Epilog

316 23 9
                                    

Siedzę w kawiarni nie daleko mieszkania Agnes.

Przecieram oczy, wiedząc, że mi się udało i dostrzymałem umowy.

Teraz jak na to patrze można nazwać mnie śmiało dupkiem. Uwiodłem dziewczynę by... By pomóc spełnić obietnice daną jej rodzicom.

- Witaj, Luke.- słyszę głos znajomej mojej matki.

Od razu patrze na nią i na jej męża, którzy dosiadają się do mojego stolika.

- Dzień dobry.- wzdycham.

Przez chwilę żadno z naszej trójki się nie odzywa. Jedynym wyjątkiem jest moment gdy przychodzi do nas kelner by zebrać zamówienia.

- No więc...- odzywa się ojciec Agnes, a ja od razu na niego patrzę - Jak ci się to udało?

- Szczerze? Nie mam pojęcia. Na początku starałem jej się pokazać, że pomoc innej osoby może przynieść jakieś skutki. Potem jednak sama się przekonała, że to nie daje zbyt dużych postępów. W końcu jakoś udało mi się ją przekonać do tego odwyku.

- Nie masz pojęcia jak jesteśmy ci wdzięczni.- powiedziała jej matka, podając mi kopertę - Tak jak się umawialiśmy.

- Nie chce ich. Czuje się podle, że musiałem zrobić coś takiego. - czuje na sobie ich zdziwione spojrzenia.

- Ale...- zaczyna jej matka.

- Państwo nie zdają sobie chyba sprawy, że państwa dziecko nie tylko ma problem alkoholowy, który tylko państwo widzą. To mądra dziewczyna, która czuje się przez państwa nie kochana. Czuje się jak pies wyrzucony na ulicę.

- Luke, to nie tak.

- A jak?- patrze na nich - Wynajeli mnie państwo bym jej uświadomił, że jedynym wyjściem jest odwyk. Nie zastanowili się jednak państwo, że mogą tam pojawić się uczucia? Mówiąc po krótce... Agnes się we mnie zakochała, ufała mi na tyle by pozwolić się dotknąć.

- Co masz przez to na myśli?

- Wiecie w ogóle państwo czemu zaczęła pić?

Rodzice Agnes spojrzeli tylko na siebie, a za chwilę na mnie.

- Przez miłość, w którą obecnie ją państwo wpędzili by osiągnąć swój cel. Agnes ma potworny problem z zaufaniem i będzie miała większy, gdy za trzy miesiące stamtąd wyjdzie i będę musiał jej powiedzieć "Wiesz co? Twoi rodzice poprosili mnie bym im pomógł, ale spoko. Wszystko jest ok.". Nie pomyśleli państwo o jej uczuciach, a to najważniejsze to przez nie stoczyła się na dno.

- Przecież nie musisz jej mówić, że cię wynajeliśmy...

- A wiedzą państwo, że wtedy ewentualne rozstanie się ze mną, będzie miało takie same skutki i doprowadzi do tego samego?

- Możesz mówić jaśniej?

- Agnes się we mnie zakochała...

- A ty?- dziwi mnie pytanie matki dziewczyny. Od razu patrze na nią zdziwiony - A ty, Luke, coś czujesz?

- Ja... Nie wiem.

- Może pora zastanowić się nad własnymi uczuciami, a nie uczuciami Agnes?- mówi ojciec brunetki ponownie podsuwając mi kopertę z pieniędzmi.

*Trzy miesiące później*

Stoję oparty o swoje auto i pale papierosa uważnie rozglądając się za brunetką, której nie widziałem trzy miesiące.

Po chwili na horyzoncie pojawia się ktoś przypominający ją.

Lekki uśmiech na twarzy i nieco większa waga ciała, przez co nie przypomina wieszaka.

Gdyby nie ciemne, niemal jak węgiel, oczy to bym jej nie poznał.

Zdejmuje okulary przeciwsłoneczne z nosa i odbijam się od auta. Dziewczyna dostrzega mnie i się szerzej uśmiecha. Wbiega w moje ramiona, a ją mocno tule, pokazując tym samym jak cholernie bardzo tęskniłem.

- Luke.- to pierwsze co pada z jej ust.

Czuje jak zaciska palce na mojej koszulce.

Po chwili odsuwa się i spogląda uważnie w moje oczy. Łapie moją twarz w dłonie nadal uważnie patrząc w moje oczy.

- Są takie jak pamiętam. Błękitne...- przerywam jej.

- Twoje za to wydają się ciemniejsze.- uśmiecham się, a ona wywraca oczami - Chodź. Musimy jechać w jedno miejsce.- otwieram drzwi od strony pasażera.

- Gdzie?- pyta.

- Zobaczysz.

*Jakiś czas później*

Wprowadzam Agnes do pustego apartamentu z pięknym widokiem.

Dziewczyna ma zasłonięte oczy, więc gdy wchodzimy zdejmuje jej opaske z oczu.

- Jak ci się podoba?- pytam, a ona stoi z otwartymi ustami.

- To...

- To nasz nowy dom, Agnes. Urządzimy go jak będziesz chciała. W końcu skoro zaczynasz nowe życie, bez alkoholu, to wypada rozpocząć je w nowym miejscu...

- Kocham Cię.- odwraca się do mnie przodem, a ja czuję jej stęsknione usta na swoich. Pocałunek jest Zachłanny, nasze oddechu mieszaja się ze sobą.

Przypieram brunetkę do ściany i odrywam się od niej.

- Ja ciebie też kocham.

Nigdy nie podejrzewałem, że powiem to do kogokolwiek szczerze, będąc w stu procentach tego pewny. Trzy miesiące pokazały mi, że na prawdę ją kocham.

Szalałem z tęsknoty. Nie potrafiłem myśleć o niczym innym.

A co chodzi o sprawę z jej rodzicami... Mam nadzieje, że nigdy się nie dowie. W końcu to dzięki nim jesteśmy razem...

/Agnes/

Kolor jego oczu, chodź spokojny, niczym uśpione morze, dał mi cholerną nadzieje, ze może być dobrze i, że osiągnę swój cel. To wszystko widziałam w jego nieskazitelnie niebieskich slepiach, które pokazywały jeszcze pewne uczucie - miłość.
Tylko gdy na mnie patrzył jego oczy jaśniały i zaczynały się błulyszczeć niczym diament, który później, w przyszłości, zaczął zdobić mój palec.

---

Zaskoczeni epilogiem?
Co wam się podobało w tym opowiadaniu, a co nie?

Czekam na wasze opinie gdyż będą mi one bardzo pomocne do dalszego rozwoju w pisaniu :)

Dziękuję, że byliście i to czytaliście. Za niedługo powstanie krótka kontynuacja, ale kiedy dokładnie? Nie wiem.

Podsumowanie:
Wyświetlenia: 1440
Gwiazdki: 346
Komentarze: 97

Jeszcze raz dziękuję

The Blue of his eyes || L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz