11. Mikołaj.

3.1K 260 48
                                    

Dzień: 17 Grudnia

Po domu rozniósł się pisk, kiedy Harry w końcu złapał Kaia, który uciekał przed założeniem czapki. Louis kręcił na zachowanie małego głową, nie wiedział co wstąpiło w jego syna.

- Hej, bo nie pójdziemy na spotkanie z mikołajem - zagroził brunet, ubierając synkowi czapkę i wiążąc szalik.

- Ale ciałem tate, mam tate, nie cem więcej - wytłumaczył chłopiec. Nie chciał by Mikołaj tracił na niego czas, skoro spełniło się jego marzenie. Inne chyba mogły poczekać. Kto wie, był tylko dzieckiem.

- Ale będą tam pierniczki - wtrącił się Louis.

Chcieli tylko zabawy i szczęścia dla małego. W końcu byli gotowi i wyszli z domu, Harry trzymał rączkę Kaia, wolnym krokiem szli czekając na Louisa. Postanowili tego dnia się przejść do pobliskiej galerii handlowej. Było naprawdę chłodno i to była prawdziwa zima, na ulicach były już świąteczne ozdoby, także niektóre domy były przystrojone. To wszystko dodawało świątecznego klimatu.

- Dobrze, że dwa lata temu zawiesiłem lampki i nie zdjąłem...

- W przyszłym roku wymyślimy coś lepszego... - rzucił brunet, ściskając dłoń Louisa w swojej.

- Tatuś ciągle będzie z nami? - chłopiec mruknął z nadzieją.

- Tatuś już zawsze będzie z wami - odezwał się Styles  z siłą w głosie.

- Zawsze, to długo - Louis z delikatnym uśmiechem spojrzał na pierścionek.

- Idealny czas... - spojrzał na Louisa, a potem na biżuterię na jego palcu.

- Prawda.

Mały dopiero po chwili marudził, że zimno i chce na rączki. Wytrzymał dłużej niż myśleli dorośli. Co było cudem, widocznie chłopiec był zafascynowany tym wszystkim.

- A nie chciałeś czapki, co? - Styles wziął chłopca na ręce, to był jego odruch. Kochał czuć ciężar swojego pierworodnego.

-Kocham - powiedział niewinnie z iskierkami w oczach. Byli niemal pewni, że mały będzie takim psotnikiem jak jego mama.

- Tatuś też kocha - uśmiechnął się, po czym dla wygody usadził chłopca na ramionach.

- Harry, tylko uważaj na niego - Louis jako matka bardzo się przejmował.

- Spokojnie, trzymam go - odparł, kładąc dłonie, które ścisnął na nogach chłopca.

Przeszli kolejną  ulicę, nim trafili na dzielnicę zakupów. Harry krzywił się trochę, kiedy mały rozglądał się przy okazji szarpiąc za jego loki. Może powinien ściąć włosy, ale za bardzo je uwielbiał. Do tego Louis potrafił zrobić przy zabawie nimi, z niego niezły bałagan.

- To tutaj - odetchnął zadowolony Louis, pokazując na wielki baner przy galerii.

Styles zdjął chłopca z ramion i delikatnie odstawił go na podłoże. Kai chciał już wejść sam do środka, ale zatrzymały go ręce mamy. Wydął wargę, jednak posłuchał się rodzica.

- Kai Tomlinson - szatyn mówił srogim tonem - My z tatą nie chcemy cię zgubić, a tu jest dużo  ludzi.

- Praszam... - powiedział chłopiec ze skruchą.

- Po prostu się nas słuchaj - poprosił.

Kai tylko pokiwał głową i grzecznie szedł tuż koło mamy. Harry odnalazł prędko wzrokiem miejsce, gdzie była długa kolejka, mikołaj i jego elfy. Wszystko było aż ustrojone z lekką przesadą.

Be our santa/ larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz