Sexy Lawyer: Part 47

3.4K 104 14
                                    

Harry od dnia pogrzebu stale rozmyślał nad wyznaniem Brooklyn. Mimo, iż obiecał dziewczynie, że jej nie zostawi to wciąż miał wątpliwości co do prawdziwości słów, które wypowiedziała. Nie wiedzieć czemu za każdym razem zostawały zagłuszane przez wspomnienia związane z Samem Wilsonem w roli głównej. Był wściekły na siebie za to, iż wciąż wtrącał osobę trzecią do ich relacji, jednak to było silniejsze od niego. Ciągłe myśli o tym, że Brooklyn nadal z nim gra i kłamie mu w żywe oczy nie potrafiły ustąpić, dlatego coraz bardziej czuł się bezradny nie wiedząc co zrobić, by je uciszyć.

- Dzień dobry - zza drzwi wychyliła się głowa brunetki ukazując Harry'emu przyozdobioną w ogromny uśmiech jej twarz. - Przyniosłam Ci kawę i kanapkę z subwaya.

- Cześć, zapraszam. - Brunet gestem ręki zaprosił dziewczynę do środka. Brooklyn weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi.

- Mam nadzieję, że trafiłam ze składnikami kanapki - śmiejąc się podała mu torebkę z jedzeniem oraz kubeczek z kawą. - Smacznego.

- Dzięki - chłopak sięgnął ręką do kieszeni i wyjął z niej portfel.

- Przestań, Harry - kobieta mruknęła widząc zachowanie mężczyzny. - Nie chcę twoich pieniędzy.

- Jeszcze raz dziękuję.

Atmosfera w pomieszczeniu zaczynała gęstnieć z sekundy na sekundę. Chłopak nawet nie próbował ukrywać tego, że trzyma Brooklyn na dystans. Nie próbował nawiązywać z nią kontaktu wzrokowego o cielesnym nie wspominając.

- Jutro mamy spotkanie z panem Adlerem w sprawie przyjęcia spadku.

- O której?

- W południe. - Dziewczyna usiadła na krześle, które stało przed biurkiem bruneta. - Harry...?

- Tak?

- Bo ja nie jestem pewna, czy powinniśmy to robić.

- Nie rozumiem. - Chłopak odłożył kanapkę i spojrzał na Brooklyn pierwszy raz na dłużej.

- No wiesz... między nami nie jest najlepiej i pakowanie się w wspólną działalność chyba nie jest teraz odpowiednim rozwiązaniem. Harry, my nawet nie rozmawiamy, unikasz mojego wzroku, jak mielibyśmy poprowadzić razem firmę?

- Brooke, myślisz, że to proste zapomnieć o tym z dnia na dzień?

- Harry, ale ja nic nie zrobiłam, a ty tworzysz wokół siebie mur!

- Bo poczułem się jak śmieć! Jak nic nie znaczący, wykorzystany śmieć!

- I co? Teraz będzie tak to wyglądać?

- Jak?

- Będziesz uciekał przede mną, będziesz udawał, że nie słyszysz, gdy będę mówić jak bardzo Cię kocham? - Pytanie dziewczyny zawisło w powietrzu. Para skanowała się wzrokiem, próbując jak najwięcej z siebie odczytać. - No właśnie, nie możesz dać mi zapewnienia, że tak nie będzie, a ja nie mogę czekać. Nie mogę i nie chcę.

- O czym ty mówisz?

- Harry, może każde z nas powinno iść w swoją stronę. - Brooklyn wstała i odwróciła się odchodząc do drzwi.

- Nie zamierzasz walczyć? Kilka dni temu błagałaś mnie bym Cię nie zostawiał, a teraz sama chcesz odejść? - Brunetka zatrzymała się w półkroku szybko odwracając się do niego przodem. Nie mówiąc nic podbiegła do niego i łapiąc w dłonie jego policzki wpiła się w miękkie usta chłopaka.

- Zawsze będę Twoja, Harry, ale Ty widocznie nie chcesz być mój. - Odwracając się spojrzała na niego przez ramię i opuściła pomieszczenie.   

***

Masło maślane, bardzo konfliktowi są, co nie? 

Lawyer || h.s  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz