Rozdział 1. Rozbieżność

46 0 1
                                    

Był drugi dzień mojej samotnej podróży po odludziach Danii, na którą wybrałem się z myślą odpoczęcia od przytłaczającego centrum miasta. Zabrałem ze sobą wszystko co niezbędne do przeżycia kilku dni w tamtejszym klimacie, ale nie spodziewałem się takiego rozwoju sytuacji. Nikt nie mógłby się spodziewać...
Zupełnie jak poprzedniego dnia wstałem o świcie, zacząłem zwijać namiot, zasypałem palenisko ziemią, uporządkowałem wszystko do stanu w jakim było przed moim przybyciem i zadowolony ze swojej pracy ruszyłem w dalszą drogę.
Niespełna godzinę marszu później poczułem głód i uświadomiłem sobie, że przecież poprzedniego dnia byłem tak zmęczony, iż nie chciało mi się przygotowywać nawet kolacji... Trudno, może nie umrę z głodu jeśli zjem dopiero w godzinach popołudniowych - Pomyślałem. Już miałem sprawdzać i korygować swój kierunek wycieczki, aby przynajmniej według tego co pokazuje mapa, do jutra być już w jakiejś wsi i dokupić zapasy, kiedy na horyzoncie pojawiła się drewniana chatka. Najzwyczajniejsza chatka z drewna jaką można sobie tylko wyobrazić. Ale co robiła taka chatka na kompletnym odludziu? Przecież zgodnie z mapą, w promieniu blisko stu kilometrów w każdym kierunku nie było nawet śladu jakiejkolwiek cywilizacji... Cóż, przynajmniej podejdę bliżej i przyjrzę się jej dokładniej - postanowiłem. Może akurat znajdę tam jakiegoś świra i zjem obiad w towarzystwie? Albo zostanę brutalnie zamordowany przez miejscowego szaleńca o którym tylko ja nie wiem, istniała też taka opcja.

Dojście do chatki zajęło mi dłużej niż sądziłem. Roślinność dość znacznie mnie spowalniała, ale w końcu dotarłem na miejsce. Z bliska wydawała się o wiele, wiele większa i... Opuszczona? Drzwi stały otworem, a okno na strychu lub piętrze było wybite. Całościowo prezentowała się raczej niezbyt przyjaźnie. Po krótkim zastanowieniu i oględzinach już miałem iść dalej, ale ciekawość kazała mi jednak zajrzeć do środka. Wychyliłem więc niepewnie głowę przez drzwi do ciemnego pomieszczenia, które zapewne było niewielkich rozmiarów gankiem z kilkoma półkami. Na wieszaku zobaczyłem starą, poszarpaną kurtkę, pewnie po dawnym właścicielu tej rudery. Zrobiłem pierwszy krok w środku, drewno zaskrzypiało mi pod stopą i ugięło się nieznacznie. Nie wiedziałem czego spodziewać się pod niepewnej już jakości podłogą, więc plecak zostawiłem na zewnątrz, aby maksymalnie się odciążyć. Zabrałem ze sobą jedynie nóż i latarkę, widziałem w życiu zbyt wiele horrorów, aby nie zabrać tego na wszelki wypadek. Wszedłem do środka niepewnym krokiem, zwracając uwagę aby nie stąpać po tych najsłabiej wyglądających deskach. Wolnym krokiem przekroczyłem ganek i uchyliłem przymknięte drzwi wewnętrzne. Spłoszone pająki w pośpiechu opuszczały swoje sieci rozrywane podczas otwierania. Zawiasy charakterystycznie zaskrzypiały. W środku było ciemno, najpewniej przez zakurzone szyby i firany, które w ostatkach światła rzucanych na nie przez okno wydawały się być już ciemnoszare.

Włączyłem latarkę. Pierwszym co rzuciło mi się w oczy były niesamowite nakłady kurzu, które przykrywały absolutnie wszystko wokół. Każdy z nielicznych mebli porozstawianych przy ścianach wyglądał jak żywcem wyciągnięty z jakiegoś starego horroru, na środku, pod sporych rozmiarów okrągłym stołem z pozostawionymi na nim metalowymi naczyniami oraz świecznikiem stały dwa, zdaje się, ręcznie wykonane krzesła. Na samych ścianach widniały zakurzone ramy obrazów z pustymi przestrzeniami w środku. Całość prezentowała się wybitnie mrocznie. Przeszedłem przez spróchniały próg, i w tym momencie mój nos zaatakowała ostra woń stęchlizny. Aż odwróciłem twarz w kierunku drzwi wejściowych z zamiarem wyjścia, ale ciekawość po raz kolejny okazała się silniejsza. Ostrożnym krokiem podszedłem do stołu, gdzie pod warstwą kurzu zauważyłem specyficznego kształtu stary klucz. Już po niego sięgałem, aby lepiej się mu przyjrzeć, kiedy usłyszałem nagły dźwięk uderzenia w sufit. Instynktownie skierowałem światło latarki w górę i zobaczyłem tylko więcej kurzu który spadał teraz prosto na mnie, zasłoniłem oczy przesuwając się lekko do tyłu, w wyniku czego potknąłem się o wystającą ze zniszczonej podłogi deskę i upadłem uderzając o coś głową.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 22, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Trzynaście nocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz