Rozdział 5

70 10 28
                                    

- Kim jesteś i co do cholery tutaj robisz? - Pyta zdziwiony, patrząc na mnie.

Zamieram. To niemożliwe, przecież nie może mnie widzieć... Za długo przebywałam na Ziemi bez eliksiru. Jak mam teraz wrócić do domu, skoro chwilowo straciłam anielskie zdolności?

- Zadałem ci pytanie - chłopak wydaje się zirytowany.

- Ja... - zaczynam, ale mam pustkę w głowie.

- Pewnie przysłała cię szkolna psycholog, żebyś mi w czymś pomogła - mówi Kyle, a ja milczę, czekając aż wymyśli coś jeszcze. Dzięki temu sama nie będę musiała tworzyć kłamstwa, bo nie jestem w tym zbyt dobra. - Nie potrzebuję niańki, więc to możesz sobie darować. Pewnie zbierasz jakieś punkty do wolontariatu, co? - Zerka na mnie, a ja energicznie kiwam głową, chociaż nie mam pojęcia o czym mówi. - Umówmy się tak, że możesz przychodzić i robić co chcesz, tylko mi nie przeszkadzaj i nade mną nie siedź. Dom jest duży, czuj się jak i siebie - siada na fotelu i wraca do grania.

Nadal stoję w jego pokoju i nie wiem, co zrobić. Z jednej strony cieszę się, że miałam okazję z nim porozmawiać, ale z drugiej, nie wiem co o nim myśleć. Nie jest zbyt miły i traktuje mnie jak powietrze. Zaczynam się też  coraz bardziej stresować swoją ludzką postacią. Nie mogę wrócić do Nieba. Mam nadzieję, że któryś Anioł się zorientuje i poratują mnie eliksirem.

- Nadal tu jesteś - burczy Kyle, zerkając na mnie kątem oka.

- Jestem Skye - uśmiecham się, starając się zrobić na nim dobre wrażenie.

- Fajnie - odpowiada tylko.

Czuję się bardzo niezręcznie. Widać, że mnie tu nie chce, więc próbuję wymyślić jak się stąd ulotnić.

- Chyba już pójdę - mówię cicho.

- Cześć, May - żegna się.

- Skye - poprawiam go, ale on już nie zwraca na mnie uwagi. Wzdycham i wychodzę z jego pokoju, następnie idąc w kierunku wyjścia z domu.

Kiedy znajduję się już na zewnątrz, zaczynam po prostu iść przed siebie, mając nadzieję, że ktoś po mnie przyjdzie. Gabrielle albo Faida... muszą się przecież zorientować, że za długo mnie nie ma.

>>>

Kiedy zapada noc, nadal tkwię na dworze i wydaje mi się, że robię się coraz słabsza. Nigdy nie odczuwałam ludzkich potrzeb, ale teraz ciążą mi powieki i najchętniej położyłbym się gdzieś i zasnęła. Jestem strasznie zmęczona, co jest dla mnie dziwne.

Zrobiło się bardzo zimno, a ja mam na sobie tylko białą sukienkę, która zdecydowanie nie chroni przed chłodem.

Kiedy snuję się ulicami, nagle słyszę za sobą głośne śmiechy. Odwracam się i widzę grupę chłopaków, którzy zmierzają w moją stronę. Przyspieszam, ale wkrótce mnie doganiają.

- Hej mała, zgubiłaś się? - Pyta jeden z nich.

- Nie - odpowiadam, mając nadzieję, że zabrzmiało to stanowczo.

- Jesteś pewna, że nie potrzebujesz pomocy? - Upewnia się kolejny. Otaczają mnie teraz z każdej strony i nie mam jak się ruszyć. Pierwszy raz czuję strach. Prawdziwy strach.

- Zostawcie mnie - mój głos drży, kiedy czuję rękę jednego na moim ramieniu.

- Zajmiemy się tobą.

- Na pewno będziesz się świetnie bawić - zaczynają rechotać.

Nagle zauważam Faidę. Zjawia się niepostrzeżenie, najpierw widzę białe światło, a w następnej chwili jej osobę. Oni jej nie widzą, ale ja wzdycham z ulgą. Faida skupia się i nagle chłopcy zaczynają się wycofywać i po prostu odchodzą.

- Coś ty sobie myślała? - Napada na mnie przyjaciółka. - Jak mogłaś dopuścić do tego, żeby cię widzieli?

- Przeceniłam swoje możliwości - odpowiadam zrezygnowana.

- Nie możemy zostawać tutaj tak długo bez eliksiru - Faida wciska mi do ręki buteleczkę z płynem. Wypijam go i od razu czuję się lepiej, całe zmęczenie ulatuje ze mnie w mgnieniu oka. Czuję na plecach swoje skrzydła, wracam do siebie.

- Możemy wracać - mówię od razu. Nie mam ochoty już tutaj być, chcę wrócić do domu.

Faida kiwa głową i chwyta mnie za rękę. W następnej chwili wirujemy w powietrzu, przedostając się do Nieba.

- A teraz wszystko mi opowiesz - warczy Faida.

>>>

- Czekam - Faida sadowi się na łóżku i patrzy na mnie wyczekująco.

- Co chcesz wiedzieć?

- Jaki jest?

Zanim jej odpowiadam, przez chwilę się zastanawiam. Jaki jest Kyle? Nie miałam przecież zbyt dużo czasu, żeby go poznać. To tylko jeden dzień z jego życia.

- Nie wiem - odpowiadam zgodnie z tym, co myślę.

- Nie bądź taka. Wiesz, że ja dostałam kompletnego palanta...

- W jeden dzień nie udało mi się dowiedzieć jaki jest.

Faida przewraca oczami i wzdycha z rozdrażnieniem.

- No dobra - poddaję się. - Wydaje się być trudny, ale podejrzewam, że to przez to, co go spotkało. Stracił siostrę i matkę, a ojciec alkoholik go o to obwinia.

- Stracił siostrę? - Faida zaczyna się zastanawiać. - Może jest u nas?

- Zastanawiałam się nad tym, ale przecież trafiają do nas tylko malutkie dzieci.

- A ile miała, kiedy zmarła?

- Myślisz, że wiem takie rzeczy? - Przewracam oczami.

- No dobra, wiemy, że jest trudny, chociaż to żadna nowość. Każdy człowiek jest trudny, wydaje im się, że ich losy są okrutne i życie ich tak krzywdzi - drwi Faida. - Nawet nie zdają sobie sprawy z możliwości jakie mają. Bez nas zginęliby marnie.

- Współczuję twojemu podopiecznemu.

- Ja współczuję sobie, że muszę się nim opiekować. A właśnie - zerka na mnie podejrzliwie. - Jak zareagował jak cię zobaczył?

- Wydaje mi się, że się zdenerwował. Myślał, że przysłali mnie ze szkoły, żebym go pilnowała? Nie wiem co konkretnie miał na myśli.

- Pfff, szkoła - prycha Faida. - Głupek nawet nie zdaje sobie sprawy, że istnieją większe instytucje do ochrony.

- To chyba nie jego wina, że nie ma tej świadomości, prawda? Ludzie nie mają pojęcia o istnieniu Aniołów.

- I bardzo dobrze, robiliby jeszcze więcej głupstw.

- Ale w związku z tym, że mnie zobaczył, muszę mu się częściej pokazywać. Nabrałby podejrzeń, gdybym nagle zniknęła, nawet jeśli potraktował mnie jak powietrze.

- Bo tym powinniśmy dla nich być. Powietrzem, który ratuje im tyłki.

- Widziałam jego tyłek - wymyka mi się, zanim zdążę to przemyśleć.

- Co?! - Faida wstaje, a ja zakrywam się poduszką, którą natychmiast ze mnie zrywa. - Jak?!

- Rozebrał się przy mnie.

- Czyli widziałaś też jego...?

Nie odpowiadam. Gdybym była człowiekiem, pewnie okropnie bym się zaczerwieniła.

- No mów!

- Nie - szarpiemy się, ale Faidzie udaje się pozbyć mojej poduszki.

- Jaki jest?

- A jaki może być penis?

- Kto powiedział to magiczne słowo? - Do pokoju wchodzi Gavreel. - Rozmawiacie o penisach beze mnie?

- Czasami mam was szczerze dosyć - burczę.

CDN.

W poprzedniej części zwiastun 👈🏾

• under my wings • [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz