XI (+18)

1.2K 62 30
                                    

___
Keith

Mijały dni, a ja czułem niesamowite szczęście. Jednak coś mi nie dawało spokoju, a była to przeprowadzka. Pomimo tego dalej nie podjąłem żadnej decyzji, a do tego w dzisiejszym dniu idę do Lance'a. Będę mieszkał dość daleko od Latynosa, więc pewnie raz na tydzień byśmy się spotykali. Nie mam pojęcia co robić...

***

Nadszedł weekend i jak zwykle miałem spotkać się z Lancem, ale dzisiejszy dzień spędzę u niego w domu. Zazwyczaj wychodziłem z nim na miasto i tam spędzaliśmy czas, a dzisiaj pójdę do niego! Już od rana chodziłem cały w skowronkach, co oczywiście moja ciocia sama to widziała. Nie pytała się jeszcze, czy podjąłem decyzję, bo pewnie czeka aż ja sam zacznę temat.

Po zjedzonym posiłku od razu ruszyłem do pokoju, gdzie zacząłem porządki, bo zawsze w weekendy biorę się za generalne sprzątanie domu. Chociaż tym chcę się odwdzięczyć tym wszystkim mojej ciotce, która cały czas się mną zajmuje.
Ani się obejrzałem, a gdy tylko skończyłem było dość późno, więc pochowałem wszystko i wróciłem do pokoju, gdzie zacząłem się przebierać w jakieś ubrania. Na szczęście chłopak napisał mi swój adres, więc bezproblemu tam dotrę. Wziąłem swój telefon oraz portfel, w którym zazwyczaj mam jakieś drobniaki, za które kupię parę przekąsek na dzisiejszy wieczór. Pożegnałem się z kobietą, której powiedziałem, że ma za mną nie czekać z kolacją, bo wrócę trochę później. Gdy tylko znalazłem się na korytarzu, włożyłem buty oraz założyłem kurtkę, a następnie wyszedłem z domu. Ruszyłem do pobliskiego sklepu i kupiłem jakieś chipsy oraz inne przekąski. Wreszcie mogłem prosto iść w stronę domu McClaina, który znajdował się nieco kawałek stąd. Oczywiście po drodze pisałem z Lancem, który najwidoczniej nie mógł się doczekać aż już przyjdę, ale czekał na pizzę, więc nie mógł wyjść z domu.
Po kilkunastu minutach wreszcie dotarłem pod samą bramę domu Latynosa, który był dość skromny. Wziąłem głęboki wdech i sięgnąłem ręką w stronę dzwonka, którym zadzwoniłem. Usłyszałem jak brama się otwiera, więc położyłem dłoń na okrągłej klamce i jedynie ją delikatnie pchnąłem. Gdy tylko wszedłem na posesje, zamknąłem za sobą bramę i skierowałem się w stronę drzwi wejściowych, które się momentalnie otworzyły, a moim oczom rzucił się Lance.

- No witam moją księżniczkę-posłał mi lekki uśmiech, który od razu odwzajemniłem. Po tym, jak już byłem tuż przy nim, to wpuścił mnie do środka i jak zwykle objął mnie w tali i mocno przytulił. W jego objęciach zawsze jest mi tak ciepło oraz czuję się przy nim bezpiecznie. Po tym, jak po kilku minutach się od siebie odsunęliśmy to zacząłem zdejmować z siebie kurtkę oraz buty.

- A gdzie twoi rodzice? - zapytałem powiększając na wieszak kurtkę, po czym podałem mu przekąski, które kupiłem.

- Pojechali do rodziny, bo jednak co jakiś czas się do nich wybierają.

- Rozumiem - poczułem jak na moich policzkach pojawiają się lekkie rumieńce. Nie wierzę, że będziemy sami. Ja i on, on i ja. Nie, nie! Keith, nie myśl o takich rzeczach!
Wraz z nim momentalnie ruszyłem w stronę kuchni, przy ty rozglądałem się po całym domu, który również w środku wyglądał ładnie, ale skromnie.

- Masz szczęście, bo akurat chwilę przed twoim przyjściem przyjechała pizza. Myślę, że lubisz z kurczakiem.

- Jasne!

Wziął całe jedzenie, a ja wziąłem sok oraz dwie szklanki i ruszyliśmy w stronę jego pokoju. Po wejściu od razu położyliśmy wszystko na jego biurku.

red and blue » klance Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz