O osobliwym zdarzeniu, które miało miejsce w moim rodzinnym mieście nigdy nikomu nie wspominałem, gdyż uważam, że nie daje ono odpowiedzi takiej jaka być powinna. Może moja wyobraźnia sama stworzyła enigmatyczny twór bądź właśnie to twór jest iluzją lub niezwykłym istnieniem, stającym się równocześnie zwykłą codziennością i przez to będącą tworem niedostrzegalnym dla ludzi z przeciętną wyobraźnią.
Słońce tego dnia swobodnie przeplatało się z chmurami. Za oknem widać było kamienistą dróżkę, przy której dumnie rósł rząd młodych żywotników a przy których wiekowa brzoza odpoczywała szumiąc liśćmi, lecz to nie opowieść o brzozie, a opowieść o tym co przy niej się znajdowało.
W trawie spoczywał kształt kojarzący się z czymś co już dobrze znam, lecz sam nie wiedziałem czym to jest konkretnie. Tajemniczy twór na pierwszy rzut oka kształtem przypominał kule opasaną brązowymi odcieniami ale przy większym skupieniu zamiast kuli dostrzegałem bagaż, który dawał poczucie skrywania w sobie nieznanego, jednak nie to wzbudziło we mnie przestrach a widmowe kontury twarzy wykrzesujące się z osobliwego kształtu. Przez kilka dni z ciekawości zdarzało mi się podchodzić do okna i zerkać czy osobliwy kształt nadal spoczywa na swoim miejscu. Chęć zbadania osobliwego kształtu bym przekonał się czym ono jest w rzeczywistości odkładałem z jednego dnia na następny, aż obiekt pewnego razu przepadł. Do tej pory nie wiem czym był owy kształt i jak się rozpłynął. A może te wszystkie tajemnicze, niewyjaśnione kształty to tylko niewinne żarciki istot, których nigdy nie ujrzymy?