Rozdział 14

6.4K 173 7
                                    

Rozmowa trwa...

- Dzień dobry - powiedziałam cicho i spokojnie bojąc się reakcji mężczyzny po przeciwnej stronie. - Czy mam przyjemność rozmawiać z Panem Morganem?

- Teraz już Dolsonem - mówił znudzonym głosem. - Kto mówi? - zapytał nagle sobie przypominając pytanie.

- Olivia Rogers - przedstawiłam się.

- Tak więc o co chodzi?

- Jestem znajomą pańskiej matki... - zaczęłam kiedy mężczyzna przerwał.

- Jest jakaś poważna sprawa w jakiej pani dzwoni? - zapytał z lekka zdenerwowany.

- Tak, pańska matka... - przerwałam na chwilę zastanawiając się jak najdelikatniej to powiedzieć.

- Tak? - zapytał zdenerwowany mężczyzna.

- ...Leży w szpitalu - powiedziałam na jednym wdechu. Słyszałam jak mężczyzna wstrzymuje oddech, nie spodziewał się tego.

- Co się stało? - zapytał po chwili.

- Miała zawał

- Gdzie jest? - zapytał zdyszany. Najwyraźniej już zaczął się spieszyć nie znając nawet kierunku.

- Szpital imiemia Jana Pawła II - podałam adres czekając aż mężczyzna się odezwie.

- Dobrze będę za pół godziny - powiedział po czym pośpiesznie rozłączył się.

Weszłam do sali siadając na krześle a małą posadziłam na swoich kolanach. Patrzyłam na śpiącą kobietę, myśląc jak zareaguje kiedy dowie się że zadzwoniłam do jej syna z ktorym kontaktu nie miała przez dłuższy czas. Spojrzałam na telefon, do kolacji zostało mi 45 minut.

####

Tak jak mówił mężczyzna minęło pół godziny a on zjawił się w szpitalu.

- Gdzie jest? - zapytał mężczyzna spoglądając to na mnie. Wyglądał naprawdę źle, musiał naprawdę się martwić. Zastanawiało mnie tylko dlaczego nie odzywał się z matką kilka lat. Elizabeth nigdy nie chciała mi tego powiedzieć więc nie naciskałam.

- Pokój numer 055 - powiedziałam wskazując długi korytarz.

- Dziękuję - powiedział mężczyzna i wyminął mnie. - Mam jeszcze jedno pytanie

- Tak? - odwróciłam się zaskoczona.

- Rozmawiała pani z lekarzme?

- Niestety nie mogłam , nie jestem z rodziny - powiedziałam smutno.

- A gdzie go znajdę?

- Właśnie idzie - powiedziałam wskazując mężczyznę który akurat przechodził obok nas.

- Halo przepraszam - zatrzymał lekarza.

- Tak słucham?

- Czy mogę spytać się o stan zdrowia Elizabeth Morgan? - mężczyzna spojrzał to na mnie to na mężczyznę obok.

- Jest Pan z rodziny? - Spytał. Nie odezwałam się. Kiedy wcześniej próbowałam się dowiedzieć odmówiano mi udzielenia informacji.

- Tak a ta pani - wskazał na mnie. - Też.

- Dobrze w takim razie nie będę ukrywać prawdy - powiedział lekarz. - Stan pacjenki jest stabilny, jedynie ręka została uszkodzona prawdopodobnie podczas upadku.

Odetchneliśmy ze spokojem, mężczyzna lekko się uśmiechną po czym odszedł. Mężczyzna skierował się do sali a ja z małą już ubraną wyszłam przed szpital. Wcześniej dzwoniłam do Mike'a by przyjechał pod szpital. Na początku się przestraszył jednak powiedziałam mu że nie chodzi o Nadie to trochę się uspokoił.

Właśnie czekamy przed szpitalem kiedy w końcu podjeżdża Mike. Małą zapinam z tyłu na fotelu a sama siadam obok by ją pilnować. Jedziemy w ciszy całą drogę akiedy wysiadamy dom przed nami mnie zaskakuje.
Duża willa z wielkim płotem. Milioner? Tak, chyba tak. Zaczęłam mieć wątpliwości a przez moją głowę przelatywały złe myśli.

Nie pasuję tu , więc co ja tu robie? Zaakceptują mnie i małą która obecnie była na rękach Mike'a. Tyle pytań i zero odpowiedzi.

Mike zadzwonił dzwonek, w drzwiach pokazała się kobieta w okularach. Mike na ucho przekazał iż jest to gosposia więc przywitałam ją mówiąc grzeczne "Dzień Dobry". Wpuściła nas do środka, a ja za Mike'm poszliśmy do jadalni gdzie czekała reszta.

Stali przy stole, kobieta ręce miała złączone przed sobą a mężczyzna trzymał kobietę w talii. Wyglądali jak bardzo kochające się małżeństwo z czym od razu podbili moje serce. Szkoda że nie wiedziałam co czeka mnie dalej.

YOU LOOK LIKE HER ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz