Obmyśliłam plan oprowadzania dziewczyny, najpierw sale lekcyjne, sala gimnastyczna, boisko i stołówka - czyli najważniejsze rzeczy, z resztą sobie poradzi, a ja mam próbę Vixens. Nie mogę uwierzyć, że mama wyjechała - to takie dziwne i jednocześnie niesamowite! Szczerze to nie mam nikogo kto by się mną zaopiekował, a Nana ostatnio strasznie choruje. Bardzo ale to bardzo ją kocham, szkoda, że nie ma już JJ'a (*Jasona).
Cholernie za nim tęsknie..
Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku ale wytarłam ją bardzo szybko, by nikt nie zauważył jakiegokolwiek cierpienia z mojej strony. Tu w szkole muszę być silna , nie mogę pokazać mojego cierpienia i smutku - niech oni cierpią przeze mnie. Przez te całe zamyślenie nie widziałam drobnej sylwetki stojącej naprzeciwko, przyglądającej mi się nader długo. Chyba za długo.
Ktoś delikatnie mnie potrząsnął, poczułam małą, drobną dłoń na moim ramieniu. To była Toni.
- Wszystko w porządku, Cheryl? - powiedziała z troską w głosie..
- Oczywiście, widzisz może żeby coś się działo? - spytałam z irytacją w głosie, po co ona się wtrąca - chodź muszę Cię oprowadzić.
Ona zamilkła i spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem na ustach. Zrobiłam obchód po korytarzu pokazałam mniej więcej rozłożenie sal - gdy jakaś sala była ważniejsza Toni podchodziła i robiła zdjęcie, żeby na przyszłość wiedzieć. Bynajmniej tak to tłumaczyła ale wydawało się to kompletnie bez sensu.
Pomyślałam, że jednak zabiorę ją najpierw na stołówkę, potem na boisko, a ostatecznie na sale gimnastyczną. Mam trening z dziewczynami z Vixens i zabiorę ją ze sobą żeby sobie popatrzyła.
Przechodziłyśmy bo korytarzach, a ludzie co chwilę spoglądali na mnie i uśmiechali się pod nosem. Wiem jednak co było kiedy byłam odwrócona plecami do ich fałszywych uśmieszków, znikały jeszcze szybciej niż się pojawiały i zmieniały się w coś na kształt grymasu lub oburzenia.
- Nie zwracaj uwagi, znam się na nich - powiedziałam cicho do Toni, bo trzymała się blisko mnie - z resztą już przywykłam.
- Widać, że jesteś silna, nie musisz się usprawiedliwiać - powiedziała z lekkim uśmiechem.
Czemu mówię jej coś takiego? Musi mi się cholernie nudzić, albo brakuje mi bliskości? JJ by mnie przytulił, a nie mam drugiej osoby, której mogłabym się zwierzyć albo chociaż przytulić. Czułam, że robię się lekko zaczerwieniona i łzy zbierają mi się w oczach. Nic z tego. Zamrugałam szybko wiele razy i powróciłam myślami do przechadzki szkolnej.
Szłyśmy już dłuższy czas wzdłuż korytarzy, by w końcu zobaczyć widok stołówki. Ohydna jak zwykle, niestety szkoły nie stać na coś lepszego. Zobaczyłam co jest w ofercie - nie było nic ciekawego. Pociągnęłam więc Toni za sobą gdy powiedziała, że coś sobie kupi jeśli nie mam nic przeciwko, robiła przy tym naprawdę nieziemską minę. Przypomina mi trochę kogoś trochę z wyglądu, nie z charakteru - lecz nie jest to Jason.
Usiadłam przy dopiero wyszorowanym stoliku z Toni, gdyby się przyjrzeć to trochę się w nim odbijała. Wzięłam mój mały czerwony plecak ze skóry, wyciągnęłam z niego po jogurcie z musli. Toni spojrzała na mnie ze zdziwieniem i podniesioną brwią.
- Weź, chyba nie chcesz jeść tego syfu, który dziś podali, co? - powiedziałam to raczej retorycznie ale i tak mi odpowiedziała.
- Dzięki, Cheryl. A wydawałaś się taka nie miła - mówiąc to uśmiechała się cały czas.
- Dla jasności, jestem miła dla osób, które wydają się okej. Lepiej tego nie zmień, bo opłaca się mieć w towarzystwie Cheryl Blossom.
- Podobnie jest ze mną, warto jest mieć mnie w swoim towarzystwie - powiedziała to lekko i z gracją. Uśmiechnęłam się i delikatnie poprawiłam włosy, ona jest taka.. inna. Zaczynam ją lubić.
- Najbardziej lubię swoje towarzystwo ale niech Ci będzie Toni.
Po tej krótkiej rozmowie, wreszcie zaczęłyśmy jeść jogurty z musli. Jest to lekkie i nie obciąża zbytnio żołądka, wole nie jeść za dużo przed treningiem. Rozejrzałam się po stołówce i zauważyłam siedzących razem Archiego, Veronicę, Betty oraz Jughead'a. Zapomniałam, że wraz z innymi Serpents dołączył do Riverdale High, po zamknięciu i ostatecznym wyburzeniu Southside High. Zobaczyłam, że Toni mi się przygląda, lecz zignorowałam to. Czemu? Sama nie wiem. Zobaczyłam również, że skończyła, ja zjadłam połowę ale właściwie nie chciało mi się jeść, wstałam zabrałam jedzenie i wyrzuciłam resztkę.
- Pójdziemy teraz na boisko, nie ma na nim jakiś interesujących rzeczy. Jest to najzwyklejsze boisko na świecie.
Wyszłyśmy na zewnątrz i pokazałam jej z grubsza całe boisko. Zobaczyłam trenujących chłopców - z młodszego składu. Trener przygotowuje ich, by potem zostali lepszymi zawodnikami z możliwościami wyjścia do collegu i uzyskania dobrego stypendium. Ujrzałam młodego chłopca z mocno kasztanowymi włosami, nagle nie był już młodym przystojnym młodzieńcem ze skromnym uśmiechem - stał się moim bratem, jego kasztanowe włosy zamieniły się w rude, a rysy twarzy stwardniały. Był nim. Był moim kochanym braciszkiem, braciszkiem, którego tak kochałam. Został zabity przez własnego ojca. Powoli łzy zaczęły cisnąć mi się do oczu, pojedyncze spływały po policzku - by zrobić miejsce kolejnym.
// W następnym rozdziale będzie 'rekonstrukcja' pewniej sceny ( nie nie będzie to scena z sióstr ;P ). Mam nadzieję, że ten wam się spodobał :) Miałam dodać w piątek ale mam nadzieję, że darujecie mi to, że jest północ i to już nie piąteczek.
TAK W OGÓLE WIDZIELIŚCIE TĄ SCENĘ CHONI W 8 ODCINKU 3 SEZONU? JEZUUUU KC W KOŃCU TWÓRCY WYSŁUCHALI TEGO CZEGO PRAGNIEMY! <33 Napiszcie co sądzicie o tej scenie :))
874 słowa, widzimy się w poniedziałek.
CZYTASZ
Choni fanfiction [PL]
RomanceKsiążka opowiadająca o uczuciach młodej dziewczyny Cheryl Blossom. Swoim zachowaniem próbuje ukryć swój ból.. Pojawia się jednak ktoś kto pomoże jej w odnalezieniu szczęścia i miłości.