Nathaniel POV
Zimno, wieje i pada śnieg, czyli zima. Po wejściu do budynku szkoły poczułem na sobie nie ufne spojrzenia innych. Poszedłem do szatni, gdzie włożyłem do szafki kurtkę i szalik. Kiedy zamknąłem swoje metalowe pudło poczułem delikatny uścisk oplatający moją klatkę piersiową. Nicole oparła głowę na moim ramieniu z delikatnym uśmiechem i ciepłem w oczach.
-Co tam?-Spytałem, by jakoś zacząć rozmowę z moją dziewczyną. Z naciskiem na "moją".-Chyba się nie wyspałaś.
-Mówi to ktoś kto ma wory pod oczami, bo rysuje po nocach.-Chwyciła mnie za dłoń.-Ludzie patrzą na ciebie jak na przestępcę.-Spojrzałem na nią spojrzeniem mówiącym "Wiem".-Jak tam zdrowie?
-Wczoraj wyszedłem ze szpitala, więc nie za bardzo mam zamiar tam wracać. Zdrowy jestem jak koń.-Poszliśmy na korytarz siadając na jednej z ławek. Chloe znęcała się nad Sabriną za coś tam. Kim patrzył w kierunku nowobogackiej, w której jest zakochany. A więc Kim ma mózg mniejszy niż jego mięśnie. Chloe ma osobliwą osobliwość życia bez tego organu, więc tak jakby do siebie pasują.-Hmm, a gdybym tak został drugim Banksym?-Nicole zaśmiała się w głos na moją myśl.-Co w tym śmiesznego?
-Ciemno to widzę. Nie mówię, że się nie nadajesz, ale...-Severoue przestała się śmiać, a na jej twarzy pojawił się rumieniec.-bez ciebie nie ma życia, jak bez tlenu.
Marinette POV
Kiedy szłam do szkoły podbiegł do mnie przerażony Kim. Był kompletnie roztrzęsiony.
-Marinette... tam jest krew... dużo krwi. Musisz mi pomóc.-Zrozumiałam, że stało się coś bardzo strasznego.Nie bój się Mari. Kim jest w twoich rękach, jak i życie tych poszkodowanych krwawiących osób. Poszłam za nim na tył szkoły, ale... nikogo tam nie było.
-Kim.-Podskoczyło mi ciśnienie, ale trzymałem nerwy na wodzy. Jeszcze i ledwo.-O co chodziło z tym głupim żartem?-Spojrzał na mnie smutno przepraszającym wzrokiem. Wtedy poczułam kopnięcie w tylną część kolana przez co przywitałam się z ziemią pokrytą z białym, ale za razem zimnym puchem. Nade mną stały córka burmistrza i Sabrina, która wymierzył cios we mnie, bo przecież jej nadęta "przyjaciółka" złamałaby sobie paznokieć u nogi.
-Teraz ci się dostanie Dupain-Cheng. Za moje wszyściuteńkie problemy.-Próbowałam wstać, ale ból kolana byt zbyt silny. Chloe pstryknęła palcami, a Sabrina podeszła do mnie i zaczęła kopać w brzuch jakbym była workiem treningowym. Ciosy powodowały, że gubiłam oddech, a do oczu cisnęły się łzy. Kim stał tam i nawet nie patrzył w moją stronę. Kiedy byłam już na tyle słaba bym nie mogła wstać Kim Le Chien wrócił w końcu do żywych.
-Chloe wystarczy. Zabijesz ją.-Blondi nakazała przestać córce policjanta. Powoli próbowałam wstać, ale jednak Raincomprix przygwoździła mnie do ziemi przydeptując mnie. Dalej... wychodziłam z gorszych tarapatów.
-Nie będziesz mi rozkazywał tępaku.
-Ale ja chyba mogę.-Zza rogu wyszli Daniel, Ciel, i Luka, który odepchnął ode mnie Sabrinę i pomógł mi wstać. Gniew na twarzy mojego chłopaka mógł przestraszyć. Jego dłonie drżały ze wściekłości. Ciel Phantomhive kontynuował swoją gadkę kiedy ja wspierałam się o Lukę, który dodatkowo podtrzymywał mnie bym znów nie upadła.-Zaatakowaliście Marinette...
-Sama się przewróciła. Masz mnie nie wkręcać Ciel, bo pożałujesz.-Ciel zdjął z głowy cylinder i z szelmowskim uśmiechem podszedł do córeczki burmistrza.-Dziękuję, że się przyznałaś. W tym momencie nie dość, że mam nagranie, na którym dokonujesz czynu zabronionego to jeszcze mam dyktafon, a na nim to, że właśnie nie świadomie się przyznałaś. A jaki był w tym twój wkład Le Chien?
-Chloe mi kazała. Szantażowała mnie.-Za Cielem pojawiło się kilkoro nauczycieli, których Sebastian powstrzymał w przerwaniu tej nie codziennej sceny walki umysłów.-Powiedziała, że jeżeli jej nie pomogę to rozpuści w szkole info, ze jestem gejem, kiedy ja nie jestem gejem.
-Pozostaje tylko jedna kwestia... dlaczego to zrobiłaś?-Chloe wyjęła szybkim ruchem paralizator, który przytknęła do karku hrabiego powalając go. Zaczęła uciekać.-Rambo... Bierz ją.
-Yes, my Lord.-Chrapliwy twardy głos lokaja potwierdził rozkaz. Muskularny mężczyzna pobiegł za tym blond pod ludziem i dosłownie po kilku sekundach wrócił z nią jak bumerang.
-Chloe Bourgeois. Twoja nienawiść do Marinette o mało jej nie zabiła. Będę wnioskował od odsunięcie twojego ojca ze stanowiska burmistrza. A teraz przeprasza, ale opuszczę was, bo jest tu strasznie zimno.-Luka trochę uspokoił się.
-Ty szmato pierdolona, powinnaś zgnić w Piekle.-Couffaine kierował szeptem w stronę Chloe kolejne przekleństwa, którymi rzucał jak z karabinu maszynowego.-Mari... zaprowadzę cię do pielęgniarki. Co pan myśli pani Michaelis.-Profesor skinął głową na znak zgody. Chloe, Sabrina i załamany Kim poszli z panią Mendelejev do dyrektora. Daniel i Michaelis poszli ze mną i Luką do higienistki. Tam Sebastian Michaelis wyjął telefon i zadzwonił do moich rodziców.
-Dzień dobry. Jestem wychowawcą pańskiej córki. Sebastian Michaelis z tej strony.-Nauczyciel opowiedział o całym zajściu, a po koło pięciu minutach mój tata był w gabinecie o mało nie wyważając drzwi.
-Jak się czujesz Marinette?-Powiedziałam, że całkiem dobrze. Tata zwolnił mnie ze szkoły. Na pożegnanie pocałowałam się z Luką, który powiedział, że wpadnie do mnie po lekcjach na co tata się zgodził.
Kim POV
Gdy wychodziłem ze szkoły wpadłem na Daniela. Ten złapał mnie za obszewki i wciągnął z powrotem na główny plac szkoły po czym przywalił mi pięścią w twarz.
-Nie zachowałeś się jak na faceta przystało. Powinieneś był stanąć w obronie Dupain-Cheng, a nie stać tam jak kołek w płocie!-Nie mogę dać się bić. O nie! Oddałem mu ciosem w twarz i tak oto rozwinęła się po między nami bójka.
YOU ARE READING
Nutami usłane||Lukanette
FanfictionCóż. Mari dostała kosza od Adriena Agreste. Co ciekawsze do szkoły głównych bohaterów zaczyna chodzić także i Luka Couffaine, starszy brat Juleki. Niby wszystko ok, ale czymże byłoby opowiadanie bez antagonisty. Czytajcie, a wszystkiego się dowiecie.