Rozdział 20

2.3K 179 27
                                    


Lizz jest moją przyjaciółką z sierocińca. Niestety straciłem kontakt z tą wiecznie pofarbowaną na fioletowo dziewczyną jakieś trzy, cztery lata temu, kiedy to została kupiona przez swoją alfę. Była w sumie moją jedyną przyjaciółką. I w sumie gdy się wyprowadziła czułem się samotny. Ale przeżyłem. Jakoś.

-Co tu robisz, Jey?- spytała uśmiechając się.

-Przeprowadzam

-Ktoś cię kupił? Kiedy?

-Noo jakoś tak ponad pół roku już chyba- podrapałem się po głowie, usiłując przypomnieć ile to dokładnie czasu nie jestem już wychowankiem sierocińca. Niestety nie byłem w stanie.

Usłyszeliśmy trąbienie. Okazało się, że po Lizzy przyjechał znajomy z pracy by ją podwieźć. Przed pożegnaniem wymieniliśmy się numerami telefonów. Z żalem, że nie mogliśmy dłużej teraz pogadać patrzyłem się na tylne światła samochodu, do którego wsiadła. Poczułem się jak bohater jakiegoś romansu, który patrzy za odjeżdżającą ukochaną. Tylko, że w tym wypadku to była tylko Lizz a ja aktorem grającym w filmie nie jestem.

Kiedy samochód zniknął za zakrętem postanowiłem wrócić do domu. A nuż Blaise się martwi o mnie?

Gdy wszedłem do domu i ściągnąłem buty wraz z kurtką, położyłem na odpowiednim miejscu, od razu rozpocząłem poszukać drugiego mieszkańca domu. Znalazłem go w salonie, klikającego coś na swoim laptopie. Skradając się zaszedłem go od tyłu i w najbardziej dla niego niespodziewanym momencie położyłem mu ręce na ramionach.

-Już wróciłeś, Jey?- spytał, nawet nie podnosząc wzroku z monitora. Wyciągnął za to rękę wzwyż i poczochrał mi włosy dłonią.

-Skąd..?- zapytałem zbity z tropu. Myślałem, że mnie nie zauważył.

-Słyszałem jak wchodzisz. Dość zaskakujący jest fakt, że mimo twojej niemalże kobiecej postury hałasujesz gorzej od słonia.

Milczałem przez chwile, po czym zamknąłem jego laptopa i go mu zabrałem.

-ej co robisz?- czym prędzej poszedł za mną do kuchni, gdzie po zdobyciu urządzenia zwróciłem swoje kroki.

-Starczy ci pracy na dziś, zbyt poważnie mówisz.

-O co ci chodzi- próbował odebrać swoje narzędzie pracy, jednak mu nie oddawałem- Jeydan...

-Gdybyś się posłuchał to byś zrozumiał- odpowiedziałem, chowając laptop za plecy.

-Dalej nie rozumiem- przycisnął mnie do blatu, koło którego stałem- ale teraz nie masz dokąd uciec.

Odłożyłem laptopa obok siebie.

-I co teraz zrobisz?

-Hmm- wymruczał mi do ucha przytulając mnie - myślę nad zjedzeniem ciebie.

-O niee- odsunąłem się z udawanym przerażeniem- ja chcę żyć!

-Za marzenia nie karają- powiedział, gryząc mnie w szyje.

-Ała!- wykrzyknąłem na to, odsuwając się- to bolało!

-Bo miało.

-Sadysta- syknąłem pocierając bolące miejsce i odpychając go drugą ręką.

-Oj tam, przecież wiesz, że cię kocham.

Prychnąłem tylko, wychodząc z kuchni i kierując się do pomieszczenia zwanego salonem, chociaż w tej chwili bardziej przypominał w połowie wysypisko śmieci. Oczywiście chodzi o tę połowę z kartonami. Reszta jest piękna. O tyle o ile, bo nie skończona, ale jest.

Usiadłem na kanapie i podciągając kolana pod brodę czekałem, aż Blase do mnie dołączy. Nie trwało to długo, gdyż chłopak wraz ze swoim laptopem zajęli miejsce obok mnie. Znaczy laptop dokładniej to na stole przede mną ale to szczegół.

-Więc, jak było na spacerze?- zapytał w końcu.

-Nawet fajnie- stwierdziłem okrywając się kocykiem- Spotkałem moją starą przyjaciółkę z sierocińca.

-Miałeś przyjaciół w sierocińcu? Czemu ja nic o tym nie wiedziałem? Czemu jej mi nie przedstawiłeś jak tam byliśmy?

-Tak, miałem- przewróciłem oczami słysząc jego zdumienie, co on myślał, że ja jakiś kosmita i się z ludźmi nie potrafię dogadać?- Po co miałem ci mówić, skoro i tak nie widziałem jej od kilku lat? W końcu została kupiona jakieś trzy cztery lata przede mną.

-No o tym nie wiedziałem- burknął.

-No chyba zauważyłem.

-Czyli mieszka w okolicy?- zapytał po chwili ciszy, która nastąpiła w wyniku utknięcia rozmowy w punkcie, gdzie nikt nie wiedział jak odpowiedzieć na poprzednie zdanie.

-Tak! Nawet nie wiesz jak się cieszę! Myślałem, że już jej nigdy nie spotkam!

-Hahaha, cieszysz się jak małe dziecko- zaśmiał się, a ja wystawiłem mu język.

-Więc, masz jej adres, czy tylko zapomniałeś spytać?

-Niee ale mam jej numer telefonu, wiec jesteśmy w kontakcie.

-Tak? To dobrze, bardzo chciałbym poznać tę twoją przyjaciółkę.

-Oj poznasz poznasz- zmieniłem pozycję, kładąc mu głowę na kolanach i wyciągając się na kanapie.

-Chcesz coś obejrzeć? Raczej już nic nie rozpakujemy dzisiaj.

Skinąłem tylko głową a on odpalił telewizor. Była to jedna z pierwszych rzeczy zamontowanych tutaj. Nie, to wcale nie dlatego, że jesteśmy lenie i cały dzień przed telewizorem to nasza codzienność. Po prostu Blase obawiał się, że może się uszkodzić w tym bałaganie i szczerze się mu nie dziwię. Sam zdążyłem już kilka razy wywołać efekt domino poprzez potykanie się o kartony. Na szczęście wszystkie pudła były z książkami. Chyba. Wnioskuje po tym, że nie słyszałem by cokolwiek się stułko. Chociaż muszę przyznać, że w hałasie jaki tym wywrotkom towarzyszył to bym nawet wycia syreny nie usłyszał a co dopiero dźwięku tłuczonego szkła tłumionego przez grube warstwy papieru.

Po jakiejś chwili narad nad gatunkiem filmu a następnie tytułem filmu postanowiliśmy pójść tradycyjnie w bajki. Ponieważ dlaczego by nie? Ledwo stałem się pełnoletni... No dobra nie tak ledwo ale ja nadal jestem młody i jeśli mam ochotę obejrzeć bajkę to tą bajkę oglądam, tak?

Patrząc pod kątem, że już od dłuższego czasu oglądamy bajki nie było zbyt dużego wyboru. Oczywiście tych co mnie by zainteresowały, bo na przykład takiej Barbie to niezbyt chce mi się oglądać. Dlatego tym razem wybraliśmy opowieść o pewnym króliku, który miał dosyć tego, że silniejsi znęcają się nad słabszymi i postanowił to zmienić. Po czym spotkał lisa i wszystko teoretycznie się pochrzaniło. Czyli Zootopię. Ten Leniwiec był najlepszy.

Po obejrzeniu tradycyjnie poszliśmy spać, gdyż pora była już dosyć późna. A przynajmniej daleko do łóżka nie było. Jak tak teraz myślę, ciężko mi się będzie przestawić na spanie w sypialni. Tak daleko ona jest od tele... em tak. Ja wcale nie miałem zamiaru powiedzieć telewizor. Wcale. Ja się nie uzależniłem od telewizora.

Rano obudził mnie dźwięk smsa. Zaspany podniosłem się z łóżka i doczołgałem się, nie dosłownie, do kontaktu gdzie ładował się mój telefon. Wyskoczył mi sms od Lizzy. Pisała w nim, czy mam czas się spotkać, wraz z Blasem, ona też by wzięła swojego faceta i byśmy się poznali.

Chyba mam plany na weekend.


Czy to cud? Święta? Nie to tylko spóźniony ( znów ) rozdział!

Teraz można powiedzieć, że Polsat jest lepszy ode mnie, bo nawet po tej pół godzinie da dalszy ciąg filmu. 

Okej więc tradycyjnie:

Mam nadzieję, że się podobało, jak jakieś błędy to piszcie, będę wdzięczna.


Nie kamieniujcie mnie :c

Dziękuje, że mnie kupiłeś |abo|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz