Może Ty mi powiesz co się dzisiaj, do cholery, wydarzyło? Dlaczego ja? Przecież to jest... nielogiczne przynajmniej!
Poszedłem dzisiaj na waszą próbę, żeby złapać nauczycielkę i jak tylko się tam pojawiłem, idąc najciszej jak potrafię, żeby nikomu nie przeszkodzić, stanąłem nagle jak wryty. Stałeś tam, na środku sceny i czytałeś swoją rolę. A ja? Stałem tam jak zahipnotyzowany, wpatrując się w Ciebie, dopóki pani Dupont mnie nie zauważył i zawołała swoim radosnym głosem. Gdy tylko powiedziała "Harry Styles!" przerwałeś swój tekst i spojrzałeś na mnie.
O mój Boże!
Spojrzałeś na mnie i UŚMIECHNĄŁEŚ SIĘ!
Spaliłem takiego buraka, że nawet nie chcę myśleć o tym, jak fatalnie wyglądałem w tamtym momencie. Podejrzewam, że nadal bym tam stał, gdyby kobieta nie stanęła metr ode mnie, zasłaniając tym samym widok ciebie.
Czy ty wiesz co ona powiedziała? Oczywiście, że wiesz, jesteś jej oczkiem w głowie! Wiesz o wszystkim co ta kobieta planuje, ale dlaczego ja? Ja, człowiek, który jedyny występ zaliczył w wieku sześciu lat w czasie urodzin mamy, paradując po domu w jej staniku, mam zaśpiewać na waszym pieprzonym spektaklu świątecznym! I to na samym początku.
To nieodpowiedzialne i nieprzemyślane. Nie powinno się brać kogoś tak nieprzygotowanego do tak ważnego zadania. Przykro mi, ale nie.
To przynajmniej miałem zamiar powiedzieć, dopóki nie zeskoczyłeś ze sceny i nie stanąłeś obok niej. Stałeś tam, kilkanaście centymetrów ode mnie i to nie przez przypadek, patrzyłeś na mnie i uśmiechałeś się, a ja czułem jakbym miał tam paść jak długi.
I to wcale nie tak, że z minuty na minutę było coraz lepiej, bo przyzwyczajałem się do twojej obecności. Potem się odezwałeś!
Do mnie!
"Cześć. Harry, tak?"
I to był koniec, przepadłem z kretesem i wygląda na to, że nie podniosę się tak łatwo.
I co ja wtedy zrobiłem? Jak kaleka pokiwałem głową, patrząc jak mój cholerny crush dowiaduje się o moim istnieniu.
Moje imię nigdy nie brzmiało tak, jak wtedy z Twoich ust. Poczułem, jak wnętrzności przewracają mi się w brzuchu.
I po raz kolejny mogę zrzucić wszystko na ciebie, bo gdy tylko pani Dupont zapytała czy się zgadzam, nie myślałem wtedy logicznie. Byłeś tak piękny, że nie wiedziałem co ona do mnie mówi.
Zgodziłem się wystąpić w waszym spektaklu. Z Tobą. Przebywać z Tobą na próbach dwa razy w tygodniu. Jak ja mam to przeżyć? Przecież nie mam tylu koszul!
Już, już miałem się popłakać i uciec zrozpaczony, gdy po raz kolejny się odezwałeś. Powiedziałeś, że się cieszysz i nie możesz się doczekać! Ty!
Chyba mam jakiś zawał. Możliwe też, że po prostu już nie żyję. Umarłem tam przy tej scenie u twych stóp jak u Shakespeare'a.
Romeo! Czemuż ty jesteś Romeo?
Na szczęście (albo i nie) zanim kobieta zaczęła przekazywać mi ważniejsze informacje, musiałeś odebrać telefon, a ja odetchnąłem i uświadomiłem sobie na co się zgodziłem. Jeszcze nie wiem, jak ja to przeżyję. Nie wyobrażam sobie tych trzech tygodni.
Dzień o którym marzyłem odkąd cię zobaczyłem, był katastrofą, ale spokojnie, jest jeszcze jutro. I pojutrze! Całe życie. Znasz moje imię, mogę umierać.
C.
CZYTASZ
500 steps to you | l.s.
FanfictionC. codziennie od pisze list do chłopaka, który mu się podoba, ale nigdy go nie wysyła, składa kartkę i chowa do pudełka w szufladzie. A każdy z tych listów ma dokładnie 500 słów. "A Ty stałeś tam, stałeś lekko zgarbiony na środku i patrzyłeś tylko n...