XVI.

602 55 13
                                    

Podziękowania dla wspaniałej  @Cumber_Lock za nową okładkę!

Charles.

To imię nieustannie chodziło po głowie detektywa. Z niewiadomych mu przyczyn zaczął pałać niechęcią do nowego szefa swojej współlokatorki.

Po co ona w ogóle z nim rozmawia? Przecież to jest tylko jej praca.

Sherlock był zdenerwowany, nie, zdenerwowany to zbyt delikatne słowo. On był wkurwiony, a przyczyna tego stanu była dla niego niejasna.

Może w przeszłości coś mu zrobił, ale Holmes tego nie pamięta i jego podświadomość próbuje go ostrzec?

W każdym razie brunet musiał uspokoić swoje myśli, gdyż jak na razie miał inny problem warty rozwiązania.

Jasmin McKinley.

To imię i nazwisko kobiety adoptującej dzieci z Afryki. Wbrew wszelkim pozorom sprawa wcale nie była taka prosta... do czasu. Do czasu, aż pewna osoba w żartach rzuciła propozycję rozwiązania tej zagadki, która niepokojąco dobrze łączyła ze sobą wszystkie fakty.

Handel żywym towarem był oczywisty, gdy przeanalizowało się tą sprawą dokładnie, ale nic nigdy nie jest aż tak łatwe. Gdyby w grę wchodziła sprzedaż, urzędnicy kontrolujący sprawę adoptowanych dziewczynek zauważyliby ich brak. W tej sytuacji Holmesowi przychodziło na myśl tylko jedno rozwiązanie, które wcale mu się nie podobało. Ale potrzebne były dowody, aby potwierdzić tę tezę. Poinformowanie o tym policji było by bez sensu- skoro wcześniej nikt nic nie zauważyła to czemu teraz by mieli?

I właśnie w tej chwili zaczyna się ta najnudniejsza część zadania....

***

6.34 Sherlock stoi pod domem kobiety która zgłosiła mu sprawę sąsiadki. Wcześniej oczywiście zadzwonił i poinformował że ma zamiar użyć jej domu jako punktu obserwacyjnego. Teraz czas na przeanalizowaniu wszystkich gości...

Detektyw od samego rana do wieczora siedział w oknie i przypatrywał się wszystkim osobom przyjeżdżającym do pani McKinley. Każdemu z nich zrobił zdjęcia, na których podstawie miał zamiar ich wyszukać. Znaczy nie on, w końcu od czego ma się ukrytą pomocną wróżkę prawda?

Brunet sięgnął po telefon i wybrał odpowiedni numer po czym zadzwonił. Mężczyzna odebrał po trzech sygnałach.

- Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale nie mam najmniejszej ochoty na rozmowę z tobą Sherlocku- powiedział z wyraźną pogardą w głosie.

- Witaj. Właśnie w tej chwili na twoją skrzynkę pocztową doszły zdjęcia kilku osób. Bardzo bym chciał wiedzieć o nich wszystko- oznajmił szybko ignorując wypowiedź swojego rozmówcy- Bywaj- rzucił i rozłączył się. Właśnie takie rozmowy lubił najbardziej- szybkie i bez zbędnego pierdolenia, oczywiście tylko wtedy kiedy tego chce.

Siedząc w swoim fotelu i czekając na odpowiedź brata myślami chcąc, nie chcąc powrócił do Charlesa. O znów poczuł tą nagłą fale obrzydzenia. Spojrzał na zegarek.

19.41 Aida powinna być już dawno w mieszkaniu...

Sherlockowi nie podobała się wizja późnych powrotów jego współlokatorki. Myśląc potrzebował obecności jakiejś osoby która by stała (czy też siedziała) i nic nie mówiła, i choć Santoro rzadko milczała, jej obecność zazwyczaj wystarczyła.

No cóż... trzeba korzystać z dostępnych środków.

- Pani Hudson!- zaczął krzyczeć na cale mieszkanie.

Po chwili już było słychać nerwowe stukanie oznaczające, że (nie)gosposia wchodzi po schodach.

Gdy pojawiła się w salonie Holmes chwycił ją za ramiona i usadził na starym fotelu Johna, obecnym Aidy i chwilowo Marthy. Po czym sam znów zasiadł na swoim "tronie" i złożywszy dłonie w piramidkę zaczął w przeszukiwać swój "pałac" uporczywie wpatrując się w starszą kobietę, a ona również wpatrywał się w niego? Lecz na jej twarzy nie gościło skupienie jak u detektywa, lecz zdziwienie. Pani Hudson na wszelkie sposoby próbowała dotrzeć do Sherlocka, ale bez skutku. W końcu pogodził się że swoim losem i chwyciwszy filiżankę z herbatą bruneta usadowiła się wygodnie w fotelu.

Sherlock po (jego zdaniem) chwili zamyślenia został przywołany do rzeczywistości przez kroki na schodach które należały do jego współlokatorki. Spojrzał na zegarek 21.03, a następnie na kobietę która właśnie przekroczyło próg salonu.

Zmęczona, nie, zmartwiona. Problemy, ale nie w pracy. Na dworze pada, a na jej płaszczu krople wody która nie wsiąknęła w suchy materiał- przyjechała. Brak torebki, kieszeni, telefon trzyma w dłoni- nie ma przy sobie pieniędzy, czyli odwiózł ją szofer, więc nie była nigdzie poza pracą. Rozbiegany wzrok- facet.... Charles.............................. znają się kilka dni, a on wnosi ewidentnie za dużo do jej życia i udaje mu się, ponieważ Aida szuka pocieszenia po swoim byłym, a Bennett jest pierwszy na drodze. To dlaczego jest zmartwiona.....?

Blondynka zdjęła powoli płaszcz, a buty rzuciła gdzie popadnie i powłóczyła się do pokoju. Nawet nie skomentowała bacznie przypadającego się jej Holmesa. Kątem oka zauważyła jednak panią Hudson do której posłała miły  uśmiech zanim zniknęła.

Martha widząc reakcje detektywa na przyjście dziewczyny nie mogła tego tak zostawić.

- Polubiłeś ją, co Sherlocku?- zapytała obserwując jego twarz.

- Yhym- mruknął coś niezrozumiałego i spuścił głowę.

- Ładnie razem wyglądacie- Holmes od razu zrozumiał aluzje i gwałtownie uniósł wzrok na (nie)gosposie.

- Pani się przypadkiem nie nudzi, że takie głupoty zaczęła pani gadać?

- Sam mnie tu sprowadziłeś mój drogi.

- Proszę bardzo, jest pani wolna-po tych słowach odszedł do swojego pokoju.

***

Następnego dnia Sherlock nie mógł uwierzyć w to,  co widział.

Wstał normalnie, o tej samej porze co zawsze. Wszedł do salonu w którym czekała na niego herbata i włączył telewizor.

Holmes nie mógł pojąć jak jego brat mógł mu to zrobić...

Właśnie wpatrywał się w Gavina opowiadającego o sprawie którą rzekomo sam rozwiązał. Opowiadał jak to odkrył niecne plany Jasmine znęcającej się nad dziećmi, która wychowywała na profesjonalne prostytutki.

Brunet wyłączył telewizor i usiadł po turecku układając dłonie w piramidkę.

Kradzież własności intelektualnej.
I nuda. No po prostu nuda.

------
Wracam po za długiej przerwie. Mam nadzieję, że w ten weekend wpadnie jeszcze jeden rozdział.
Buziaki!

Poniżej Krypt | Sherlock BBCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz