02/12

202 17 1
                                    

To znowu ja, znowu tutaj. W sumie to dziwne jakby pisał to ktoś inny... Ale nie o tym chciałem pisać.

Dzisiaj od rana miałem podły nastrój. Marzyłem o tym by zostać w łóżku do końca dnia i nie ruszać się spod kołdry. Każdy czasem ma taki dzień, prawda? No właśnie, dzisiaj to byłem ja. Jednak tuż po tym jak wyłączyłem budzik, żeby przespać kolejne godziny uświadomiłem sobie, że mam przecież test z algebry, na którym chcąc-niechcąc musiałem się pojawić.

Zwlokłem się z łóżka i w ten sposób znalazłem się w szkole, marząc tylko o tym, żeby z niej wyjść. To nie tak, że nie lubię szkoły, jest całkiem znośna. Chyba że jest poniedziałek albo mam jakiś egzamin. Wtedy jest niczym zło nieczyste.

Ale z drugiej strony ty też tam jesteś. Przemykasz między tymi wszystkimi uczniami, z tym swoim uśmiechem i świecącymi oczami. Idziesz dumnym krokiem przez korytarz i rozsiewasz tą swoją dobrą energię dookoła.

Mówiłem Ci już, że lubię twój uśmiech? Jezu, oczywiście, że ci nie mówiłem, skoro nawet ze sobą nie rozmawiamy... czasem o tym zapominam, wybacz.

Ale wracając do meritum: naprawdę lubię twój uśmiech. Jest taki... ładny, a kiedy śmiejesz się tak szczerze, tak że prawie zamykają ci się oczy jesteś jeszcze ładniejszy niż normalnie. Dzisiaj tak właśnie się śmiałeś. Na stołówce, kilka stolików ode mnie.

I miałeś tą żółtą koszulkę, przez co wyglądałeś jak słońce. Takie małe słoneczko, które wychodzi gdzieś zza chmur i poprawia ludziom dzień. Tu, w Anglii gdy kończy się lato nie ma zbyt dużo okazji żeby nacieszyć się promieniami, więc dobrze mieć takie prywatne w szkole.

Teraz tak myślę, że nigdy nie widziałem Cię smutnego. Nie umiem sobie nawet tego wyobrazić, nie chcę sobie tego wyobrażać. Smutek do Ciebie nie pasuje. Nie mówię, że do innych pasuje, ale ty zostałeś stworzony do niesienia radości innym. Nie wiem jak to robisz, ale w tej szkole przyda się taki pozytywny akcent. Ba! On się przyda światu!

Oprócz Twojego uśmiechu najbardziej lubię jednak twoje oczy. Nigdy nie spotkałem takiego koloru. Do czasu, aż pierwszy raz Cię zobaczyłem nie wiedziałem, że taki odcień niebieskiego w ogóle istnieje.

Gdybym miał go opisać to zajęłoby mi to pewnie lata. To nie jest kolor nieba, ani w bezchmurny dzień, ani w pochmurny. Oceanu też nie. Nawet tych najładniejszych lagun. Wszystkie ładnie kojarzące mi się niebieskie są niczym w porównaniu z twoimi oczami

Jednak w twoich oczach jest jeszcze coś i to chyba jest jeszcze bardziej wyjątkowe od koloru. Nieważne na kogo patrzysz, z kim rozmawiasz, zawsze robisz to z takim dobrem, z taką szczerością. To jest w tobie wyjątkowe, bo mimo że nie znasz człowieka to ty i tak jesteś dla niego miły.

Brzmię jak naćpany pisząc takie słowa. Trochę jak poeta, ale daleko mi do takich. Myślę że bardziej jestem jak nienormalny i  podejrzewam, że gdybyś to czytał za takiego byś mnie uznał. A zaraz po tym poprosił o zakaz zbliżania.

Chyba będę już kończyć, bo patrząc na zegarek, nie wiem jak będę jutro funkcjonował. Także do jutra.

C.

500 steps to you | l.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz