Śniegu było coraz mniej, aż w końcu zniknął zupełnie. Włość Falkret po zejściu z gór do świerkowego lasu stawała się całkiem znośna. Karawana poruszała się jakby bóstwa użyczyły im swojej boskiej energii, nawet stary Dro'hasran zdecydował się odciążyć biednego Massera, który został obarczony zadaniem noszenia skór i suszonego mięsa, które zdobył Dar'mijago po całonocnym polowaniu i postanowił pójść przez chwilę piechotą. Dar'mijago szedł z przodu, nie czuł się wcale zaspany, w czym pomogła mu podwójna dawka księżycowego cukru w jego posiłku. Błogosławiona substancja polepszyło jego samopoczucie i cudownie rozluźniła, czuł, że może zaprzyjaźnić się z każdym, z bestiami i bandytami na drogach Skyrim – kichać na to, że miał być strażą przednią – a nawet z księżniczką jego szefa, uosobieniem wredności, Ma'ravadi... Nieee, nie ma takiej ilości jakiejkolwiek substancji, która by go do tego zmusiła, czy to czystego księżycowego cukru, czy to każdej odmiany skoomy, czy nawet hektolitry soku z Histu. Całe dnie gada franca z Do'odirranem, dziwakiem mówiącym jak ludzie i Elfy, gigantem cholernym. Ten kot miał fuksa z jego wzrostem i siłą i nawet nie musiał o nią się starać, o nie, budowa leśnego trolla została mu przydzielona przy urodzeniu. Podgatunek Khajiita zależy od faz księżyców przy jego porodzie. Przy narodzinach Dar'mijaga, Dro'hasrana i Ma'ravadi Masser, większy księżyc przybywał, a Secunda, mniejszy był w pełni, dlatego ta trójka urodziła się jako Cathay, dwunożni Khajiitowie o wysokości człowieka i podobnej budowie stóp, a z głową podobną do rysia. Do'odirran urodził się zaś również gdy Masser przybywał, ale i Secunda przybywała, przez co wyrósł na większą wersję Cathaya – Cathay-raht. Ten kocur jest ogromny, główny powód dlaczego stary go wynajął, bo wielki wzrost robi wrażenie. Zapewne nieźle się rozczarował, bo jak prawdziwy najemny zbir to się on nie zachowuje. Gęba mu się śmieje prawie cały czas, kłania się nawet najbrudniejszym żulom, kobiety traktuje delikatnie jak porcelanowe lalki, a jeszcze parę dni temu kiedy tylko mógł, to grał i śpiewał, na szczęście jego lutnia (z drobną pomocą Dar'mijaga) zaginęła i nigdy się nie odnalazła. Połowa tego co mówi to opowieści z bitew, które przeżył, głównie z Orkami, na ucztach na których chlał i o bestiach, które zaszlachtował. I za każdym razem kiedy opowiadał, ciężko było nie wyczuć wilgoci z pod kiecy mości panny.
– Opisz mi to zaklęcie powoli i dokładnie! – zawołała podekscytowana.
– Oh – zbity z tropu Do'odirran przerwał opowiadanie o jakiejś bitwie z Orkami – nie pamiętam go zbyt dokładnie, ciężko skupić się na szczegółach w zgiełku walki.
– Opisz zaklęcie, już! – zażądała Ma'ravadi.
– Oczywiście oczywiście – zaśmiał się olbrzym – powiem tyle ile widziałem.
Królewnie oczy się zapaliły od naprawdę prostego opisu jakiegoś czaru rzuconego przez bretońską czarodziejkę na zgraję Orków, rzekomo zdołała ukatrupić w ten sposób dziesięciu na raz. Dziesięciu. Jednym zaklęciem. W nadal otumanionym księżycowym cukrem umyśle najmity zaczęły się kłębić myśli, ale nie mogły się połączyć w logiczne wnioski, proces chodzenia zajmował zbyt wiele funkcji jego mózgu naraz, mógł albo chodzić, albo myśleć, więc musiał wymyślić jakiś plan by chodzić i myśleć, ale nie mógł wymyślić, bo chodził, a nie mógł chodzić i myśleć. Wreszcie wykombinował strategię wartą cesarskiego wodza: robił jeden duży krok, przystawał i myślał przez chwilę i stawiał kolejny duży krok i tak dalej i tak dalej. W ten sposób jego umysł ma czas na poukładanie myśli, a Dar'mijago nie pozostanie za grupą! Genialne! Teraz tylko przypomnieć sobie o czym myślał...
– A więc czarodziejka sprawiła, że dziesięciu Orków oberwało piorunem? Jak myśli, to był czar Iluzji, Zniszczenia, czy Przemiany? – zapytała Ma'ravadi Do'odirrana.
– Eeh... – stęknął biały kocur – dobrze wiesz, że ledwo znam się na magii, ale było dużo zniszczeń, więc... Zniszczenia?
– Prosta logika Do'odirrana czasami się sprawdza – zachichotała Khajiitka – tak, to musiał być czar Zniszczenia. Do'odirran musi więcej czytać, mało wie.
CZYTASZ
Skyrim: Cukier i Miód
FanfictionKarawana Dro'hasrana przybyła do pogrążonego w wojnie domowej Skyrim z tylko jednego powodu: złoto. Niestety mieszkańcy mroźnej prowincji szukają akurat tego towaru, którego stary handlarz nie ma zamiaru sprzedawać. Sakiewki stają się lżejsze, a nie...