5. Winę zrzucę na wódkę.

40.6K 1.4K 2.8K
                                    

Na samym początku tak delikatnie zaznaczę, że zachowania bohaterów nie zawsze będą jasne, adekwatne i normalne, ale to właśnie chciałam uzyskać. I tyle w temacie.

Życzę miłego czytania🖤

Wszyscy razem ruszyliśmy w stronę, jak podejrzewałam kuchni, przeciskając się pomiędzy ciałami spoconych ludzi, ocierających się o siebie i krzyczących jakieś niezrozumiałe dla mnie słowa

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Wszyscy razem ruszyliśmy w stronę, jak podejrzewałam kuchni, przeciskając się pomiędzy ciałami spoconych ludzi, ocierających się o siebie i krzyczących jakieś niezrozumiałe dla mnie słowa. Szczerze byłam pod wrażeniem, bo w aktualnym stanie salon właściciela bardziej przypomniał klub niżeli nastoletnią imprezę. Uśmiechnęłam się wrednie sama do siebie, dostrzegając, mimo panującego mroku, bogaty wystrój wnętrza. I byłam pewna, że ktokolwiek jeszcze tutaj mieszkał, oprócz posiadacza czarnych tęczówek, nie będzie tym faktem zachwycony.

Głośna muzyka dudniła mi w czaszce, kiedy z przymrużonymi oczami szłam w wyznaczonym kierunku, zasłaniając się dłonią przed neonowymi światłami, rażącymi mnie w oczy. Krzywiąc się na odór potu i zbyt dużej ilości nawet, jak dla mnie nikotyny w powietrzu, wparowałam do jasnego pomieszczenia z nowoczesnym sprzętem kuchennym, natychmiastowo doskakując do blatu z alkoholami i łapiąc pierwszą, lepszą butelkę tequili. Oprócz mnie oraz moich przyjaciół dużo osób się tu kręciło, będąc już nieźle wstawionym, co jedynie utwierdziło mnie w przekonaniu, iż nudno raczej nie będzie.

-Mam ochotę się nawalić.- powiedziałam głośniej, by przekrzyczeć muzykę, czytając etykietkę trunku i jego zawartość procentową, bo szczyny jakoś nigdy mi nie podchodziły. Trójka przede mną uśmiechnęła się sprytnie, zapewniając mnie przy tym, że dotrzymają mi towarzystwa w moim postanowieniu.-Meksykańska.- mruknęłam z uznaniem, odpieczętowując ją.

Przechyliłam butelkę jednym mocniejszym szarpnięciem dłoni, czując jak gorzka ciecz rozlewa się po moim przełyku, powodując uczucie języków ognia na podniebieniu. Każdy mięsień rozluźnił się, powieki na chwilę przymknęły, a na wargi wpłynął nieokreślonych uśmieszek. Odstawiłam butelkę z hukiem na marmurowy blat, patrząc na rozbawione miny blondwłosego rodzeństwa i szatyna z niebieskimi końcówkami. No cóż, bez tej trucizny bym tego nie przetrwała.

-Tylko nie wypij wszystkiego sama.- parsknęła Madison, przejmując ode mnie trunek, po czym nalewając każdemu sporo do czerwonych kubeczków, aby zrobić to w nieco bardziej cywilizowany sposób.

I tak oto na tworzeniu tęczy w moim brzuchu, wlewaniu w siebie hektolitrów alkoholu oraz nieudolnych próbach poruszania się po parkiecie, które kończyły się naszą wspólną głupawką, minęły mi dobre trzy godziny. Wiedziałam doskonale, że jutro będę wyklinała się od najgorszych, żałując każdego wyzerowanego kieliszka, ale aktualnie miałam to w głębokim poważaniu, choć cholernie nie powinnam. Jak się mówi? Jutro to jutro, dziś to dziś i tyle w temacie.

Breathe InOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz