja sprawa, a jeżeli jesteś ciekaw, co u twojego brata to sam się go zapytaj.
-Wiesz dobrze, że cała rodzina się mnie wyrzekła, wliczając w to mojego brata.
-To już nie mój problem. Niech ona cię pocieszy, bo ja nie mam zamiaru. Powiedz mi, właściwie to czemu z nią jesteś? Co w niej jest takiego niesamowitego?
-To skomplikowane, Ann.
-Nie, Christopher.-powiedziałam, potrząsając głową- Po tym wszystkim, co przeszliśmy nic już nie może być skomplikowane. Na co ty liczysz będąc z nią w związku?
-Na pewno nie na miłość, Ann- wyszeptał z wielkim smutkiem.
-W takim razie sam odpowiedz sobie na to pytanie, po co z nią nadal jesteś?
-Ann…
-Żegnam cię ozięble i nie pisz już do mnie, bo zmieniłam numer.
Podeszłam do kasy i zapłaciłam za moje zakupy. Następnie szybkim krokiem wyszłam ze sklepu unikając wzorku Christophera.  Po wyjściu z galerii wzięłam głęboki oddech i zamówiłam taksówkę. Przez całą drogę do domu krążyły mi po głowie słowa mojej niedawnej miłości.  Będąc na miejscu zapłaciłam taksówkarzowi i wniosłam zakupy do mieszkania.  Kiedy tylko odstawiłam je na stół w kuchni, Lucy przybiegła do mnie i rzuciła mi się na szyję. Przytuliłam ją i wręczyłam jej prezenty. Dziewczynka pocałowała mnie w policzek, w ramach podziękowania i pobiegła do łazienki się przebrać w nową sukienkę. Chwilę późnej przyszła mi się w niej pokazać. Uśmiechnęłam się do niej i oderwałam metkę z ceną. Lucy pobiegła pochwalić się nową kreacją swojemu tatusiowi.  Dziewczynka wróciła się po swoją nową lalkę i poprosiła, abyśmy zrobili jej z nią zdjęcie. Lucy ochrzciła lalkę imieniem Anastazja. Słysząc to zrobiło mi się ciepło na sercu.
-Ciociu, wiesz co byłoby najlepszym prezentem dla mnie?
-Co takiego, Lucy?
-Siostrzyczka albo braciszek.
Remek wybuchł śmiechem i w zaintrygowaniem przyglądał się nam i wyczekiwał mojej odpowiedzi.
-Na razie, skarbie jest za wcześnie na takie rzeczy. Zresztą o takie rzeczy powinnaś prosić swojego tatusia.
Dziewczynka podbiegła do Remigiusza i spojrzała się na niego wzrokiem małego szczeniaczka.
-Tatusiu, Czy na następne urodziny sprawisz mi siostrzyczkę lub braciszka?
-Eh… No wiesz skarbie…Zobaczymy.
Zaśmiałam się po cichu i rzuciłam poduszką w mojego chłopaka. Oboje wiedzieliśmy, iż na takie rzeczy jest jeszcze za wcześnie. Lucy uśmiechnęła się do nas i pobiegła do swojego pokoju, aby się pobawić nową zabawką.
-Spotkałam Chrisa z jego dziewczyną. Zaczepił mnie.
-Czego ten palant chciał od ciebie?
-Sama do końca nie wiem. Podejrzewam, że mają dziecko, bo spotkałam ich w sklepie z akcesoriami dla dzieci.
-Nie zawracaj sobie nawet nim głowy. Nie był ciebie wart.
-A ty jesteś ?-zaczęłam się z nim droczyć.
-Może i nie jestem, ale jesteś na mnie skazana- podszedł i mnie pocałował- A ja nie mam zamiaru cię wypuścić.
-Wierzę ci na słowo.
Pstryknęłam go w nos, a on zaczął mnie łaskotać. Nasze wygłupu przerwała nam Lucy pytając się nas o tort. Poszłam do kuchni i wyjęłam z lodówki tort czekoladowy. Postawiłam na nim siedem świeczek, zapaliłam je i śpiewając ,,sto lat” zaniosłam tort do pokoju.  Remek nagrywał wszystko i śpiewał razem ze mną. Nasza gwiazdeczka zrobiła wielkie oczy na widok tortu czekoladowego. Zawsze powtarzała nam, iż czekolada to jej ulubione jedzenie, dlatego też sprawiliśmy jej taki tort. Poinstruowaliśmy ją, aby pomyślała życzenie i zdmuchnęła świeczki. Dziewczynka zrobiła to i chciała mi pomóc pokroić ciasto. Wyjęłam świeczki i położyłam jej rączki na moje, a następnie pokroiłyśmy tort.  Nałożyłyśmy kawałki na talerzyki, a potem wzięliśmy się za jedzenie. Po posiłku schowałam tort do lodówki i wzięłam się za zmywanie. Ciągle w głowie miałam Christophera. Nie mogłam się od niego uwolnić, mimo że ułożyłam sobie życie na nowo. Skończyłam zmywać naczynia i usiadłam w salonie obok Remigiusza.
-Skarbie?
-Tak?
-Właściwie to gdzie idziecie z Charlottą?
-To tego klubu po drugiej stronie miasta. Tego co ma logo z rogatym facetem.
-Tylko uważajcie na napalonych facetów.
-Spokojnie. Z ciętą ripostą Charlotte i jej gazem pieprzowym jesteśmy bezpieczne.
-Współczuje facetom, którzy ją zaczepią.
-Ja też. Chyba powinnam zabierać apteczkę na nasze wyjścia.
Zaśmialiśmy się i przytuliliśmy się do siebie. Siedzieliśmy tak do przyjścia Lucy, która wcisnęła się między nas. Czasami miałam wrażenie, że jest zazdrosna o swojego tatę. Obejrzeliśmy z nią kilka bajek, a wieczorem położyłam ją spać i przeczytałam jej bajkę na dobranoc. Remek w tym czasie zajął się pisaniem listu do babci Lucy. Sąd nie odebrał mu praw rodzicielskich, ale dziadkowie dziewczynki wciąż o nią walczyli. Potem zrobiłam sobie makijaż i przebrałam się w lekko obcisłą czarną sukienkę.
-O nie, nie! W tej chwili wracaj się do łazienki i zmieniaj sukienkę.
-Dobrze, tatusiu!
Zmieniłam sukienkę na bardziej przewiewną i odkrywającą, jak najmniej. Remek przytaknął z aprobatą i wręczył mi bolerko. Spojrzałam się na niego pytająco i aby uniknąć kłótni, wzięłam to bolerko.  Pocałowałam go na pożegnanie i wyszłam z mieszkania. Na klatce schodowej czekałam już na mnie Charlotta. Miała na sobie piękną, czerwoną, koronkową sukienkę z odkrytymi plecami. Na jej widok zagwizdałam i zaśmiałam się pod nosem. Dziewczyna obróciła się na palcach i uśmiechnęła się żartobliwie do mnie. Zamówiłyśmy taksówkę i pojechałyśmy do klubu. Ochroniarz bez żadnego zawahania wpuścił nas do środka. Zamówiłyśmy sobie po drinku i usiadłyśmy przy barze.
-Widzę, że zostałaś matką polką. Czyżby Rema zżerała zazdrość i kazał ci się tak ubrać?
-Coś w tym stylu, a ciebie Leon puścił w tej sukience bez żadnych zastrzeżeń?
-Wiesz jaki on jest. Nie podchodzi do związku ze mną na poważnie. Ale nie rozmawiajmy o nim, tylko wypijmy za nasze wyjście na miasto, które było przekładane już trzy razy w ciągu tych dwóch miesięcy. Oby częściej udawało nam się razem wyjść!
Podniosłyśmy szklanki i wypiłyśmy wszystko do dna. Następnie udałyśmy się na parkiet i zaczęłyśmy tańczyć. Co chwila musiałyśmy odganiać facetów, którzy chcieli się do nas dołączyć. Bawiłyśmy się świetnie. Po dwóch godzinach tańców wróciłyśmy do baru. Charlotta zostawiła mnie na moment samą i poszła do toalety. Pod jej nieobecność usiadł obok mnie rudowłosy chłopak.
-Hej, maleńka!
-Odczep się palancie!
-Chciałbym się tylko z tobą o coś założyć.
-O co?
-Jeżeli wygrasz to postawie tobie i twojej przyjaciółce tyle kolejek ile będziecie chciały i nie będę chciał nic w zamian.
-Mów dalej.
-Zrobię magiczną sztuczkę z monetą i jeżeli zgadniesz, gdzie ona jest to wygrywasz. Proste?
-A co jeżeli przegram? Mam tylko piątaka. Co będziesz chciał?
-Te twoje okropne bolerko.
-Po co ci moje bolerko?
-Po nic. Chcę tylko, abyś je zdjęła.
-Zgoda…Niech ci będzie
Chłopak wyjął monetę i pokazał mi ją z każdej strony. Była to najzwyklejsza moneta dwuzłotowa. Wziął trzy plastikowe kubki i zakrył monetę jednym z nich. Następnie zaczął przestawiać kubki w szybkim tempie. Starałam się nadążać. Po około minucie przestał i spojrzał się na mnie pytająco. Wskazałam pierwszy kubek od strony baru, a chłopak go uniósł. Niestety nie było tam monety. Bez żadnych pytań zdjęłam bolerko i powiesiłam je na krześle.
-Chcesz zagrać jeszcze raz?
-Ale nie mam nic do zaoferowania.
-Możesz podać mi swój numer.
-Przykro mi, ale nie mogę.
-A to dlaczego? Jesteś jakoś tajną agentką na służbie?
-Nie, po prostu mam chłopaka.
-Chłopak nie ściana, da się go przesunąć.
Charlotta podeszła do nas i ustała naprzeciwko chłopaka. Oparła się o bar i spojrzała się na niego zalotnie. Kompletnie nie rozumiałam, o co jej chodzi.
-Powiedz mi, czy ten rudy to twój naturalny kolor?
-Tak. Są rude odkąd się urodziłem i nie będą czerwieńsze, nawet gdybym je podpalił.
-Oj, tak mi przykro, ale mam uczulenie na rudych… A psik… -pociągnęła nosem- Widzisz musisz nas opuścić.
-Niezła jesteś. Pozwólcie, że się wam przedstawię. Może wtedy zmienicie o mnie zdanie.
-Nie sądzę, ale mów, skoro musisz.
-Nazywam się Alex Morgan i jestem właścicielem tego klubu.
-Niesamowite!- powiedziała przepełniona ironią Charlotta i zaczęła bić brawo- To naprawdę wszystko zmienia! Chodźmy do twojego apartamentu, a wynagrodzę ci to, że cię tak podle potraktowałam.
Charlotta odgrywała swoją scenę wielce skruszonej, a ja ledwo powstrzymywałam się od śmiechu.
-Przykro mi blondyneczko, ale nie jesteś w moim typie- powiedział cynicznie i odsunął Charlotte na bok- Za to ty moja droga, jak najbardziej. Zdradzisz mi swoje imię?
-Anastazja.
-Czekaj… czekaj… Ta Anastazja? Jesteś dziewczyną Remiego?
-Skąd znasz mojego chłopaka? Jesteś jego przyjacielem?
-Przyjaciel to takie typowo babskie określenie-stwierdził z pogardą- Ale tak chyba jest. Traktujemy siebie w taki sposób, po przyjacielsku. U nas bardziej się mówi, że jesteśmy najlepszymi kumplami. Kiedyś w podstawówce usiadł ze mną w ławce i pożyczył mi długopis, tak to się właśnie zaczęło.
-Nie sądzę, aby był zadowolony, że podrywasz jego dziewczynę.-wtrąciła się Charlotta
-Czyli powinienem wziąć się za hardą przyjaciółkę? Ok, lubię wyzwania. Od razu podkreślam, że nie szukam związku. Nie znoszę zawiłych, niejasnych sytuacji, zazdrości, zranionych uczuć oraz niejednoznacznych sygnałów. Chcę tylko dobrze się bawić. Więc jak, koleżanko?
Charlotta spiorunowała go wzrokiem i oblała napojem. Następnie złapała mnie za rękę i wyciągnęła z klubu. Alex nie poddał się i wybiegł za nami. Dziewczyna zauważyła to i zacisnęła mocno swoje paznokcie w dłoni. Powstrzymywała się przed uderzeniem go.  Zatrzymałam ją i powiedziałam, żeby znalazła nam taksówkę, a ja z nim pogadam. Moja przyjaciółka skinęła głową i poszła na postój taksówek.
-Alex, to nie jest najlepszy moment. Moja przyjaciółka przechodzi trudny okres.
-Rozumiem, w takim razie musimy się chyba pożegnać. Miło mi było cię poznać, Anastazjo. Kto wie, może ten zawiły los jeszcze kiedyś przetnie nasze drogi.
-Pa

Obiecaj miOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz