Młodzieniec z lasu.

1.9K 31 17
                                    

Był sobie chłopiec opuszczony przez wszystkich. Mieszkał w małej chatce po środku dużego i wiekowego lasu. Na imię mu było Karol. Ludzie z wioski, bali się go. Chociaż sam nie wiedział w sobie powodu do strachu. Podejrzewał, że to wina jego nieżyjących rodziców trudnuących się za życia ziołolecznictwem. W trakcie ich życia ludzie nazywali ich wiedźmami, czarownicami, szatańskimi potworami, mimi iż jego rodzice nie jednej osobie uratowali życie.

Chłopak rzadko odwiedził wioskę. Nie posiadał też wielu przyjaciół. Można nawet powiedzieć, że nie miał nikogo. Nie posiadał zbyt wiele, utrzymywał się z wyrobu wianków, prostych mikstur i zbierania ziół z najgłębszycu zakamarków lasu. W czasie lata uprawiał także niewielki przy domowy ogródek. Świetnie sobie radził, jedyne czego mu brakowało to miłości drugiego człowieka.

Jego ulubionym zajęciem było podziwianie z ukrycia syna drwala. Przystojny, wysoki młodzieniec ciężko pracujący przy ścinaniu drzew był dla naszego bohatera pięknym widokiem. Wzbudzał w nim zawsze przyspieszone bicie serca. Umięśnione ciało zroszone kropelkami potu błyszczące w promieniach słońca. Półdługie i proste czarne włosy, tak różne od krótkich blond loków Karola. W dodatku te brązowe oczy, kiedy Karol je widział dostawał gęsiej skórki.

~ Zmiana narracji ~

Znowu. Znowu to robiłem. Siedziałem w tych głupich krzakach i patrzyłem na niego. Jego mięśnie brzucha tak pięknie wyglądały, dałbym się pokroić za możliwość dotknięcia ich.

Westchnąłem cicho i powoli się odwróciłem, jak najciszej mogłem udałem się do swojej chatki. Niedość, że jestem dzieckiem czarownic, to jeszcze zakochałem się w mężczyznie. Na moich policzkach pojawiło się kilka drobnych łez. Szybko starłem je wierzchem dłoni. Powinienem umrzeć, nie zasługuje na to, aby żyć. Nie zasługuje na miłość. Zamist do domu udałem się nad urwisko. Smutnym wzrokiem patrzyłem w dół. Zastanawiałem się jak szybko po skoku nastąpi moją śmierć. Już miałem skoczyć, kiedy poczułem szarpnięcie i czyjeś silne ręce pociągnęły mnie do tyłu. Powoli odwróciłem się i ujrzałem jego. Stał tam we własnej osobie. Syn drwala.

- Wszystko w porządku? Nic ci nie jest? - Usłyszałem jego pełen zmartwienia głos. Daję słowi, że o mało nie stopniałem od niego. Na moich policzkach pojawił się soczysty rumieniec. Słabym głosem powiedziałem.

- Wszystko w porządku. Nie musisz się o mnie martwić. - Chłopak przytulił mnie nagle, a ja nieśmiało się w niego wtuliłem. Przeklnąłem się w myślach za mój głupi odruch, powinienem się od niego odsunąć, ale nie mogę. Jeszcze chwilę zostanę w jego ramionach, czuję się tu tak bezpiecznie.

- Bałem się, że coś sobie zrobisz. - Powiedział tuż przy moim uchu. Po moich plecach przebiegł dreszcz, a moje policzki ozdobić soczysty rumieniec. - Za każdym razem obserwowałem twój powrót do domu. Widziałem, że dziś skręciłeś w stronę urwiska. Byłoby mi smutno, gdybyś przestał przychodzić. - Jego słowa wprawiły mnie w ogromne zakłopotanie. On mnie widział... Za każdym razem kiedy przychodziłem.

- W-widziałeś mnie? - Tylko tyle udało mi się wypowiedzieć. Ukryłem swoją twarz w jego szyji i mimowolnie zaciągnąłem się jego zapachem. Piękny aromat lasu uderzył w moje zmysły otumaniając mnie.

- Tak, codziennie. Zawsze czułem się pewniej wiedząc, że gdzieś tam jesteś. A po za tym twoich pięknych włosów nie da się nie zauważyć. - Pocałował mnie delikatnie w czubek głowy. Jestem Piotr, a ty? - Delikatnie podniósł moją twarz, tak abym patrzył w jego oczy. Cicho wydukałem odpowiedź. Moje policzki przypominały dwa dorodne pomidory. - Pasuje do ciebie. - Palcem wskazującym zaczął głodzić mój policzek.

Nie mam pojęcia ile czasu stałem w jego objęciach, wiem napewno, że kiedy wreszcie się odsunąłem słońce chyliło się ku zachodowi. Nie myśląc wiele nad tym zaproponowałem Piotrowi nocleg u mnie w chatce. Nawet nie wyobrazicie sobie mojej radości, kiedy się zgodził. Przyszykowałem mu łóżko, a sam zacząłem robić sobie posłanie przy palenisku.

- Karol, co ty robisz? - Przestraszyłem się lekko słysząc jego głos.

- Szykuję dla siebie miejsce do snu. - Udając spokojnego kontynuowałem czynność.

- To nie będziemy spać na jednym łóżku? - Moje oczy o mało nie wypadły ze zdziwienia. On chce ze mną spać. W jednym łóżku. Ze mną. Mną, nic nie wartym śmieciem. Z mojego gardła wydobył się szloch. Chłopak szybko do mnie podszedł i przytulił mocno. Rozpłakałem się na dobre, nikt nigdy mnie nie przytulał. Poczułem drobne pocałunki na swoim policzku i usłyszałem cichy szept Piotra.

- Już dobrze... Wszystko w porządku... Nie płacz... - Powoli się uspokoiłem, zmęczenie wzięło nade mną górę. Dałem się ponieść w stronę Krainy Morfeusza. Przez sen poczułem silne ręce, a po chwili Piotr położył mnie na łóżku. I tak usnąłem bezpieczny w ramionach drugiego mężczyzny.

Koniec

_________

To by było na tyle. Krytyka mile widziana, do następnego.

Ten one shot powstał tylko i wyłącznie dzięki Zuzka1029
No i ty herbaciu czuj się oznaczona Zielona-Herbata.

One Shoty Yaoi (Pl) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz