17. Hawaje.

3.2K 252 26
                                    

Jeszcze tylko ostatni rozdział!

Wesołych świąt!

Harry dosłownie odetchnął mogąc swobodnie zachowywać się w domu w stosunku do Louisa. Mógł go przytulać, całować znienacka, czy po prostu trzymać za rękę. Wykorzystywali to w stu procentach, choć czasem to denerwowało mamę Harry'ego, która potrzebowała pomocy przy świątecznej kolacji.

Odetchnęła mając pełną pomoc Louisa, kiedy Harry pojechał po psa. Byli gotowi na taki obowiązek, a święta to była właściwie tylko wymówka. Louis dzięki temu schował też prezenty pod choinkę i wrócił do pomagania kobietom. Uwielbiał pracować w kuchni, w tak przyjemnej atmosferze.

Kai na szczęście miał swoją drzemkę, więc mieli pewność, że dużą część wieczoru chłopiec przesiedzi z nimi.

- Robin naszykuj wszystko na stole! - zawołała w pewnym momencie Anne - A ty Louis, możesz odpoczywać już... - nie chciała przy nim piec tort.

- Na pewno? Mogę w czymś jeszcze pomóc - uśmiechnął się kącikiem ust.

- Leć naszykuj się dla mojego syna - zaśmiała się czule.

Szatyn tylko zarumienił się i wrócił do sypialni, którą dzielił z brunetem. Starał się wcielić słowa Anne w życie, przeszukiwał wszystkie swoje rzeczy. Znalazł idealny sweterek jak i bieliznę na ten dzień.

Postanowił prędko się umyć, gdzie potem się przebrał i ubrał w naszykowane rzeczy. Kiedy wyszedł z łazienki i wrócił do sypialni Kai siedział na łóżku przecierając zaspane oczka, ale mimo wszytko uśmiechnął się na widok mamy.

- Królewicz wstał? - Louis poprawił  swój sweterek, który miał rozkoszny kolor i kucnął koło synka.

- Mhm - chłopiec mimo wszystko ziewnął jeszcze - Tata?

- Jeszcze nie wrócił do domku kochanie.

Kai tylko skinął głową, a Louis po tym przygotował też synka do świątecznej kolacji. Miał głęboką nadzieję, że ten w tym czasie się nie ubrudzi. Zszedł z chłopcem na dół, gdzie grały świąteczne piosenki, a lampki na choince dawały cudowny nastrój. Po domu rozległ się wyczekiwany trzask drzwi i głos bruneta, który wrócił po kilku godzinach nieobecności.

- Tata! - pisnął Kai i poderwał się z podłogi.

Louis go prędko złapał, wiedząc że Harry musi schować szczeniaczka. To nie był czas na prezenty. Chłopiec wydął dolną wargę, a w jego oczach stanęły łzy, kiedy Harry poszedł sam na górę.

-Zaraz tatuś wróci i wyściska synka - obiecał Tomlinson.

Chłopiec naburmuszył się i odwrócił twarz od Louisa - Dół  - wiercił się w ramionach mamy.

- Kai Styles, proszę się uspokoić - skarcił chłopca i mocniej go przytulił.

Harry akurat zszedł na dół i uśmiechnął się na to jak szatyn nazwał ich synka - Tatuś już tu jest, mały rozrabiako - podszedł do nich. Szczerzył się.

- Nareszcie - odetchnął Louis i podał synka Stylesowi.

-Tatuś, tatuś, tatuś - malec szczęśliwie przytulił się do jego ciała. Stęsknił się za rodzicem.

- Ktoś tu dziś wygląda bardzo dobrze - oblizał wargi, skanując mniejsze ciało uważnym wzrokiem. 

Louis zarumienił się, widząc ten palący wzrok mężczyzny na sobie. Harry zaśmiał się i pochylił się by pocałować znajome wąskie usta, zdążył zatęsknić za ich smakiem przez te godziny.

Be our santa/ larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz