08/12

105 15 0
                                    

To już. Pierwsza próba za mną, w sumie to twoja próba, bo co do mnie to nadal nawet nie zająłem miejsca na scenie. Ale nie przeszkadza mi to, chyba lepiej, bo jeszcze nie wiem, jak zniosę śpiewanie przed Tobą.

Ale dlaczego ja pisze o jakiś pierdołach, skoro dzisiaj przeżyłem największy szok w swoim życiu. Jejku...

Nie widziałem Cię w szkole na żadnej przerwie i już myślałem, że po prostu Cię nie ma, ale wtedy przyszedłem na próbę i zobaczyłem Ciebie. Siedzącego po turecku na podłodze z kartkami porozrzucanymi dookoła i ołówkiem między wargami. Wtedy przez myśl przeszło mi tylko, jaki jesteś uroczy i jak seksownie musiałbyś wyglądać z papierosem w ustach.

Stałem tam przy wejściu i nigdzie nie widziałem Pani Dupont, więc nie bardzo wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Nie chciałem naruszać w żaden sposób waszej prywatności czy coś. A potem usłyszałem jak mnie wołasz. Po imieniu. Żebym przyszedł do Ciebie.

Na wszelki wypadek rozejrzałem się, ale byłem tam tylko ja. Musiałeś mówić do mnie. Mówiłeś! I zapamiętałeś moje imię! Nawet sobie nie wyobrażasz jak się poczułem.

Rano odbyłem jednak długą rozmowę z moim przyjacielem, który uświadomił mi jak debilnie muszę wyglądać, gdy ślinię się patrząc na ciebie, więc wtedy wziąłem głęboki wdech i po prostu podszedłem do Ciebie. Usiadłem obok na podłodze i skrzyżowałem nogi w kolanach.

I ten twój uśmiech... ludzie powinni pisać o nim pieśni pochwalne!

Złożyłeś kartki na boku i zagadałeś. O pierdoły. Mnie. Ty. Jezu.

Pierwszy raz chciałem powiedzieć tyle rzeczy, ale jedyne co wydobywało się z moich ust to jednowyrazowe odpowiedzi. Czasem przerywane słowami "A ty?".

W sumie nie wiem ile tak siedzieliśmy dopóki nie zacząłeś tematu, dla którego tam byłem. Powiedziałeś, że chyba znalazłeś idealną piosenkę. Powiedziałeś nawet tytuł, ale nic mi to nie mówiło.

Poklepałeś miejsce obok siebie, szukając w torbie słuchawek i podłączając je do swojego telefonu, a ja obserwowałem tylko twoje ruchy. "Chodź, na słuchawkach brzmi lepiej".

I usiadłem z Tobą ramię w ramię. Podałeś mi jedną słuchawkę. Druga wziąłeś ty. I siedzieliśmy tak, jakbyśmy znali się całe życie słuchając jednej piosenki. Piosenki, którą lubiłeś. Przez pierwsze przesłuchanie, mało zwracałem uwagę na tekst, bardziej przejmując się twoimi perfumami, które przyjemnie drażniły mój nos. Mógłbym czuć to do końca mojego życia.

Cieszyłem się, gdy zapętliłeś utwór, przez co za drugim razem bardziej opamiętałem mój fangirling i skupiłem uwagę na tekście.

I miałeś rację, ta piosenka jest świetna.

Ale z drugiej strony jakiej innej muzyki mógłbyś słuchać? Wszystko co Ciebie dotyczy jest super.

Zapytałeś co myślę, a ja mógłbym zaśpiewać "Twinkle twinkle little star", gdybyś tylko powiedział. Powiedziałem, że piosenka jest niesamowita, ale nie wiem czy dam radę, bo nie chcę jej zepsuć. Spojrzałeś na mnie i powiedziałeś, że zaśpiewam to idealnie. A kim ja jestem żeby kłócić się z Tobą?

Po przekroczeniu progu domu, powitało mnie powiadomienie z Facebooka o nowym znajomym i nowym obserwującym na instgramie. I tak to byłeś ty.

Dwa lata, po takim czasie spełniłem swoje marzenia i to przez przypadek. Teraz mam wszystko, mogę spadać!

C.

500 steps to you | l.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz