Rozdział 14-b

37 2 0
                                    

Powstrzymał mnie jego oschły szept, przepełniony zawiedzeniem.
-Wyjmij ten paralizator i miejmy to z głowy- wyszeptał
Wzdrygnęłam się od chłodu jego słów i zrobiłam to. Ręka mi się trzęsła, ale go poraziłam. Chłopak zaczął się trząść i opadł na ziemię. Wtedy zza krzaków wyszedł Nathan. Stałam jak wryta, kiedy on wiązał Aleksa. Przerzucił go sobie na plecy i zaniósł niczym worek ziemniaków, a ja szłam za nim patrząc się na niego z niedowierzaniem. Minęliśmy park i weszliśmy do jednego z opuszczonych budynków. Udaliśmy się na samą górę, na dach. Na końcu dachu stał Frank i troje jego ludzi oraz moja najlepsza przyjaciółka. Obie miałyśmy łzy w oczach. Chciałam pobiec i ją uściskać, ale Nathan mnie zatrzymał. Kazał mi zaczekać i zniósł mojego przyjaciela prosto pod nogi Franka. Mężczyzna znów przybrał swój złowieszczy uśmiech. Pogratulował mi i kiwnął do jednego ze swoich ludzi. Miałam nadzieję, że zaraz będę mogła przytulić swoją najlepszą przyjaciółkę. Do końca liczyłam, że poddany Franka rozwiąże Charlotte i puści ją wolno. Dotarło do mnie, iż tak się nie stanie, dopiero gdy dźgnął ją nożem i zepchnął z budynku. Wstrzymałam oddech, dopóki nie usłyszałam huku, który oznaczał, że moja przyjaciółka wylądowała na ziemi.  Podbiegłam do balustrady i uklękłam przy niej wydobywając z siebie niemy krzyk. Nathan położył mi rękę na ramieniu, a ja ją odepchnęłam. Zebrałam ostatki zdrowego rozsądku i sił, i wstałam. Obdarzyłam ich wzrokiem przepełnionym nienawiścią i zwróciłam się do Franka:
-Obiecałeś, że nic jej nie zrobisz! Ty świnio!
Zamachnęłam się, aby uderzyć tego kryminalistę, ale Nathan mnie powstrzymał. Przytulił mnie i przytrzymał, choć waliłam go pięściami i szarpałam się. W końcu poddałam się i rozpłakałam. Nathan spojrzał mi się głęboko w oczy i wyszeptał coś do mnie, ale nie usłyszałam nic przez swój płacz. Wydawało mi się, że jego wargi ułożyły się do słów ,,kocham cię”. Niespodziewanie odwrócił się do bandziorów i szybkim ruchem wyjął nóż zza swojego paska, po czym z błyskawiczną prędkością dźgnął Franka w brzuch tak, że jego słudzy nie zdążyli go osłonić, a on sam opadł na ziemię po tym ciosie. Porywacze rzucili się na Nathana, jak piranie na mięso. Słyszałam jak chłopak krzyczy, abym uciekała. Pozbierałam się na tyle, na ile było to możliwe i zaczęłam uciekać. Chłopak kupował mi czas swoim poświęceniem. Przez moją słabą kondycję, spowodowaną ciążą, nie uciekłam zbyt daleko. Strzelec dogonił mnie i szarpnął mnie za nadgarstek. Potem spojrzał się na mnie z politowaniem. Chciałam wyciągnąć paralizator, ale on mnie uprzedził. Zaczęłam, więc krzyczeć, ale chłopak zasłonił mi usta. W akcie samoobrony ugryzłam go i kopnęłam w czuły punkt, lecz on tylko syknął z bólu. Nie puścił mnie nawet na chwilę.
-Słuchaj! Jestem po twojej stronie!
Przyjrzałam mu się niepewnie. W tej sytuacji nikomu nie można było ufać.
-Jestem przyjacielem Nathana. Poprosił mnie, że w razie konieczności mam cię ukryć.
-Skąd mogę wiedzieć, że to nie kolejne kłamstwa?
-Nie musisz mi ufać, ale powiedz, czy masz jakieś inne wyjście?
Chłopak miał trochę racji. Stojąc blisko niego zdałam sobie sprawy, że jest strasznie młody i być może młodszy ode mnie. Poszłam razem z nim. Strzelec cały czas trzymał mój nadgarstek w obawie, iż ucieknę. Była to słuszna obawa. Zaprowadził mnie do samochodu. Wsiadłam i zapięłam pasy, a następnie ruszyliśmy. Zauważyłam, że opuszczamy miasto. Patrzyłam się przez okno i starałam zapamiętać drogę. Kilka kilometrów dalej zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej. Gdy chłopak wysiadł zapłacić, wzięłam jego telefon i napisałam szybkiego SMS-a do Christophera. Poprosiłam go, aby za zadzwonił na karetkę i podałam mu adres. Liczyłam, że zdążą uratować Charlotte. Chciałam dopisać coś jeszcze, ale nie zdążyłam, bo zauważyłam, że Strzelec wraca. Wysłałam wiadomość i szybko ją usunęłam. Chłopak wsiadając do auta zauważył, iż trzymam jego telefon. Zabrał mi go i po wyruszeniu wyrzucił przez okno. Następny przystanek zrobił w środku lasu. Wysiadł i zmienił tablice rejestracyjne w aucie.  Po jego powrocie zaczęłam się martwić o siebie i moje maleństwo. Jego mina zwiastowała kłopoty. Całą drogę przemilczeliśmy. Trzy godziny później zaparkował samochód w lesie i kazał mi wysiąść. Przeszliśmy pieszo około półtora kilometra i zatrzymaliśmy się przed starym domem pośrodku niczego. Chłopak trzymając mnie wciąż za nadgarstek otworzył drzwi od domu. Dopiero po wejściu do środka i zamknięciu drzwi na klucz puścił mnie. Zaczęłam masować mój nadgarstek, który bolał mnie od jego mocnego uścisku. Strzelec położył swoją torbę na stole i poszedł do pomieszczenia na końcu korytarza. Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, poszłam za nim. Gdy weszłam do pokoju, on akurat nakładał poszewkę na poduszkę. Zerknął na mnie kątem okaz, a potem wrócił do ścielenia łóżka. Rozejrzałam się po pokoju i zauważyłam, że jest tylko jedno.
-Mogę dostać jakiś koc, to położę się na kanapie?
-Ale ty śpisz tutaj.
-Czyli ty śpisz na kanapie?
-Nie.
-To jest tu jeszcze jeden pokój? Ten domek nie wygląda na zbyt duży.
-Nie ma tu drugiego pokoju.
-To będziesz spał na podłodze? Bo nie widzę tu drugiego łóżka.
-Nie. Muszę cię mieć cały czas na oku.
-Czyli nie masz zamiaru spać?
-Jesteś głupia, czy co?! Nie wiem, jakim cudem Nathan z tobą wytrzymywał i nie walną ci kulki w łeb. Ja słucham cię od kilku minut i mam cię już dość. Śpię z tobą, kretynko!
-Ale ja nie będę z tobą spała! Mam męża!
-Jeszcze zobaczymy.
Chłopak podszedł do mnie i pociągnął mnie w stronę łóżka. Był zbyt silny, abym mogła zaprotestować. Szybkim ruchem wyjął z kieszeni kajdanki i przykuł mnie do łóżka, po czym uśmiechnął się zadziornie.
-Teraz nie masz już wyboru.
Moja mina świadcząca o poddaniu poszerzyła jego triumfalny uśmiech.
-A co jeżeli będę chciała do toalety? Wiesz jak często ciężarna kobieta musi chodzić siku?
Strzelec uśmiechnął się szydercza i wskazał placem na wiaderko stojące przy mojej stronie łóżka. Zaśmiałam się ironicznie i spojrzałam na niego z pogardą.
-Nienawidzę cię.
-Nie musimy się lubić. Uwierz mi, jesteś tylko moją kulą u nogi. Gdyby nie obiecał Nathanowi, że się tobą zajmę i uratuję cię, mimo wszystko, to już zapewne byłabyś martwa.
-Skoro taki z ciebie bohater to mnie odkuj.
-Jeszcze czego! Zaczęłabyś mi się pałętać po domu, a może nawet byłabyś na tyle głupia, aby uciec.
-Chociaż zdradź mi swoje imię. Skoro mamy ze sobą przebywać to chcę móc się jakoś do ciebie zwracać.
-Strzelec wystarczy.
-Uduszę cię podczas snu, jeżeli mi nie zdradzisz swojego prawdziwego imienia.
-Spróbuj. Mam bardzo lekki sen i odruchy obronne. Twojemu dziecku raczej by się to nie spodobało.
Warknęłam na niego i usiadłam na łóżko. Pierwszy raz pomyślałam, że ciąża ma złe strony, ponieważ przez nią nie mogłam uciec. Naraziłabym tym swoje maleństwo. Zamyśliłam się, a kiedy wróciłam na ziemię, byłam sama w pokoju. Po kilku minutach Strzelec wrócił z jedzeniem. Położył mi tacę z posiłkiem na łóżku i znowu wyszedł. Odwróciłam się w stronę tacy i starałam się zjeść posiłek, choć sprawiało mi o trudności przez kajdanki. Potem jak na zawołanie chłopak wrócił i zabrał tacę z pustym talerzem. Następnie przyniósł mi szklankę z jakimś sokiem. Wypiłam wszystko i oddałam mu ją. On postawił ją na stoliku nocnym i usiadł obok mnie. Odwróciłam wzrok w drugą stronę. Chłopak położył się na swojej połowie i odwrócił się do mnie plecami. Położyłam się i poszłam spać. Kiedy się obudziłam, zauważyłam rękę Strzelca leżącą na moim brzuchu i szybko ją zwaliłam. Strasznie cisnął mnie pęcherz, ale nie potrafiłam się wysikać wiedzą, że on w każdej chwili może się obudzić. Zbudziłam go i kazałam mu albo wypuścić mnie do toalety, albo opuścić pokój. Na moje szczęści wybrał pierwszą opcję. Rozpiął moje kajdanki i zaprowadził mnie pod same drzwi do łazienki. Potem przyniósł mi ubrania i ręcznik i zostawił pod drzwiami. Kazał mi nie myśleć nawet o ucieczce. Obiecał zrobić śniadanie, a mi powiedział, abym doprowadziła się do porządku. Wzięłam odświeżającą kąpiel i nałożyłam ubrania, które dostałam od niego. Bluzka była na mnie lekko za duża, ale lepszy rydz niż nic. Wrzuciłam moje ciuchy do kosza na pranie i udałam się do kuchni. Chłopak złapał mnie za rękę i przykuł do kaloryfera. Przewróciłam oczami i usiadłam na krześle. Strzelec postawił talerz przede mną i nałożył na niego jajecznicę. Potem podał mi widelec i życzył smacznego. Lekko zażenowana zjadłam posiłek. Później chłopak zostawił mnie na kilka minut samą. Zauważyłam, iż okno w kuchni jest zabite deskami. Zastanawiałam się, dlaczego tak jest.
-Kiedyś była tu strzelanina-odparł na moje pytanie, jakby czytając mi w myślach
-Co to w ogóle za miejsce?
-Dom mojego dzieciństwa-odparł z chłodem
-Musiałeś mieć ciekawe dzieciństwo.
-Było bardzo ciekawe..-westchnął.
-Może opowiesz mi coś o sobie?
-Zero spoufalania się. Nie widzę potrzeby, abyś cokolwiek musiała o mnie wiedzieć.
-W takim razie ja też ci nic nie powiem.
-Nie musisz. Nie żeby mnie to coś interesowało, ale wiem o tobie sporo.
-Niby co?
-Nazywasz się Anastazja Miller. Urodziłam się szesnastego marca w czwartkowy wieczór. Jesteś jedynaczką. Nie masz żadnych zwierząt, choć w dzieciństwie zawsze chciałaś mieć kota lub psa. Twoje przyjaciółki to Melania, Jenny i Charlotta. Na plecach masz tatuaż z pewną datą, która znaczy dla ciebie coś ważnego, ale nikomu nie chcesz powiedzieć, co. Na pewno nie jest to data ślubu, bo zrobiłaś go prawie dwa lata wcześniej. Twój ulubiony kolor to niebieski i kochasz niezapominajki. Spotykałaś się kiedyś z Thomasem. Było to jeszcze przed wypadkiem, w którym straciłaś pamięć. Twój ojciec ma własną firmę.-zastanowił się chwilę- No i spotykałaś się około rok z Remigiuszem, który ma córkę Lucy, która tak naprawdę jest jego siostrzenicą. Twoim mężem jest Christopher. A no i bym zapomniał, że nie wiesz kto jest ojcem dziecka. Mam coś jeszcze dodać?
-Nie. Wystarczy. Skąd ty to wszystko wiesz?
-Przyjaźnię się bardzo długo z Nathanem. Wystarczająco długo, aby to wszystko wiedzieć. Chłopak ma bzika na twoim punkcie i często o tobie nawija.
-Strzelcu, mógłbyś rozkuć? Obiecuję, że nie ucieknę.
-Nie nazywaj mnie po mojej ksywie z gangu. Nie rozkuje cię.
-To jak mam cię nazywać?
-Nijak. Nie musisz nadawać mi nazwy. Nie jestem rzeczą, ani zwierzątkiem. Mów mi na ty.
Przewróciłam oczami i podsumowałam sobie w głowie fakty o przyjacielu Nathana. Wiedziałam, że przyjaźnili się długo i należą do tego samego gangu, a także że miał ciężkie dzieciństwo w tym domu. Mogłabym dodać, że był także bezczelny i nieufny. Nie dało się zaprzeczyć, iż nie przepadał za moim towarzystwem. Chłopak przerwał moje rozważania i rozkuł kajdanki. Znowu złapał mnie za nadgarstek i zaciągnął do pokoju. Wręcz wepchnął mnie do niego, a następnie zamknął drzwi na klucz. Głęboko westchnęłam i usiadłam na łóżku. Znalazłam nawet jeden pozytyw z tej sytuacji, mianowicie nie przykuł mnie do łóżka. Rozmasowałam swój nadgarstek i położyłam się. Nie miałam żadnych pomysłów na jakiekolwiek zajęcie. Z nudów liczyłam plamy na suficie.

Obiecaj miOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz