06 | S T I G M A

526 53 2
                                    

Ukrywał to tylko po to, aby zostawić to pogrzebane. Teraz płacze, bo jest mu przykro wobec was. Znowu płacze.

*

Podniósł się z brudnej podłogi. Czuł się jak w amoku. Coś kontrolowało jego ciało i zabierało wolę. Przemył twarz wodą, jego odbicie w lustrze krzyczało, że już ma dość, że przesadza. A on tylko się uśmiechał. Jakby tą czynnością miał wymazać wszystko, co zadręcza go od tak dawna. Jakby ostatnie miesiące miały się rozpłynąć pod strumieniem wody, który chłonął całe pomieszczenie.

Wiedział, że jest już na półmetku, że jego droga niedługo się zakończy i to co ujrzy na jej horyzoncie nie dotknie jego duszy, tylko ciała. Sącząca, czerwona krew zacznie wnikać w ten blask, demaskując jego grzechy. Bał się. Cholernie się bał, bo rana ciągle się powiększała i patrzyła w niego coraz to głębiej i głębiej aż po serce, które biło coraz słabiej każdego dnia.


Wybiegł z budynku wytwórni. Bieg po schodach wymęczył go bardziej niż ostatnie kilka miesięcy. Bo to co robił, robił, żeby pokochać siebie, ale teraz jego cel się zmienił-zaczął uciekać w nienawiści. Otoczony przez ulicę nie mógł poukładać myśli. Wlókł się wzdłuż opustoszałych uliczek, szukając jakiegoś celu. Jego trucht po chwili zamienił się w szaleńczy bieg. Pusta głowa, zero myśli. Chwila spokoju. Brak zmartwień. Tylko zmieniający się krajobraz.

***

-Nie Jin... Jimin jeszcze nie wrócił. Tak... tak dalej czekam na niego w sali. Ma wyłączony telefon. Jak nie wróci w przeciągu godziny wracam do domu. Tak... zadzwonimy wtedy... tak. Kończę już.- Rzucił telefon przed siebie. Nie obchodził go już trzask rozbijanego ekranu. Nic go w tym momencie nie obchodziło bardziej niż Park Jimin.

Stał się dla niego zagadką. Niewiadomą. Nie wiedział jeszcze, co w nim siedzi i co kieruje jego głową. I to go koszmarnie denerwowało, przestał go rozumieć. Ale czy kiedykolwiek go rozumiał? Czy którykolwiek z nich rozumiał? Prawdopodobnie nie i dlatego to się stało.- Jimin jak nie pojawisz się zaraz w sali treningowej, to obiecuję, że sam zaciągnę cię do Jina. Pieprzyć prywatność. Niech wchodzi z nosami pod naszą pościel, ale błagam niech się tobą zajmie.- Przeklinał pod nosem. Jimin nigdy nie wybiegł ze spotkania z osobami z firmy. To zachowanie było dla każdego z nich nowe. Czym był tak przerażony, kiedy do niego podszedł? Czemu od razu uciekł nic nie tłumacząc? Co się z nim działo? Kiedy się zmienił?


Uderzenia podeszw butów o podłogę. Krople potu spadające na ziemię. Pociągnięcie za klamkę. Ból w sercu zaczął towarzyszyć Yoongiemu w momencie, kiedy ujrzał go w drzwiach. Morka twarz, spuchnięte oczy, czerwony nos, ciężki oddech, ledwo stawiane kroki. Wyglądał jak w transie. Nawet nie zauważył, że jest razem z nim w jednym pomieszczeniu. Widział łzy cieknące z jego oczu, ale nie mógł się ruszyć. Bał się nawet oddychać. Atmosfera w pokoju ściskała mu głowę, małe igiełki zaczęły nakłuwać całe jego ciało. Wydawało się, że gęstość w pokoju wzrosła, a Yoongi wtopił się w tą przestrzeń, Był przerażony- to nie był Jimin. To nie mógł być Jimin. On tak nie wygląda.

Doszedł do wierzy i włączył płytę.

Muzyka rozbrzmiała w całym pomieszczeniu, niszcząc przytłaczającą ciszę, ale dźwięk, ten dźwięk był dużo gorszy- on ranił od środka. Niósł ze sobą melodię rozpaczy. Chwiejnym krokiem zaczął taniec. A Yoongi był pewny, że coś w środku rozrywało go na strzępy.

Mimo, że melodia trwała dalej, czas stanął w miejscu. Widział jego niepewne kroki, cień ciągnący go w dół. Zobaczył jego załamanie, upadek na lodowatą podłogę i ciężki oddech.

-Dlaczego, cholera dlaczego nie mogę tego zatańczyć dobrze..!- Uderzał pięściami o deski. Łzy spływały mu po policzkach. Yoongi widział przed sobą złamanego człowieka.


***


Nie mógł wstać. Zaczął uderzać pięściami o ziemię.

-Dlaczego, cholera dlaczego nie mogę zatańczyć tego dobrze..!- Miał wrażenie, że wybucha, frustracja przelała jego szklankę spokoju. Ból po godzinach biegu rozchodził się po całym jego ciele i miał wrażenie, że wchodzi aż do kości. Chciał się skurczyć i zniknąć. Rozpacz trzymała sznur na jego szyi, nie mógł nic zrobić. Był kompletnie bezużyteczny. Wydawało się, że wokół jest ciemno i zimno, wręcz lodowato, jakby cały świat zamarzł. Jakby ten chłopiec o najsmutniejszym uśmiechu miał zamienić się w sopel lodu, a potem zniknąć wraz z nadchodzącą wiosną. Jakby ten sopel miał odpaść od jednej z dachówki i roztrzaskać się, rozbijając drobne ciało na miliony kawałków. Bo tak właśnie się czuł, rozproszony po całej sali. Niezdolny do ruchu. Patrzący na własny upadek w lustrze.

I nagle niewyobrażalne ciepło. Ciepło pierwszej wiosny. Czyjeś ramiona zacisnęły się wokół jego tali. Ktoś trzymał go w stalowym uścisku, jak gdyby ostatni raz mógł trzymać swój największy skarb. A on rozkleił się jeszcze mocniej. Już nie szlochał. On wylewał morze łez. Oddał się chwili, ten jedyny raz pozwolił odsłonić część jego zniszczonej duszy. Tylko ten jedyny raz. Jakby ta chwila miała pomóc mu zrozumieć siebie. Zezwolił na chwilę zapomnienia.


Nieważne jak bardzo próbuję to ukryć, nie mogę się tego pozbyć. Dlatego płaczę.

Proszę, pozwól odbyć mi moją karę

Proszę, osusz moje oczy.


A Yoongi gładził jego włosy, jakby miało to w jakikolwiek sposób pomóc. Ale bał się, bał się, że ten drobny chłopiec może w każdej chwili się rozpłynąć. Choćby minimalnie poluźnił uścisk, ten zniknie. Dlatego trzymał go co coraz to mocniej w obawie, że nie dane będzie ujrzeć go ponownie jak otworzy oczy.

Ale nie musiał widzieć, żeby stwierdzić, że rana Jimina pogłębia się z każdym oddechem, jakby kaleczył sobie nogi kawałkami potłuczonego szkła, jakby prosił o karę, by obmyć swoje grzechy.

***

Zaczął ponownie oddychać, wróciły zmysły, które od razu przygniotły go wielkim głazem. Uderzyły w niego niczym strumień wody. Z początku łagodnie, ledwo dając o sobie znać, po chwili zmieniające się w wodospad, lawinę myśli, które raniły całe jego wnętrze. Yoongi. On to wszystko widział.

Pozwolił wkraść się do jego małego świata, odizolowanej przestrzeni, odkrywając przed nim wszystkie karty. Pokazał się bez żadnej dodatkowej płachty, kompletnie odkryty. Spojrzał z przerażeniem na swojego hyunga. I to co zobaczył w jego oczach było inne. Nie potrafił ubrać w słowa emocji, którą wtedy zobaczył, a przerażała ona go bardziej niż wszystkie inne uczucia. Dlaczego?

Nie znał tego uczucia

***

Złapał za podbródek młodszego i delikatnie zwrócił go w swoją stronę, spojrzał w jego szklane, przerażone oczy i automatycznie zrozumiał.

Był chorobliwie chory. Stracił barwy swojego życia. Malinowe usta zgniły, pozostawiając po sobie jedynie gorycz.

*

Proszę, wybacz mi moje grzechy

WINGS | yoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz