03/12

162 16 4
                                    

Hej, witam Cię w ten jakże ponury dzień. Dlaczego ponury? Myślę, że skoro masz oczy to doskonałe wiesz, dlaczego. Odkąd tylko otworzyłem rano powieki z nieba padał deszcz i nie zanosiło się na to, że przestanie.

Ogólnie to lubię deszcz, jeśli siedzę w swoim pokoju przy oknie z kubkiem herbaty to nawet bardzo lubię. Gdy byłem mały obserwowałem krople na oknie i zakładałem się sam ze sobą, która szybciej spłynie w dół. Trochę wstyd się przyznać, bo czasem nadal to robię, ale nie mów nikomu, okej?

Jednak gdy w tym samym momencie wiem, że czeka mnie podróż do szkoły, to woda lecąca z góry nie cieszy mnie już tak bardzo. Mimo że ubrałem grubą przeciwdeszczową kurtkę to do szkoły i tak dotarłem przemoczony do suchej nitki. Było mi zimno, mokro i potrzebowałem gorącej herbaty, ale zamiast tego udałem się na historię. Nie jest to mój ulubiony przedmiot, ale przynajmniej można sobie posiedzieć, pomyśleć o życiu, internet przejrzeć.

Nie mogłem Cię dzisiaj znaleźć, ale tuż przed przerwą na lunch usłyszałem twój śmiech za mną. Zmroziło mnie, bo był ZBYT blisko. Nie lubię przebywać tak niedaleko ciebie, bo mam wrażenie, że mógłbyś czytać ze mnie, jak z otwartej książki. Gdyby nie mój przyjaciel to pewnie stałbym tam jak kołek, nie zwracając uwagi na to że stoję na środku korytarza. Niemalże siłą zaciągnął mnie na stołówkę i posadził na krześle.

Przez całą przerwę śniadaniową nie spojrzałem na ciebie, nawet nie próbowałem. Jasne, że rozmawiałem ze znajomymi, ale na mojej twarzy ciągle majaczył uśmiech, gdy za plecami słyszałem twój śmiech.

Teraz siedząc już u siebie w pokoju pod grubym kocem zastanawiam się, co by było, gdybym wtedy odwrócił się i powiedział ci "Cześć". Odpowiedziałbyś mi? Uśmiechnął się? Może rozmawialibyśmy w czasie przerwy, siedząc przy jednym stoliku, ale stchórzyłem. Jak zawsze zresztą. Nie czuję się na siłach, żeby odbyć z Tobą normalną rozmowę, jak człowiek z człowiekiem. Ja nawet nie jestem pewny czy kiedykolwiek będę w stanie!

To wszystko twoja wina! Wszystko przez to, jak onieśmielający jesteś! Chodzisz po tym swoim korytarzu, z tym swoim uśmiechem, obdarzając każdego spojrzeniem i to jest bardzo nie fair! Nie możesz być jak wszyscy inni? Chociaż nie, cofam to! Nie bądź jak oni. Taki jaki jesteś, jesteś najlepszy, jedny w swoim rodzaju. Takiego chciałbym Cię poznać.

A nawiązując do tego co pisałem ostatnio, to dzisiaj, pomimo nieciekawej pogody ty i tak błyszczałeś. Nadal niczym słoneczko w najbardziej słoneczny dzien. W Kalifornii albo nie wiem, na Hawajach. Otaczałeś ludzi swoją niewidzialną dobrą energią niczym ochronną tarczą przed smutkiem. Jak ty to robisz, że człowiek stoi po drugiej stronie korytarza, a i tak zauważa twój uśmiech i sam się uśmiecha? Ja tak mam.

Chciałabym jeszcze coś tutaj napisać, być może coś głębokiego, takiego że zaparłoby mi dech w piersi, ale nie nadaję się do tego, to po pierwsze, a po drugie mam na jutro projekt do oddania, a jestem głęboko w nicości jeśli o niego chodzi. Trzymaj kciuki, żeby nie poszło mi tak źle, jak myślę, że pójdzie. Do jutra.

C.

500 steps to you | l.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz