18. Wielkie zmiany (Epilog)

3.5K 267 43
                                    

Ostatnie komentarze?

Louis żył pełnią życia. Harry bardzo dbał o niego i Kaia. Pokazywał im każdego dnia swoją miłość i oddanie. Nowy rok był cudowny. Spędzili go razem, w domu, jako rodzina. Kilka dni potem Louis dostał papier mówiący, że Kai jest już oficjalnie synem Stylesa. Nazwisko chłopca też uległo zmianie i na początku ciężko było mu zrozumieć, że ma na nazwisko inaczej niż jego mamusia.

- Cii chłopczyku, tatuś ci wyjaśni. Pójdziesz do pokoiku zabawy mamusi? - Kai tak nazywał gabinet Louisa, a teraz dzielił go ze Stylesem - On tam jest.

- Tatuś? - maluch pociągnął noskiem.

- Tak, do tatusia - pocałował go w czoło.

Kai też tak zrobił, przeszedł do odpowiedniego pomieszczenia. Drzwi były uchylone więc od razu podszedł do taty. Szatyn prędko ruszył za dzieckiem i ciekawy reakcji narzeczonego, oparł się o ramę drzwi.

- Czemu Kai inaczej niż mamusia - chłopiec na początku zadał pytanie niezrozumiale.

Harry zmarszczył brwi i zostawił w spokoju laptopa, nim spojrzał z uśmiechem na malucha - O co chodzi, zuchu?

- Kai pyta, tato dlaczego nazywa się Kai Styles, nie Tomlinson - odezwał się Louis.

- Tatuś też ma na nazwisko Styles, więc masz na nazwisko jak ja  - posadził go sobie na kolanach.

- A mamy? - zmarszczył brwi, a jego dolna warga zadrżała. Chciał być swojej mamusi!

- Mamusia niedługo też tak będzie miała na nazwisko - obiecał, nie chciał by jego małe szczęście płakało.

Szatyn zadrżał i palcem potarł pierścionek zaręczynowy. Ostatnio trochę słabiej się czuł. Może to po tych wszystkich emocjach.

- Mama też Styles? - spojrzał na szatyna.

- Tak, będę za kilka dni - potwierdził i podszedł do swojej rodziny.

- Widzisz i wszyscy będziemy mieli tak samo na nazwisko - Harry połaskotał synka, za co otrzymał piękny śmiech.

Louis wyjął papier z tylnej kieszeni i podał brunetowi. Ten uniósł brew odbierając go od narzeczonego, dalej pilnował synka na swoich kolanach.

Tomlinson zagryzł dolną wargę i czekał spokojnie, aż ten wszystko przeczytał. Brunet był zamyślony, po czym szeroko się uśmiechnął, miał pewne prawa rodzicielskie wobec Kaia.

- Podoba się? - zapytał, opierając się pośladkami o biurko.

- Bardzo, jestem naprawdę szczęśliwy - zielone oczy zabłyszczały, przez łzy gromadzące się w nich.

Jedynie Kai był jeszcze niezadowolony. Nie rozumiał tego wszystkiego!

- Czemu taka mina kochanie? - Harry odłożył dokumenty na biurko.

-Nie iestem mamusi - czknął.

- Jesteś kochanie i mamusi, i tatusia. Zobacz - wziął dokument i wskazał swoje nazwisko, ale też te swojego narzeczonego.

Chłopiec nie rozumiał literek ale pokiwał główką. Szczęście Louisa przemieniło się w nietęgą minę, nim uciekł do małej toalety na dole. Harry zmarszczył brwi, bo szatyn nie wspominał nic o kiepskim samopoczuciu.

- Kai kochanie, pobawisz się w salonie? - spytał Styles, chciał sprawdzić co z młodszym.

- Okej - wzruszył ramionkami i zsunął się z kolan taty, nim na małych nóżkach pobiegł do salonu.

Be our santa/ larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz