Perspektywa Marshalla
Opuściłem uszy, które po chwili przylgnęły do mojej głowy. Śnieg zaczął padać już w momencie, gdy przeleciałem granicę między Słodkim Królestwem a Mroźną Krainą. Na szczęście moje futro ogrzewało mnie na tyle, że mało odczuwałem duży spadek temperatury.
Przymrużyłem ślepia, próbując uchronić oczy przed śnieżycą.
Co właściwie stało się przed moją podróżą?!!! Analizowałem to przez pierwsze dobre dziesięć minut drogi i doszedłem do wniosku, że cokolwiek bym nie powiedział i tak skończyłoby się źle. Czy dla nas obu? Nie mogę mieć pewności! Przez chwilę nawet wydawało mi się, że jakiejś maleńkiej, zbuntowanej cząsteczce Gumballa na mnie zależy. Równie dobrze mogły to być tylko moje dopowiedzenia.
......
- Te słowa i tak nie mają żadnego znaczenia!
- Dla mnie mają ogromne znaczenie...
......
Szlag! Czy on kiedykolwiek przestanie mieszać mi w głowie?! Zaczynam już tracić cierpliwość, a dla niego mam ją zdecydowanie za długą!
Ale przede wszystkim trzeba było skupić się na misji. Przez te wszystkie lata zdążyłem przyzwyczaić się do mieszkańców Słodkiego Królestwa na tyle mocno, by traktować poddanych jak wielką rodzinę, której nigdy nie miałem.
Ale najmocniej przyzwycziłem się do syna książęcego, który przez całe dzieciństwo traktował mnie jak brata i po tak długim okresie znów przyjął na zamek jakbym wrócił z długoletniej wojny. Nie mogliśmy lepiej zacząć.
Więc dlaczego to wszystko się tak pogorszyło w przeciągu tych miesięcy? Czemu to nie mogło potoczyć się chociaż odrobinę inaczej? Może po prostu byłem zbyt pochłonięty przez pragnienia i nawet nie zauważyłem jak bardzo nachalny się stałem w stosunku do niego...
Gdybym potrafił zachować chociaż resztki umiaru i rozumu, może teraz wcale nie musielibyśmy ratować bliskich...
Ojciec Gumballa zawsze uważał, że w dzieciństwie za bardzo go rozpraszałem. Najwyraźniej nic się do tej pory nie zmieniło! Może gdyby skupił się na Królestwie zamiast na mnie i moich zapędach...I w tej chwili mógłbym zrzucić całą winę na Fionę za to, że sama przyprowadziła mi go jak na tacy pod drzwi burdelu. Takiego dorosłego, legalnego i całkowicie realnego, który tylko prosił, by spełnić z nim swoje wszystkie chore fantazje przy pierwszej lepszej okazji! Ale zdawałem sobie sprawę, że to ja zawiniłem. Od naszego ponownego spotkania aż do wczorajszego wieczoru. Gumball obciągnął mi tak nieudolnie i pieszczotliwie, że słowami nie potrafię opisać tego, co wtedy czułem i jak bardzo chciałbym to jeszcze powtórzyć. Co we mnie wstąpiło w momencie, gdy nagle stałem się taki nieczuły? Przecież na każdym kroku starałem się pokazać mu, jak bardzo nie jest mi obojętny. A wczoraj po prostu wszystko spieprzyłem. I mimo trudnego okresu, mógłbym zamienić ten wieczór w marzenie. Jeśli oczywiście byłoby to w jakimś stopniu także pragnieniem Gumballa. A żeby w nim pobudzić jakieś pragnienia trzeba naprawdę się napracować.
I w momencie, gdy wylądowałem w bezpiecznej okolicy, poczułam jak bardzo mi go teraz brakuje. Bo przy nim nawet najzimniejszy skrawek mojego ciała rozgrzałby się do nieprzytomności.
*
Perspektywa Gumballa
- Gumball! Do jasnej cholery! - wrzasnęła za mną Fiona, wybiegając w kapciach na ośnieżone podwórko.
CZYTASZ
A co, jeśli się domyśli? (Gumlee)
Fanfiction- Marsh... - zacząłem, ale chłopak skutecznie mi przerwał. - Cicho - rozkazał, przesuwając wieżę na wybrane przez siebie pole. - Marshall... Wieża nie porusza się po skosie... Ciemnowłosy wampir spojrzał na mnie spode łba, unosząc zawadiacko jedn...