Minęło już trochę czasu odkąd Jack wyjechał, a Emma powoli traci z nim kontakt. Przy nas stara się być silna, jednak widze po niej, że jest przygnębiona i sobie nie radzi. Dziś jest piątek i postanowiłyśmy iść na impreze. W końcu już niedługo koniec roku. Czas się trochę rozerwać.*Evening*
Około 21 spotkałyśmy się z Emmą w parku i udałyśmy do domu Lucas'a, który jest naszym znajomym ze szkoły i organizatorem imprezy.
***
Po piętnastu minutach doszłyśmy do celu. Czuć było alkocholem, fajkami i trawką. To się będzie działo. Obie jednak obiecałyśmy, że nie będziemy pić. To nie w naszym stylu.
Zadzwoniłyśmy dzwonkiem, a po chwili drzwi otworzył nam gospodarz z pudełkiem po popcornie na głowie, serpentyną na szyji i butelką od wina w ręku. Przywitałyśmy się z nim i weszłyśmy do środka. Była masa ludzi, a co niektórzy leżeli nachlani w trzy dupy na podłodze. Prawda, prawdą, spóźniłyśmy się z pół godziny, ale żeby w takim krótkim czasie się schlać?! No, cóż, nie wnikam. Powoli i ostrożnie, by na nikogo nie nadepnąć podeszłyśmy do kanapy i na niej usiadłyśmy. Obok w fotelach siedziały Martha, Renna i Sussan, o rok od nas starsze, znane nam z widzenia. Widać było, że jedyna Sussan z całej trójki troche kontaktuje, a pozostałe dwie dziewczyny są już nieźle wstawione. Zaczęłyśmy rozmawiać i dziewczyna była bardzo sympatyczna. Po jakimś czasie poszłyśmy tańczyć, zaproszone przez Jacob'a i Andrew. Znałyśmy ich, jednak żadko ze sobą rozmawialiśmy. Było miło, chłopaki nie byli pijani, więc rozmowa była normalna. Śmialiśmy się i żartowaliśmy całą czwórką, aż wybiła 24 i musiałam wracać do domu. Emma stwierdziła, że jeszcze zostanie, więc byłam zmuszona wracać sama. Po wyjściu z domu Lucas'a podążałam ciemnym parkiem. Byłam lekko wystraszona, ponieważ było ciemno, a ja tak nienawidze chodzić po nocy sama...
Będąc nieopodal domu ktoś chwycił mnie za rękę i przygwoździł do ściany. Na marne próbowałam się wyrwać, ponieważ był to starszy mężczyzna, koło czterdziestki, o wiele silniejszy ode mnie. Darłam się, jak nigdy i po chwili rozbolało mnie gardło. Moment później napastnik chwycił mnie za głowe i uderzył o kamienny murek, tak że rozmazał mi się na chwile obraz i nie kontaktowałam. Kiedy się otrząsnęłam mężczyzny nie było obok mnie, a jakiś blondyn mniej więcej w moim wieku.
Z jego nosa leciała krew. Spojrzał na mnie i przykucnął, pytając czy wszstko w porządku. Odpowiedziałam, że tak, po czym wstałam. Lekko się obsunęłam na murku i myślałam, że głowa to mi eksploduje i chyba ciągle byłam w lekkim szoku. Chłopak pomógł mi utrzymać równowage. Po czym zaczeliśmy iść w kierunku mojego domu.
*Morning*
Obudziłam się i rozmyślałam o wczorajszej sytuacji. Nasuwało mi się wiele pytań, na przykład skąd znał mój adres. Zaprowadził mnie do domu, a nie podałam mu go. Skądś kojarzyłam tego chłopaka, jednak nie mogłam sobie przypomnieć kim jest. Jedyne co udało mi się skojarzyć to, to, że miał blond włosy i był ode mnie nie wiele wyższy. Mówił do mnie jak do dobrej znajomej i znał moje imie, więc obcy mi nie jest.
WENA WRÓCIŁA!🤩
I'm a champion😏 XDDD
500 słów🤟❤️
CZYTASZ
〰️Best Friends〰️ || KOREKTA✨
Teen FictionMyśli samobójcze... Kreski na nadgarstkach... Codzienność... Tracę nadzieje, na zmianę, czy kiedykolwiek los się odmieni....? Dowiesz się, jeżeli przeczytasz!💕 Książka została napisana w 2018 i jest moją pierwszą, więc proszę o zrozumienie :)