Rozdział Pierwszy : każdy koniec to nowy początek

88 5 42
                                    

             Koniec. To słowo brzęczało mi w głowie. Niektóre słowa brzmiały pytająco... Koniec ? czy to już koniec ? to wszystko się skończyło ? Niektóre oznajmowały- Koniec. To koniec. Teraz twoje życie powróci do normalności, bo wszystko się skończyło. Niektóre z głosów krzyczały. TO KONIEC ! TERAZ ODPOCZNIESZ, ZOJKA CIESZ SIĘ ! A ja ? ja byłam cicho. Siedziałam na fotelu w swoim salonie, popijając jak zwykle przesłodzoną kawę -jednak trzy saszetki trzcinowego cukru, cztery łyżki syropu klonowego, osiem syropu karmelowego, i mleko, a do tego bita śmietana, sos czekoladowy i pianki to trochę za dużo- mimo tego, nie mogłam się oprzeć, mimo całej swojej pozy psychopatki i osoby nie do ruszenia, miałam straszną słabość do słodyczy. Swoje złote włosy przerzuciłam przez ramię- eh... chyba znów będę musiała je obciąć... są już za długie, sięgają mi za ramiona a jeszcze tak niedawno były ledwo za uszy...- wielkie zielone oczy, utkwiłam w dali, rozmyślając nad przygodami, które mnie spotkały- czy to się jeszcze powtórzy ? Na siebie założyłam za duży zielony sweter, który sięgał mi do kolan, i parę czarnych szortów, oraz długie dwukolorowe skarpetki- szarą i czarną- które zsunęłam, żeby nie uwierały mnie w kolana. Cała owinęłam się szarym kocykiem. 


                  Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi- charakterystyczne szczęknięcie- więc podniosłam się lekko ze swojej pozycji, aby móc widzieć, kto właśnie wszedł do domu. Gdy lekko się uniosłam zauważyłam, że to tylko Ray. Szybko schowałam do kieszeni nóż motylkowy- który wyjmowałam, zawsze, gdy tylko słyszałam, że ktoś wchodzi. \

- Wróciłem !- wydarł się ten ogórkowy idiota... właściwie to nie wiem czemu nazywam go nadal ogórkiem, tak jakoś zostało mi z dawnych dobrych czasów...- Przyniosłem ci sernik !

I tym uratował swoją d*pę od ostrego wpier*olu za straszenie mnie.... Ma szczęście, że wpadł na kupienie sernika... ogórek... 

- Mam też bagietki, truskawki- zaczął wymieniać, ale nie dałam mu dokończyć, skoczyłam mu na szyję przytulając ( i przy okazji przewracając) go. Dobra odpust ma, żarcie przyniósł

A teraz wyjaśnię, czemu to Ray chodzi do sklepu, mimo, że to on został bardziej pokiereszowany, w naszej małej walce. Ray jest mniej rozpoznawalny, mnie paparazzo znajdą i wywęszą, gdziekolwiek ucieknę, więc tak że łażą za mną wszędzie... NAWET DO KIBLA ! A więc, skoro on czuje się już dobrze, to czemu by nie wykorzystać okazji ?

- woah ! a ty co ? nóż gdzieś tam masz czy co ?!- nie uznałam za potrzebne odpowiedzieć, no bo po co ?- ej ! co ty tak w dobrym humorze ? mam nadzieję, że nie znajdę zwłok tam w szafie !

- ugh- chyli jednak muszę się odezwać. czy wspominałam już, że mam gardło poparzone kawą ? a ten jeszcze wymaga ode mnie gadania... dobra... jak mus to mus (najlepiej jabłkowy)- nie mogę mieć lepszego dnia czy coś ?

- ty ? lepszego dnia ? jakiś wypadek kolejowy, czy grupowa masakra ?- no oczywiście, ten ogórkowy dureń nie wieży,dobra.. je*ać... 

- Przyniosłeś żarcie...- zaczęłam tonem, nazwanym przez niego "dej, albo nożem" 

- tak tak, już ci daję- no, i tak ma być, jak to mawiał...mawiała... eee ? ktoś na pewno ! "feed me, and tell me i'm pretty !" to teraz jeszcze kocyk, film, i dzień będzie idealny... no dobra jakaś grupowa masakra, tez byłaby spoko... ahhh dzień zapowiada się tak świetnie

A raczej zapowiadał... dopóki... 

- ZOE ! ZOEEE ! POTRZEBUJE TWOJEJ POMOCY I TO NATENTYCHMIAST ! POMOOOCYYY !- no jasne... Dave... ty K*rwo zje*ałeś.... no dobra, przynajmniej nie jak mr. Stick mówisz, mi, że mam zrobić coś trudnego i czasochłonnego, na 5 minut przed terminem oddania (mam akurat na myśli to, że zgłaszał mnie do różnych anglojęzycznych konkursów, o czym ja się dowiadywałam, około 5 minut przed konkursem)

- CO K*RWA ?!- wydarłam się, wczuwając się w sytuację

- STEFAN UCIEKŁ, I TERRORYZUJE MIASTO !

- ALE MY MIESZKAMY W ŚRODKU LASU !

- ALE ON JEST WEGANEM !- no jassne... ci cholerni weganie.. stfu, jak zwykle tylko z nimi problemy

- to nie wiem... strzel w niego z usypiacza.... czy coś ?

- ale... ja tak trochę.... 

- NIE MÓW MI, ŻE NIE MASZ USYPIACZA NA TO COŚ !

- no... wiesz no.. ja nie- zaczął tłumaczyć się Dave 

- ja pie*dole... jak zwykle muszę wszystko robić sama...- powiedziałam, po czym wbiegłam do windy ciągnąc za sobą Dave'a i Ray'a.. Dave, ma robić natentychmiast usypiacz, a Ray jedzie dla bezpieczeństwa, bo chu*j go tam wie co ma Dave w tym swoim labie

- TY- wrzasnęłam na Dave'a- ROBISZ W CH*J MOCNY USYPIACZ, ŻE MU W PIĘTY PÓJDZIE, A TY !- tu krzyknęłam na Ray'a- SZUKASZ SNAJPERKI, Z ZAJEB*ŚCIE DŁUGIM ZASIĘGIEM !

a więc Dave zaczął coś majstrować, przy różnych płynach na stole, a Ray w panice przegrzebywał skrzynkę z bronią, i wygrzebał, moją ukochaną snajperkę, z fioletowo-niebieskim piórkiem, zwisającym z lufy. 

gdy wszystko było gotowe, wbiegliśmy na dach, ale... Stefana nigdzie nie było... 

- I CO MY DO K*RWY ZROBIMY ?!- wydarł się, już w pełni spanikowany Dave

nikt z nas nie odpowiedział... usłyszeliśmy za to głośny ryk, i wrzaski ludzi. no to chyba znalazła się nasza zguba.... 



Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Ray & Zoe : Kod AlfaWhere stories live. Discover now