zaśnieżoną ulicą

231 30 11
                                    

     Szedłem powoli zaśnieżonymi ulicami Sztokholmu. Chciałem kupić mojemu przyjacielowi, Tino, prezent. Zobaczyłem sklep z upominkami po drugiej stronie ulicy. Wszedłem na pasy. Nie zauważyłem jednak samochodu jadącego po drodze. Kierowca nie zdążył wyhamować; pojazd uderzył we mnie z ogromną siłą. Upadłem na ziemię. Poczułem okropny ból w całym ciele, jakby ktoś nagle zmiażdżył mi kości. Nie wiedziałem kompletnie, co się dzieje. Byłem zszokowany. Rozejrzałem się dookoła. Leżałem w plamie krwi, która z każdą chwilą się powiększała. Wokół mnie zaczęli zbierać się ludzie. Wysoka, ciemnowłosa kobieta wyciągnęła telefon i zadzwoniła po pogotowie. Po kilkunastu minutach karetka przyjechała. Ratownicy zabrali mnie do pojazdu. Pojechaliśmy do szpitala.

     Miałem otwarte złamanie lewej ręki, nogi oraz mnóstwo siniaków i zadrapań. Przez moją klatkę piersiową przebiegała długa rana wymagająca szycia. Z powodu uszkodzenia ręki musiałem przejść operację. Dzień po niej odwiedził mnie Tino:

- Cześć, Ber! Nic ci nie jest? - do sali wbiegł chłopak.

- Tino...

- Jak się czujesz? - zapytał zmartwiony Fin.

- Coraz lepiej. Chciałbym już stąd wyjść...

- Musisz jeszcze trochę posiedzieć, w końcu potrącił cię samochód!

- Wiem.

     Przez następną godzinę wesoło rozmawialiśmy. Po tym czasie Fin pożegnał się ze mną mówiąc, że powinien już iść, bo musi załatwić kilka ważnych spraw.

     Tino odwiedzał mnie codziennie. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym spędzając czas w swoim towarzystwie.

~*~

Były mikołajki. Leżałem w łóżku czekając na mojego przyjaciela. Po jakimś czasie ten przyszedł do mnie trzymając w rękach prezent.

- Cześć! - zawołał radośnie.

- Witaj.

- Mam dla ciebie prezent! - blondyn wręczył mi pudełko.

- Dziękuję, otworzę później.

- Dobra. Jak ci mija dzień?

- Jak zwykle. Nudzi mi się. A tobie?

- Jest super! - chłopak wykrzyknął uradowany.

- Cieszę się.

     Fin zaczął opowiadać mi jakąś historię, ale ja zamiast słuchać, skupiłem się na jednej myśli.

     Tino, kocham cię najbardziej na świecie i mam zamiar teraz ci o tym powiedzieć. 

     Prawą ręką przysunąłem do siebie niżeszego i wyszeptałem:

- Kocham cię...

     Chłopak odsunął się zarumieniony.

- Jak to...?

     Berwaldzie Oxenstiena, jesteś pieprzonym debilem.

- Przepraszam... Nie zrozum mnie źle, po prostu to nie ode mnie zależy...

- Szwedku... Ja ciebie też...

     Fin przysunął się do mnie i złączył nasze usta w delikatnym pocałunku, któremu daleko było do tych prawdziwych, rodem z filmów. Po kilkunastu sekundach odsunęliśmy się od siebie. Nadal czułem jednak motylki w brzuchu.

- P-powinienem już iść... Pa. - zarumieniony blondyn pośpiesznie wyszedł z sali.

~*~

     Bawiłem się klockami z Peterem, chłopcem adoptowanym przez nas dwa lata temu.

- Zaraz przyjdę, idę na chwilę do Tino.

- Okej. - blondyn uśmiechnął się.

     Wstałem z podłogi i skierowałem się do kuchni, gdzie mój narzeczony przyrządzał jedną ze świątecznych potraw. Stał przy blacie plecami do mnie. Podszedłem do niego i objąłem go.

- Niedawno minęły trzy lata od kiedy jesteśmy parą, wiesz? - mruknąłem.

- Wiem, szybko ten czas mija, nie?

- Mhm...

- Tato, chodź, zobacz! - usłyszałem wołanie mojego syna.

     Wróciłem do pokoju i kontynuowałem zabawę z Peterem, słuchając przy tym świątecznych piosenek.

     Kocham święta.

~*~

zaśnieżoną ulicą • sufinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz