(Perspektywa Connora)
(...)
Czekaliśmy z porucznikiem już naprawdę długo. Nie mogłem się uspokoić, czułem w sobie coś dziwnego. Trudno mi było usiedzieć w miejscu, a jednocześnie nie chciałem nigdzie iść. Moje myśli błądziły tylko wokół jednej chwili. Kiedy zobaczyłem jak Sarah upada i jest ranna, coś we mnie pękło. Powinienem ją zignorować i za wszelką cenę łapać defekty, tak nakazywał mi program. Ale nie umiałem jej nie pomóc. Nie interesowało mnie wtedy co będzie z tymi androidami. Bałem się, że mogło jej się coś stać.
Nie rozumiem tego. Dlaczego ciągle o niej myśle? Czemu kiedy tylko ją widzę, czuje jak wzrasta we mnie poziom stresu? Kim ona dla mnie jest? Wiem. Jest moją partnerką w śledztwie. Potrzebuje jej, aby ukończyć moją misje. To jest jedyne słuszne wytłumaczenie. Tak powinno być i tak jest.
W tym momencie wyszła do nas pielęgniarka. Razem z porucznikiem raptownie zerwaliśmy się z miejsc.
-Co z moją córką?- zapytał Hank
-Spokojnie, panie Anerson.- uspokoiła go kobieta- Jest w stanie stabilnym. Zaszyliśmy ranę i wszystko powinno być dobrze.
-Nie doszło do wstrząsu mózgu? Mówiła, że chce jej się spać.- dopytywał Connor
-Na szczęście nie.- powiedziała pielęgniarka- To było pewnie spowodowane przemęczeniem. Jednak na wszelki wypadek, zostanie u nas na noc na obserwacji.
Odetchnąłem z ulgą po usłyszeniu jej słów.
-Mogę ją zobaczyć?- zapytał porucznik
-Oczywiście.- odpowiedziała kobieta- Ale lepiej by było gdyby android, jednak został w poczekalni.
Rozumiałem dlaczego tak musi być. Jestem przecież tylko maszyną, nie jestem dla niej nikim bliskim. Tak właśnie powinno być, jednak...
-Connor, poczekasz tu na mnie?- zapytał mnie porucznik
-Oczywiście, poruczniku.- odpowiedziałem
Mężczyzna nic już więcej nie mówiąc udał się za pielęgniarką do sali gdzie leżała Sarah.
Usiadłem ponownie na krześle i zacząłem rozmyślać. W pewnej chwili poczułem, że Amanda mnie wzywa. Postanowiłem, że moge z nią porozmawiać, dopóki Hank nie wróci.
(...)
Znalazłem się w pięknym nowoczesnym, ale za razem naturalnym ogrodzie. Zobaczyłem Amandę zajmującą się różami. Podszedłem do niej.
-Witaj, Connor.- powiedziała kiedy mnie zauważyła
-Witaj, Amando.- powiedziałem- Wzywałaś mnie?
-Tak. Musimy porozmawiać.- wyjaśniła
Spojrzałem na nią, jednocześnie okazując jej, że może mówić.
-Mogłeś złapać te defekty w klubie "Eden", ale tego nie zrobiłeś. Zamiast tego pobiegłeś pomóc córce porucznika. Dlaczego?- zapytała z mrożącym krew w żyłach spojrzeniem
Chwilę zastanawiałem się nad tym jaka odpowiedź, będzie odpowiednia. Postanowiłem na razie nie wyjawiać moich prawdziwych myśli.
-Uznałem, że tak będzie lepiej. Gdybym strzelił, androidy na nic by się nie zdały. Potrzebujemy ich żywych.- wyjaśniłem
-Jak wyglądają twoje relacje z tą dziewczyną?- zapytała kobieta
-Ja... jest moją partnerką w śledztwie. To wszystko co może nas łączyć.- odpowiedziałem
CZYTASZ
DWA ŚWIATY, JEDNO ŁĄCZĄCE UCZUCIE | D:BH | CONNOR FF
Fanfiction"-Przepraszam? Podskoczyłam przestraszona i spojrzałam się w kierunku, z którego usłyszałam głos. Ujrzałam przed sobą dobrze zbudowanego mężczyznę o cudnych czekoladowych oczach. No nie powiem, był całkiem przystojny. Miał taką nieskazitelną twarz...