1. Fajną masz tą bluzkę

1.5K 65 12
                                    

- TATOOOOOOOO...- Wydarłam się najgłośniej jak tylko umiałam. Od pół godziny biegam po domu jak nienormalna i szykuję się na rozpoczęcie roku szkolnego.

- Jezu, dziewczyno co się stało? - zza ściany wyłonił się mój tata, który trzymał w ręku kubek, a przez ramię miał przewieszoną ścierkę.

Stał przede mną wysoki i jak na swój wiek, przystojny, czterdziestoletni mężczyzna. Patrzył się na mnie ze spokojem wymalowanym na twarzy. On taki był. Zawsze jak panikowałam, uspokajał mnie... ale nie w tym momencie. Teraz to on powinien szykować ucieczkę do Australii, za to co zrobił.

- Czy ty włożyłeś moją białą koszulę do prania, razem z moją czerwoną sukienką?! - stałam przed nim, trzymając w ręce zabarwioną na czerwono koszulę z logiem naszej szkoły.

Byłam gotowa na to, żeby w każdym możliwym momencie usiąść na środku salony i zacząć płakać jak małą dziewczyna, której zabrano lizaka. Nie było by w tym nic strasznego, że akurat ta koszula jest zepsuta i kompletnie nie nadaje się do tego, żeby ją teraz ubrać, ale akurat ta koszula miała logo szkoły. Niestety obowiązkiem na każdej dużej akademii w naszym liceum, jest jakakolwiek część stroju z nazwą naszej szkoły.

- Spokojnie kruszynko, zaraz coś wymyślimy. - powiedział odkładając kubek i ścierkę na bok. Wziął do ręki moją koszulę i zaczął intensywnie nad czymś myśleć.

Patrzyłam na niego z zaciekawieniem, bo on zawsze umiał wyjść z trudnej sytuacji. Zupełnie tak jak mama... No właśnie, mama. Sophi Martinez zmarła na raka, gdy miałam 10 lat. Było to dla mnie trudne, ale zrozumiałam, że przynajmniej nie musi się już męczyć na tym świecie. Musiałam się z tym pogodzić i wziąć się w garść, bo nie mogłam pokazać mojemu młodszemu bratu, Davidowi, że jestem słaba. Może też w jakiś sposób starałam mu się zastąpić matkę, co nie koniecznie dobrze mi wychodziło, więc zajął się tym tata.

- I proszę bardzo – z zamyśleń wyrwał mnie głos mojego taty, który machał mi przed oczami białym materiałem.

Popatrzyłam na dzieło, które stworzył mój tata. Ten wspaniałomyślny człowiek oderwał, logo szkoły z zepsutej koszuli i w jakiś magiczny sposób, przypiął je do innej bluzki. Ubrałam tą część garderoby, i spojrzałam na siebie w lustrze.

- O niee, czy to musi być ta bluzka? - spytałam go z grymasem na twarzy, bo ten już NIE wspaniałomyślny człowiek, przypiął to logo do bluzki, która była bardzo przylegająca do mojego ciała i na dodatek bardzo eksponowała mój nie mały biust.

Po mamusi. Dzięki!

- Jenny, nie przesadzaj – mojemu tacie to najwidoczniej nie przeszkadzało – przecież nie ma w tej bluzce nic takiego, a ani ja, ani ty nie mamy więcej czasu na szukanie czegoś innego, bo Chris czeka już na ciebie przed domem.

Dodał mój tata, wskazując na okno, za którym mogłam zobaczyć czerwonego Mustanga, którym woził się mój najlepszy przyjaciel CHRIS.

- No już, zbieraj rzeczy, które potrzebujesz i leć, bo on tam wiecznie nie będzie czekał. Powodzenia – powiedział tata i przytulił mnie mocno do siebie, całując mnie przy tym w czoło.

-Kocham cię! Paaa .

Wyleciałam z domu jak poparzona i wskoczyłam do samochodu chłopaka

- WOOO Jennifer Grace Martinez! Czy twój chroniący cię przed spojrzeniem wszystkich chłopaków, ojciec, widział w co ty się młoda damo dzisiaj ubrałaś?! - wykrzyczał mój przyjaciel, patrząc na mnie jakbym była co najmniej naga.

- Proszę cie, nic więcej nie mów. - wycedziłam te słowa, patrząc na niego złowrogo - tata widział i to przez niego mam taką bluzkę i prosze cię jedź już, bo jeszcze chwila i wysiądę z tego auta.

ZŁAMAŁAM ZASADY Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz