Rozdział 6

57 3 0
                                    

*Thomas*
Po konferencji i wygraniu targów wróciłem wraz z moim bratem do naszego rodzinnego domu. Christopher poszedł do swojego dawnego pokoju, jak chmura gradowa i zamknął się w nim. Skoczyłem do sklepu po jakieś piwo i poszedłem z nim do mojego brata. Usiadłem obok niego na łóżku i wręczyłem mu piwo.
-Nie chcę piwa. Poproszę lek przeciwbólowy.
-A na co?
-Na serce.
-A na jaki rodzaj miłości?
-Wielką, bezgraniczną, wieczną, i co najgorsze, nieodwzajemnioną.
-Przykro mi, ale jest na to duże zapotrzebowanie i wszystkie już wyszły.
Christopher zaśmiał się smutno i poklepał mnie po plecach, co w jego języku było równoznaczne z ,, Dziękuje ci brachu, że mnie wspierasz”.
-Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, jak to mówią.- prowokowałem go.
-Ale ja nigdy z niej nie wyszedłem. Zawsze, gdy stałem już na brzegu, to ona wychodziła z dna, chwytała za nogę i wciągała z powrotem.
-Powiedz mi, przed tym wypadkiem, kiedy odkryłeś, że się w niej zakochałeś?
-Kiedy będąc sam w domu chciałem zrobić sobie herbatę, a zrobiłem dwie.
-Co czułeś będąc z Kirą?
-Chciałem dobra mojego dziecka. Za każdym razem, gdy się z nią całowałem wyobrażałem sobie Ann.
-Opowiedz mi o tym, co właściwie się stało, że z nią zerwałeś?
-Pewnego dnia dostałem SMS-a od Kiry, że jest ze mną w ciąży. Zadzwoniłem do niej, aby to wyjaśnić. Przypomniała mi o naszej przypadkowej nocy. Byłem kompletnie pijany, gdy się z nią przespałem. Pojechałem do ojca, aby dostać od niego pieniądze na aborcje. Wiem, że to nie poprawne i karygodne, ale myślałem, że ta ciąża to problem i chciałem się go pozbyć. Ojciec nie chciał mi dać pieniędzy. Pojechałem więc do Kiry. Obgadałem z nią sprawę i ona chciała urodzić dziecko. Wyznała mi miłość. Powiedział, że od zawsze mnie kochała. Miałem mieszane uczucia, ale dal dobra dziecka postanowiłem zerwać z Ann i być z Kirą. Pojechałem do domu. Spakowałem się, zerwałem z moją ukochaną i zamieszkałem z Kirą…
-Jesteś  niereformowalny.
-Tak to jest bracie, robisz głupstwa, których potem do końca żałujesz.
-A dlaczego zajęło ci to kilka dni?
-Dojście do siebie, pozbieranie myśli i podjęcie decyzji zajęło mi trochę czasu.
-Ah… bracie… Pogadałbym z tobą jeszcze, ale muszę już iść.
Pożegnałem się z bratem i wyszedłem z domu. Zabrałem samochód z garażu i pojechałem do wieżowca. Zapukałem do drzwi, a Charlotta wpuściła mnie do środka. Od pewnego czasu spędzaliśmy ze sobą czas. Nie dziwiłem się, czemu mój brat się z nią przyjaźnił. Usiedliśmy na kanapie, a herbata stała już na stole.
-Co tam słychać w wielkim świecie?
-W firmie jest w porządku, ale po za nią istne katastrofy.
-Domyślam się. Christopher jest problematycznym osobnikiem. Zastanawia mnie tylko jedno.
-Co takiego?
-Dlaczego ona? Mógł mieć mnie, Kirę lub każdą inną, ale uparł się na nią.
-No właśnie dlatego pragnął jej, bo ona była inna niż wszystkie.
Charlotta wstała zamknąć okno. Zapowiadało się na burzę.
-Grzmi?-zapytałem
-Nie, to moje serce pękło..-odparła ze smutkiem w głosie.
-Przepraszam, nie widziałem…
-Nie szkodzi. On też nie wiedział.
-Co właściwie zrobił ten dupek?
-Leon zostawił mnie dla laski z wielkim biustem i małym mózgiem.
-Co za śmieć, ja nigdy nie wypuściłbym tak wspaniałej dziewczyny, jak ty.
-Dzięki.
-Co właściwie dzieje się z naszą przyjaciółką? Myślałem, że z tobą mieszka.
-Bo tak było, ale ostatnio się wyprowadziła. Teraz mieszka u Aleksa.
-Kto to jest Alex?
-To jest najlepszy przyjaciel Remka i właściciel jednego z klubów w mieście.
-Co ona znowu wyprawia? Oby tego nie żałowała.
-Mogę się w Panu zakochać, Panie Thomasie?
-Oczywiście.
-Ale chciałabym tak z wzajemnością.
-Ja już cię kocham.
-Co??
-W googlach sobie wpisz, jak nie rozumiesz…
Wtedy stała się coś, czego tak bardzo się bałem. Chciałem spojrzeć się w jej zagubione oczy, ale ich nie ujrzałem, ponieważ miała spuszczoną twarz. Dostrzegłem malujący się na jej twarzy strach. Nie mogłem się dziwić, zamiast zrobić coś wspaniałego, ustałem przed nią i wyznałem jej uczucia. To było żałosne. Kiedy chciałem odejść i zostawić ją samą, ona ni stąd ni z owąd podniosła wzrok i przycisnęła swoje delikatne usta do moich warg. Jej pocałunek był czuły. Nie wiedziałem co robić, czekałem na to już od jakiegoś czasu i w końcu to się stało. Miałem natłok myśli i zagłębiłem pocałunek dotykając lekko dłonią jej szyi. Nasze usta współgrały ze sobą, jakby były do tego stworzone Nagle wszystkie moje problemy i troski odeszły, liczyła się tylko ona. Po chwili dziewczyna odskoczyła ode mnie. Nie wiedziałem, jak mam się zachować, więc skomplementowałem ją.
-Jesteś taka inteligentna…
-A ty za to jesteś durniem.
-Może masz rację, ale i tak jestem mądrzejszy os ciebie, bo się po prostu zakochałem, a ty uciekasz od miłości, jak diabeł od wody święconej.
-Od kiedy zrobił się z ciebie taki intelektualista?
-Od kiedy poznałem ciebie…
Przytuliłem ją do siebie i pocałowałem w policzek.
-Przemyśl to, a ja będę się już zbierał.
Pożegnałem się z nią i wyszedłem. Zaszedłem do parku i zauważyłem siedzącego w parku Remka. Podszedłem do niego i przywitałem się z nim. Chłopak nie był za bardzo zadowolony moim widokiem.
-Chcesz mi coś powiedzieć?
-Nie. Zauważyłem cię i chciałem się przywitać. Lucy już wróciła?
-Tak, bawi się na placu zabaw.
-Jak zniosła wiadomość o waszym rozstaniu?
-Całkiem dobrze. Kocham Ann, ale nie mogę być z nią wiedząc, że jestem kołem awaryjnym.
-Wiedziałeś, że ona ma sześć różnych uśmiechów?
-Jak to?
-Zwyczajnie. Pierwszy, gdy coś ją naprawdę rozśmieszy. Drugi, gdy śmieje się z grzeczności. Trzeci, gdy się martwi i próbuje kogoś pocieszyć. Czwarty, kiedy śmieje się sama z siebie. Piąty, kiedy czuje się niezręcznie.
-A szósty?
-Kiedy widzi jego.
-Próbujesz mi powiedzieć, że nie mam z nim szans?
-Dokładnie, kolego. Nie męcz się, bo to bez skutku. Ona zawsze wybiera jego. Już to przerabiałem.
-Możesz masz trochę racji. Między nimi jest coś nietypowego.
-Życzę ci, więc powodzenia w dalszym życiu. Na razie
-Na razie
Zostawiłem do i wróciłem do swojego rodzinnego domu. Mari zgarnęła mnie w salonie i pociągnęła do dawnego pokoju mojego brata. Nie miałem pojęcia o co jej chodzi. Spojrzałem się na Chrisa, który był cały blady i leciała mu krew z nosa. Nagle zemdlał. Kazałem Marii dzwonić na pogotowie, a ja podbiegłem do niego, aby sprawdzić, czy oddycha. Puls i oddech miał w normie. Podniosłem go, aby nie zakrztusił się krwią i zatamowałem mu krwotok tak, aby mógł oddychać. Karetka przyjechała po dziesięciu minutach i zabrała go do szpitala. Pojechałem z nimi i czekałem na wiadomości od lekarzy. Po upłynięciu godziny wyszedł lekarz i zapytałem go, co z moim bratem, ale on powiedział, że jego pacjent nie życzy sobie, aby udzielał komukolwiek informacji o jego stanie zdrowia. Zdenerwowałem się i chciałem wejść na salę, aby wszystko z nim wyjaśnić, ale lekarz zabronił mi. Powiedział, że pacjent nie życzy sobie gości. Kopnąłem najbliższy kosz na śmieci i pojechałem do jego aktualnego mieszkania. Drzwi otworzyła mi zmartwiona Tina. Nie odezwałem się do niej ani jednym słowem i wszedłem do mieszkania. Udałem się do ich sypialni i zacząłem szukać czegokolwiek. Sprawdziłem różne teczki z dokumentami, lecz nic nie znalazłem. Nie było tam ani jednej teczki należącej do mojego brata. Odruchowo zajrzałem pod łóżko i zdziwił mnie widok podklejonej teczki. Musiał coś w niej ukrywać. Nikt zdrowy od tak nie mdleje. Otworzyłem teczkę i pierwszą rzeczą jaką tam znalazłem był list do Ann. Odłożyłem go na bok i zacząłem szukać dalej. Znalazłem tam różne wyniki badań i inne dokumenty medyczne, ale jedno z nich zwróciło moją szczególną uwagę. Był to dokument od onkologa. Przeczytałem go i wszystko nabrało sensu. Inną ciekawą rzeczą, jaką tam znalazłem był test na ojcostwo, który wskazywał, że Jason nie jest synem mojego brata. To wyjaśniało, dlaczego postanowił walczyć o Anastazję. Schowałem teczkę na jej miejsce i przeprosiłem Tinę za najście. Dziewczyna zaprosiła mnie na herbatę, ale odmówiłem. W drodze do samochodu napisałem do Charlotty aby podała mi adres Aleksa. Wiedziałem, że jedyną osobą, którą mój brat wpuści będzie Ann. Pojechałem do klubu tego chłopaka i poszedłem do jego apartamentu, który znajdował się nad klubem. Nerwowo pukałem do drzwi, które otworzył mi chłopak w samych bokserkach.
-Zastałem może Anastazję?
-Zależy kto pyta. Ty chyba jesteś tym dupkiem, co złamał jej serce, więc dla ciebie jej nie ma.
-Jestem jego bratem. Nazywam się Thomas.
-A to w takim razie wejdź.-zaprosił mnie do środka.-Kawy czy herbatki?
-Podziękuje. Możesz zawołać Ann?
-Gwiazdeczko! Chodź na dół, kochana!
-Idę mój najdroższy!-wykrzyknęła dziewczyna z innego pomieszczenia.
Po chwili Ann zjechała po barierce od schodów i podeszła do nas. Była ubrana w bardzo skąpą halkę i czułem od niej alkohol.
-O witaj, kochany!- pocałowała mnie w policzek- Chcesz się może z nami napić?
-Ann, czemu jesteś pijana?
-Wybacz jej, ale nasza gwiazdeczka przechodzi trudny okres.
-Ona musi szybko wytrzeźwieć. Jest mi pilnie potrzebna.
-Ustaw się w kolejce.
-Nie rozumiesz powagi sytuacji! W ogóle to czemu ona jest tak ubrana?
-A jak myślisz? Dlaczego jesteśmy tak ubrani?
-Wykorzystałeś pijaną dziewczynę?-mówiąc to zacząłem zaginać rękawy.
-On myśli, że się bzykaliśmy?- Ann wybuchła śmiechem
-Jeżeli zaraz mi nie powiesz, co tu się dzieje to zrównam tą twoją buźkę z podłogą.
-Spokojnie, spokojne! Ta urocza koleżanka ze mną mieszka od niedawna. Jej niedoszły narzeczony wywalił ją z mieszkania, a z do domu wracać nie chciała.
-A co z Charlottą?
-Nie chciała się zwalać na głowę dla przyjaciółki, która przechodziła rozstanie z facetem.
-A co was łączy?
-Jesteśmy przyjaciółmi. Dzielimy ze sobą sekrety, o których nie mogę ci powiedzieć.
-On jest gejem!-wykrzyczała Anastazja i przewróciła się ze śmiechu.
-Ona musi szybko wytrzeźwieć!
-Najlepiej połóż ją spać, bo teraz gada głupoty i raczej szybko jej nie przejdzie.
-Gdzie masz sypialnie?
-Na górze, pierwsze drzwi po prawej.
-Dzięki.
Podniosłem Anastazję i przerzuciłem ją sobie przez ramię. Dziewczyna krzyczała coś i wierciła się na wszystkie strony. Zaniosłem ją do sypialni i położyłem na łóżku. Ona ciągle chichotała i wykrzykiwała rzeczy, które nie miały sensu. Usiadłem na brzegu łóżka i z tego wszystkiego złapałem się za głowę. Po chwili poczułem oddech Ann na karku i odchyliłem głowę do tyłu. Dziewczyna zaczęła mi wsuwać ręce pod koszulkę. Szybko złapałem jej ręce i wyjąłem je stamtąd. Potrząsnąłem nią, a ona spojrzała się na mnie zalotnie i uśmiechnęła się.
-Wolisz bardziej ostro?
Nie wytrzymałem i jak najlżej potrafiłem zdzieliłem ją w twarz. Anastazja opadła na łóżko jakbym nie wiem jak mocno ją uderzył i złapała się za policzek, po czym rozpłakała się. Podsunąłem ją wyżej i jak małe dziecko opatuliłem kołdrą.
-Przepraszam cię, ale to było zło konieczne.
Położyłem się obok niej i zacząłem głaskać ją po włosach. Dziewczyna przytuliła się do mnie i po chwili padła, jak mucha. Odetchnąłem z ulgą i dalej ją głaskałem. Po kilku minutach usiadłem na brzegu łóżka i wysłałem mojemu bratu kilka wiadomości. W jednej z nich poinformowałem go, że Ann ma zamiar go odwiedzić. To była jedyna wiadomość, na którą mi odpisał. Napisał mi, że będzie na nią czekał. Jego odpowiedź była bardzo przewidywalna. Położyłem się obok Ann, aby się zdrzemnąć. Rano wstałem jako pierwszy i obudziłem ją. Była ledwo żywa, ale kazałem jej się przebrać i szybko zejść na dół. Dziewczyna zakryła się kołdrą i pokiwała głową. Poszedłem do kuchni i zauważyłem, iż śniadanie czeka już na stole wraz z pudełkiem aspiryny. Na lodówce wisiała karteczka z informacją, że Alex wyszedł do pracy i życzy nam miłego dnia. Przewróciłem oczami i wyrzuciłem karteczkę do kosza na śmieci. Po kilku minutach Anastazja zeszła na dół.
-Thomas… Czy my…No wiesz….
Postanowiłem zażartować z niej i odgryźć się za jej wczorajsze zachowanie.
-Tak. Było cudownie. Nie spodziewałem się, że jest z ciebie taka bestia w łóżku.
Dziewczyna zrobiła się cała czerwona i pobiegła szybko do łazienki. Z kuchni było słychać, że wymiotuje. Wróciła do mnie i miała łzy w oczach.
-Przepraszam cię…
-Mała, ja żartuje. Nic między nami nie było. Próbowałaś mnie zaciągnąć do łóżka, ale ja cię położyłem spać.
-Ale z ciebie świnia! Już się wystraszyłam.
-Uważasz, że jestem taki okropny i seks ze mną to byłoby coś strasznego?
-Nie, głupku. Było by to straszne w stosunku do twojego brata i w ogóle wszystkich.
-Już się nie tłumacz. Nie gniewam się.
-Chciałeś mi wczoraj coś powiedzieć?
-Tak. Christopher jest w szpitalu i nie chce z nikim rozmawiać, prócz ciebie. Lekarze także milczą.
-Ale wiesz cokolwiek?
-Byłem u niego w mieszkaniu i znalazłem teczkę z dokumentami. Wiesz, że Jason nie jest jego synem?
-Nie, ale przejdź do rzeczy.
-Ma raka.
-Co? Ty znowu żartujesz? To nie jest śmieszne!
-Chciałbym żartować, Ann.
Anastazja rozpłakała się, a ja ją przytuliłem.
-Zawiozę cię tam dzisiaj. Proszę porozmawiaj z nim i dowiedz się jak najwięcej.
-Zgoda-powiedziała przez łzy
-I błagam cię, wyprowadź się stąd! Możesz na razie zamieszkać u mnie w starym pokoju Chrisa.
-Ale twój tata mnie nie lubi.-odrzekła ciągając nosem
-Mojego taty nie ma i prędko nie wróci. Aktualnie jest w Mediolanie.
Poczekałem, aż dziewczyna się uspokoi, a potem spakowaliśmy jej rzeczy. Zaniosłem walizki do samochodu, a ona w tym czasie napisała liścik do Aleksa z podziękowaniami za gościnę. Potem pojechaliśmy do szpitala. Czekaliśmy w holu kilka minut, aż pielęgniarka przekaże nam wieści od Chrisa. Kiedy przyszła, poprosiła, aby Ann poszła za nią. Pokazałem jej, że trzymam za nią kciuki i usiadłem w poczekalni.

Obiecaj miOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz