Przyznaję, że wtedy żałoba po ojcu bardzo mi przeszkadzała, ale mimo wszystko od razu po zaręczynach, zaczęliśmy z Tomem przygotowania do ślubu.
Strasznie się tego wszystkiego bałam i zasadniczo wcale tego nie chciałam, ale...
No właśnie - ale.
Chyba chciałam utrzeć nosa mojemu bratu i sama nie wiem. Byłam rozbita, a Tom jakoś mnie uspokajał.
Razem postanowiliśmy, że ślub zorganizujemy w Londynie, a nie w Paryżu. Przerażał mnie tylko fakt, że pewnie spotkam Mycrofta, z którym nie widziałam się już od ponad kilku miesięcy.
Został już tylko miesiąc żałoby po tacie i mieliśmy zarezerwowane bilety do Anglii. Dzień przed wylotem spakowałam walizki i wzięłam wszystkie niezbędne rzeczy, zarówno moje jak i Toma, a potem bez celu krzątałam się po jego domu.
Mój narzeczony załatwiał jeszcze ostatnie sprawy w firmie, rozmawiał ze swoim zastępcą i ogarniał ostatnie dokumenty, a do domu wrócił kilka minut po dwudziestej.
Byłam akurat w trakcie zmywania makijażu, gdy Tom wpadł do łazienki i ucałował mnie w policzek.
- Gotowa na największą przygodę życia? - spytał wesoło, zdejmując marynarkę.
- Przygodę życia przeżyję dopiero za kilkanaście dni - odpowiedziałam różnież "wesoła", choć tak naprawdę nie byłam taka optymistyczna.
- W twoim towarzystwie to będą sekundy - odparł, a im bliżej kuchni był, tym cichszy był jego głos - Mamy coś do jedzenia?
Usłyszałam dźwięk otwieranej lodówki i wyrzucając brudny od makijażu wacik do kosza, ruszyłam do jadalni.
Musiałam wtedy wyglądać komicznie z jednym okiem zmytym, a drugim umalowanym tuszem, kredką i cieniem.- Na najwyższej półce jest spaghetti i gdzieś powinny być jeszcze resztki *Boeuf Bourguignon - oznajmiłam i wróciłam do łazienki.
Gdy kończyłam zmywanie makijażu, słyszałam jak Tom krząta się i otwiera wszystkie szafki. Choć to był jego dom, to ja lepiej się w nim odnajdywałam.
- Myślisz, że odgrzeję Boeuf Bourguignon na tym? - przyszedł do mnie po chwili, trzymając w ręku patelnię, a ja zaśmiałam się i lekko pacnęłam w czoło.
- Nie! - wyjaśniłam rozbawiona.
Zabrałam mu patelnię i ruszyłam do kuchni, a potem odgrzałam jedzenie i nałożyłam mu je na talerz.
- Muszę nauczyć cię gotować.
Popatrzył na mnie zdezorientowany, a ja wycierając ręce w ręcznik, wytłumaczyłam:
- Chciałeś użyć patelni. Patelni, Tom! Dobrze, że nie czajnika!
Przełknął kęs potrawy i wytarł usta serwetką.
- Jestem facetem, a nie gosposią! - mruknął rozbawiony.
Pokręciłam lekko głową, a moje jasne włosy opadły na łopatki.
- No, nieważne. Ja idę się położyć.
Przesłałam mu buziaka w powietrzu i ruszyłam do sypialni, a potem położyłam się do łóżka i myślałam.
O wszystkim i o niczym.
O ślubie, o gościach, których mieliśmy dopiero zaprosić, ale w tamtym momencie uświadomiłam sobie pewną straszną rzecz - że będę musiała (i może nawet chciała) zaprosić Mycrofta.
Serce od razu zaczęło mi bić mocniej i zaczęłam się zastanawiać, jak ja mu to powiem i, co gorsze, co on powie...
Z tymi myślami zasnęłam i wcale nie miałam przyjemnych snów.
Rano obudził mnie Tom i po zjedzeniu szybkiego śniadania, zapakowaliśmy rzeczy i pojechaliśmy na lotnisko. Tam wsiedliśmy do samolotu i po kilku godzinach byliśmy w Londynie.
Jadąc taksówką do naszego starego domu, czułam się tak beznadziejnie, że gorzej się nie dało. Londyn znowu był cały mokry od deszczu, a mój humor idealnie do tego pasował.
Jeszcze gorzej poczułam się, wchodząc do domu, w którym spędziłam całe dzieciństwo. W moich oczach niemalże natychmiast pojawiły się łzy, a mój narzeczony wyglądał na zdziwionego, bo byłam osobą, która rzadko płacze.
Mój makijaż oczywiście zdążył się już rozmazać i na policzkach miałam dwie czarne, podłużne plamy, co nie spodobało się mojej beżowej sukience.
Ruszyłam w głąb domu i weszłam do salonu, a pierwszą rzeczą, która przykłuła mój wzrok był bukiet czerwonych róż, stojących przy oknie.
Podeszłam tam powoli i złapałam kwiaty, a potem powąchałam je. Musiały stać tu od niedawna, bo wyglądały jeszcze ładnie i tak samo pachniały.
Przy jednej róży dostrzegłam małą karteczkę i dyskretnie popatrzyłam za siebie. Tom zdejmował buty i płaszcz w przedpokoju, a ja skorzystałam z okazji i przeczytałam tekst, napisany drobnym, ale estetycznym pismem.
Cieszę się, że wróciłaś.
I wtedy uświadomiłam sobie, że gdybym nie zajrzała do notesu Mycrofta przed wyjazdem, nigdy nie wiedziałabym kto sprawił mi taki piękny prezent.
*wołowina po burgundzku
CZYTASZ
I'm serious, Mr. Holmes
FanfictionWiele osób wmawiało mi, że mam wspaniałe życie. Ja też próbowałam to sobie wmawiać. Ale to nie była prawda. Wszystko było takie nudne. Teraz wiem, że gdyby nie pewien mężczyzna cały czas bym tak żyła.