#40

172 6 0
                                    

Kolejnego dnia rano po śniadaniu tata odwiózł nas pod Irs. Ostatni raz życzył nam powodzenia i pożegnał się z nami. Dołączyliśmy do naszych kolegów z drużyny i Joaco który leciał z nami.

-Cześć - przywitałem się z wszystkimi

- Hej-odpowiedzieli wszyscy

- Francisco jeszcze nie ma-zapytał Gabo

- Zaraz przyjdzie-odpowiedział Leo

- Chłopcy!-zawołał Francisco idąc do nas z Vito i Izabel- Nasz pani dyrektor chcę wam coś powiedzieć.

- Tak!- zaczęła- chciałam wam tylko powiedzieć że mocno trzymam za was kciuki. To będzie dla was ważny mecz ale nie stresujcie się tym. Chcę abyście przede wszystkim dobrze się bawili.

- Dziękujemy pani-zacząłem- Z takim wsparciem na pewno wygramy

- Jestem pewna że to będzie świetny mecz. Teraz przed wszystkim życzę wam bezpiecznej podróży. Powodzenia-powiedziała i odeszła

- Panowie teraz wsiądziemy do autokaru i wspólnie pojedziemy na lotnisko. Tam o godzinie 7:30 wsiądziemy do samolotu. Będziemy lecieć około 5 godzin dlatego mam nadzieję że jesteście wypoczęci.

Po kilkudziesięciu minutach siedzieliśmy już w samolocie. Lot był naprawdę długi i wyczerpujący ale nikt nie narzekał. U wszystkich było widać determinacje i zaciętość nikt nie zamierzał odpuścić. Każdy z nas chciał dać z siebie wszystko a my z Gabo jeszcze więcej ponieważ czuliśmy się winni słabego meczu u nas. Gdy zameldowaliśmy się w hotelu i pokoje były rozdzielone Francisco pozwolił nam pozwiedzać miasto. Postanowiliśmy wspólnie pozwiedzać. Więc gdy wszyscy już się rozpakowaliśmy ruszyliśmy na miasto. Pochodziliśmy po sklepach i nakupiliśmy mnóstwo pamiątek. Gdy zwiedziliśmy możliwie wszystkie miejsca w mieście postanowiliśmy odwiedzić tutejsze boisko dla dzieciaków. Mieliśmy szczęście bo spora grupka chłopców właśnie rozgrywała mecz. Postanowiliśmy podejść bliżej. Oprócz chłopców którzy grali było tam mnóstwo osób oglądających ich mecz. Byli to między innymi ich rówieśnicy oraz chłopcy w naszym wieku. Widać było zaciekawienie u wszystkich zebranych osób. Zachowywali się jakby właśnie oglądali finał ligi mistrzów. Byli tak wpatrzeni jak w obrazek. Jakby widzieli tam coś więcej niż nic nie znaczący mecz między grupką dzieciaków. To było niesamowite! Nie rozumiałem co oni tam dostrzegali. Byliśmy sporą grupą osób więc gdy podeszliśmy pod samą boisko w okolice ławeczek które były chyba tutejszą trybuną zrobiło się małe poruszenie. Pewnie wszyscy się tu znali dlatego gdy my podeszliśmy zaciekawiło ich to.

- Kim jesteście - podszedł do nas jakiś chłopak

- My tylko chcieliśmy obejrzeć mecz- odpowiedział Ricky

- Nigdy wcześniej was tu nie widzieliśmy- odpowiedział

- My jesteśmy tu tylko na kilka dni - powiedział Gabo

- Jakaś wycieczka ?- dopytywał

- Można tak powiedzieć-uśmiechnąłem się tajemniczo

- Okej.. Jeżeli nie będziecie przeszkadzać to możecie zostać- powiedział a ja chciałem parsknąć śmiechem ale się powstrzymałem

- Dzięki- odpowiedział Leo a chłopak odszedł

Obserwowaliśmy jak młodzi chłopcy grają w piłkę. Oni rozgrywali chyba jakiś turniej między sobą. Kilku z nich było naprawdę bardzo utalentowanych. Gdy "sędzia" zagwizdał palcami kończąc mecz. Na boisko weszła grupa starszych chłopaków. Teraz to oni rozgrywali mecz a młodzi chłopcy obserwowali ich grę. W tej grupie też było kilku dobrych chłopaków a można by wśród nich znaleźć takich którzy mogliby grać w mistrzostwach. Gdy i oni zakończyli mecz wszyscy zebrali się razem i zaczęli o czymś dyskutować. Chcieliśmy już odejść kiedy do osób które właśnie dyskutowały gorączkowo podbiegł chłopiec który z nami rozmawiał. Szepnął coś do nich a wszyscy spojrzeli w naszą stronę.

Lorenzo Guevara Lecący ku chwale! / Zawieszone Where stories live. Discover now