🌼4🌼

531 27 3
                                    

18.07 piątek godz. 11:12

Od godziny siedzę nad gazetą, którą zakupiłam w pobliskim sklepie i szukam pracy, jakiejkolwiek.

Myślałam, że znalezienie czegoś w czym będę mogła się wykazać i mnie zainteresuje będzie łatwiejsze i przyjemniejsze.

Wstałam od stolika i podeszłam do komody. Przez chwilę się zastanawiałam co ubiorę, ale szybko podjęłam decyzję łapiąc za białą koszulkę i jasnoniebieskie krótkie spodenki. Zaraz po założeniu na siebie ciuchów chwyciłam za torebkę oraz kluczyki i wyszłam z pokoju.

Kierowałam się w kierunku centrum, w stronę dzielnicy po brzegi wypełnionych sklepami, restauracjami, kawiarniami i ofertami pracy.

Do serca Aleksandrii nie miałam daleko, jakieś 15 minut. Tak dawno mnie tu nie było, że patrzyłam na wszytko tak jakbym to pierwszy raz widziała. Omijałam masę ludzi i zmiennych.

Nigdy nie byłam w tak dużym zbiorowisku wilkołaków. No może oprócz stada i jakiś bankietów, na których najczęściej stałam przy jedzeniu. 

Chodziłam swobodnie, oglądając, każdy najmniejszy detal budynków. Przeszłam tak kilka przecznic aż poczułam burczenie w brzuchu. 

No tak. Zamiast zjeść jakieś duże śniadanko, ja tylko spożyłam jakiś jogurt truskawkowy. Teraz będę musiała znaleźć jakąś niedrogą knajpkę.

Przez następne kilka minut szłam w stronę północnej części miasta, bo z tego co pamiętam znajdowało się tam niegdyś kilka knajpek i barów.

Nie dość, że coś zjem to może jeszcze nawinie mi się jakaś praca. Lubię gotować to mogłabym zająć się kuchnią w takiej garkuchni. 

Budynki zaczęły być coraz rzadziej zabudowane. Pojawiło się więcej drzew, domów jednorodzinnych i kilka większych. Kojarzyłam tą okolicę, gdyby teraz skręcić w prawo, a potem zjechać na trzecim zakręcie będziemy na ulicy Róż, na której de facto mieszka ciocia Rut.

Nagle uderzył we mnie silny zapach wilków. I to nie jednego, tylko całej watahy. Oglądnęłam się na wielka wille, której wcześniej musiałam nie zauważyć. To z niej wydobywał się zapach zmiennych. 

Ruszyłam w końcu z miejsca. Najlepszą opcja dla mnie było ulotnienie się stąd. Gdyby, ktoś odkrył kim jestem pewnie teraz szukałabym nowego ''domu''. 

Po niedługim czasie zauważyłam knajpkę, która wyglądała na najmniej odwiedzaną. Stanęłam przed drzwiami, na których wisiało ogłoszenie o poszukiwanym kelnerze/kelnerce. Uśmiechnęłam się sama do siebie i weszłam do środka.

Jakież było moje zdziwienie gdy zobaczyłam masę ludzi, a raczej wilkołaków. Trochę się zmieszałam i niepewnym już krokiem podeszłam do kontuaru za którym stała niewysoka rudowłosa nastolatka.

Uśmiechnęłam się do niej co bardzo szybko odwzajemniła i pokazała abym usiadła na sołku barowym. 

- Co mogę podać? - jej głos był taki lekki, ale też dojrzały. Wywoływała u mnie takie miłe uczucie zaufania.

- Kurczak w ziołach z ziemniakami i sałatką - zdecydowałam się szybko po tym jak rzuciłam okiem na menu. Ona tylko coś zanotowała i podała karteczkę do małego okienka.

Rozglądałam się ciekawsko po pomieszczeniu i chłonęłam zapachy wszystkich zgromadzonych.

- Jesteś tu nowa?

- Co? - zwróciłam wzrok na rudowłosą.

- Czy jesteś tu nowa? Nigdy wcześniej cię nie widziałam. Ani w szkole, ani na mieście. - zaśmiała się lekko z mojego zakłopotania, ale ta mała Beta (tak ona też jest zmiennym) budziła we mnie bardzo dużo zaufania.

Delta | Thomas SangsterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz