Dzisiaj, idąc na stołówkę rozbawiony słuchałem mojego przyjaciela, który rozmarzony opowiadał o nowej dziewczynie ze swojej ulicy. Jestem przekonany, że jest od niego starsza i wcale by mnie nie zdziwiło, gdyby było to nawet kilka lat.
Chłopak lubił dziewczyny, które mogły być dla niego jakimkolwiek wyzwaniem. Mimo że nie miał zamiaru się wiązać lubił od czasu do czasu poflirtować i (niestety albo stety) zazwyczaj z pozytywnym odzewem.
Ale nie o preferencjach mojego przyjaciela chciałem pisać. Po tym, jak stanęliśmy w kolejce po lunch zacząłem lustrować pomieszczenie, szukając Cię wzrokiem. Żałowałem, że nie jest tu jak w filmach amerykańskich, gdzie każdy ma swoje miejsce na stołówce, bo wtedy wiedziałbym gdzie patrzeć, aby Cię znaleźć.
Byłem rozczarowany, gdy nie zauważyłem Cię w tłumie, ale wtedy szturchnął mnie chłopak, rzucając coś w stylu: "Twój Romeo się tutaj patrzy". Od razu ruszyłem wzrokiem, tam gdzie on i faktycznie siedziałeś tam i patrzyłeś prosto na mnie z uśmiechem na twarzy. Czułem jak się rumienię i modliłem się tylko o to, żebyś nie widział tego z tej odległości.
Uniosłem rękę w twoim kierunku, a ty zrobiłeś to samo, jednak zanim stało się cokolwiek innego nadeszła moja kolej. Uśmiechnąłem się do kobiety za ladą, po czym z gorącą tortillą ruszyłem za Niallem do wolnego stolika, ale w między czasie poczułem wibracje w tylnej kieszeni.
To była wiadomość od ciebie. Pierwsza, jaką kiedykolwiek mi wysłałeś i prawie posikałem się z podekscytowania, gdy zapytałeś czy nie chcemy zjeść z wami.
W ten oto sposób, znaleźliśmy się przy stoliku z najprzystojniejszymi chłopakami w tej szkole. Siedzieliśmy sobie w piątkę całe pół godziny i żałowałem, że przerwa na lunch trwa tak krótko. Mógłbym siedzieć tak naprzeciwko ciebie zawsze.
Dopiero teraz będąc tak blisko, zauważyłem, że poprawianie grzywki stało się twoim nawykiem. Mimo że zawsze jest perfekcyjna i tak przesuwasz po niej palcami, a ja z chęcią zrobiłbym to za ciebie. Zastanawiam się jakie są twoje włosy w dotyku. Podejrzewam, że miękkie i delikatne.
Zapytałeś mnie nagle, jak mi poszło na próbie, narzekając, że nie mogło Cię tam być i już nie możesz doczekać się, żeby to usłyszeć. W przypływie chwili i całej twojej uwagi skupionej na mnie powiedziałem, że to i tak nic w porównaniu do Ciebie na scenie. Twój uśmiech poszerzył się chyba dziesięciokrotnie, za to ja miałem ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu.
Na szczęście nie byliśmy sami i chłopcy uratowali mnie proponując wypad za miasto na weekend, gdzie wujek jednego z nich miał domek.
I w sumie to się boję. Mam spędzić cały weekend w jednym mieszkaniu z Tobą za ścianą? Widzieć Cię po przebudzeniu i przed pójściem spać? Jeść z tobą śniadanie i oglądać telewizję na kanapie obok Ciebie? Jakbyśmy byli... no nie wiem, razem?
To chyba nie jest na moje nerwy. Zdecydowanie nie jest. Mógłbym powiedzieć zawsze, że mama nie chciałam mnie puścić, ale niestety mój przyjaciel znał moją mamę na tyle, że doskonale wiedział, że się zgodzi. Zanim miałem możliwość żeby to przemyśleć wy już myśleliście, o której wyjechać i ile piwa spakować.
C.
CZYTASZ
500 steps to you | l.s.
FanficC. codziennie od pisze list do chłopaka, który mu się podoba, ale nigdy go nie wysyła, składa kartkę i chowa do pudełka w szufladzie. A każdy z tych listów ma dokładnie 500 słów. "A Ty stałeś tam, stałeś lekko zgarbiony na środku i patrzyłeś tylko n...