Mój "związek" z Seanem skończył się, zanim jeszcze na dobre zdążył się rozpocząć. Nawet fikcyjnie. Ale po kolei...
Kiedy wychodziłam z klubu, na dworze było już szarawo, choć zdecydowanie to był ciemny szary. Dlatego też serce poszło mi w pięty, gdy usłyszałam za sobą:
- Chłopak Cię nie odwiezie?
W cieniu budynku, jakby tej szarości było za mało, stał Jake i palił papierosa.
- Jestem dużą dziewczynką - odpowiedziałam lekko drżącym głosem - Poza tym nie chcę, żeby ktoś widział samochód Seana u mnie o tej porze.
- Taa... - Jake wyrzucił niedopałek i wyszedł z cienia - W takim razie ja Cię odwiozę.
O.o. Niedobrze.
- Nie trzeba. Ja... zaraz mam autobus i...
- Amy... Amy... jeszcze się nie nauczyłaś? Skoro mówię, że Cię odwiozę, Ty wsiadasz i jedziesz.
O, Jezu. Ruszyłam za nim na parking, jak na ścięcie. Strzelając na boki oczami, w poszukiwaniu drogi ucieczki. Nie no, przecież to jest bez sensu. Wie, gdzie mieszkam, a Martha wie nawet, gdzie mieszka Lilian. Nie mówiąc o całej reszcie. Jake niepokoił mnie sam z siebie, ale to, że najwyraźniej czekał, aż wyjdę z pracy, doprowadzało mnie właśnie w okolice palpitacji serca. Chociaż... gdyby coś podejrzewał, to nie powinno być z nami jeszcze Seana? Wsiadłam do auta. Bo nie za bardzo widziałam jakieś inne wyjście.
- Ile to trwa? - zapytał Jake, gdy wyjechał na ulicę
- Co? - zapytałam głupio, bo moje myśli zajmowała potencjalna konieczność szybkiego spisania testamentu. Coś wisiało w powietrzu i ewidentnie sugerowało mi, że Jake nie uwierzył w tą bajkę o wielkim i nagłym uczuciu do chłopaka przyjaciółki.
- Ty i Sean.
- Znamy się już od dawna - jeśli chcesz dobrze kłamać, mów jak najwięcej prawdy. Tą zasadę znałam i postanowiłam zastosować - Lilian spotykała się z nim już wcześniej. Ale dopiero teraz, jak wrócił do miasta, my zaczęliśmy się spotykać.
- A kiedy wrócił?
- Jakiś czas temu... to znaczy, ja się tak naprawdę dopiero niedawno dowiedziałam, że chce tu wrócić na stałe. Hej! Gdzie Ty jedziesz?! - wykrzyknęłam na koniec wypowiedzi, bo Jake minął moją dzielnicę i pojechał dalej - Co Ty robisz?! - wykrzyknęłam znowu, gdy zablokował zamki w drzwiach
No to po mnie.
- Boisz się? - usłyszałam
Nie no skąd... pewnie to mój ostatni dzień życia, ale spoko... Zaczęłam nerwowo szarpać za klamkę. Kurwa no!!!!
- A więc się boisz. To dobrze. - zatrzymał samochód na jakimś odludziu. Jezus Maria...
- Chcesz... - nie, nie przejdzie mi to przez gardło - Co chcesz zrobić? - głos mi się łamał
- Nic - odparł spokojnie, wyciągając broń. Obracał pistolet w palcach, ale mnie to w zupełności wystarczyło - Mam tylko jeden warunek. Mów prawdę. - wycelował we mnie. Momentalnie zaschło mi w gardle - Co robiliście w gabinecie Luki?
I tak mnie zabije. Wszystko jedno, co powiem. Nie mówiłam więc nic. Zabiorę te informacje do grobu. Dosłownie.
- Dobra - schował broń i odbezpieczył zamki - Wysiadaj. I tak nie uciekniesz.
Nie byłam pewna czy nie zastrzeli mnie właśnie dlatego, że będę próbowała wysiąść, ale sam wysiadł pierwszy. Pomyślałam, że to moja szansa. Gdyby udało mi się przesiąść na miejsce kierowcy... spojrzałam na stacyjkę. Zabrał kluczyki. Otworzył drzwi po mojej stronie.

CZYTASZ
Luca. (Zakończone. Będzie korekta)
Mistério / SuspenseGdy okazało się, że na operację mojej matki potrzeba dosłownie milionów monet, myślałam, że już gorzej być nie może. Los postanowił jednak udowodnić mi jak bardzo się mylę. Jedna decyzja sprawiła, że za jednym zamachem postawiłam na szali życie swoj...