Następne tygodnie mijały spokojnie. Razem z matką poszłyśmy na ugodę, którą zaproponował mój ojciec. Zajęłam się obowiązkami księżniczki jak przystało, a matka wreszcie pozwoliła mi śpiewać. Tata również zorganizował mi regularne zajęcia z nauczycielem od muzyki. Sprawa zakazania muzyki w pałacu poszła - przynajmniej w moim przypadku - w zapomnienie. Dostałam wolny dostęp do muzyki, finalnie również nauczyciela. Czego mogę chcieć więcej? Leona. Oczywiście wszystko znowu sprowadza się do szatyna, z którym... nie wiem na jakiej relacji jestem. Nasze 'rozmowy' ograniczają się do powitania, pożegnania i rozmów o królestwie lub zajęciach. Jednocześnie mijające tygodnie oznaczały, że zostało już tylko półtora miesiąca do wyjazdu księcia Leona i Diego.
Diego został moim partnerem do najbliższego balu, dlatego przy lekcjach tańca, tańczy ze mną. W dalszym ciągu próbuje naprawić to co zepsuł, jednak nadal jestem nieugięta. Niełatwo zapomnieć o tym, kiedy mama na moich oczach potargała wszystkie moje ówczesne teksty piosenek. Mój ogrom pracy włożony w to, emocje zapisane na papierze okazało się względem jego i mojej rodzicielki nic nie warte. W tamtym momencie poczułam się jak zabawka. Zabawka przecież nic nie czuję, możesz ją kopać, ranić, co tylko zechcesz. Zabawki nie mają uczuć.
— Hej, Viola! — uniosłam wzrok znad książki na Ludmiłę, która z daleka wołała moje imię. — Idziesz ze mną, Leonem i Diego pojeździć konno?
— Nie, dzięki! — odkrzyknęłam i wzięłam głęboki wdech po czym przewróciłam kartkę i zaczęłam dalej czytać. Ten dzień był naprawdę piękny, czyste niebo, słońce i powiew letniego wiatru. Planowałam cały dzień do wieczora spędzić w ogrodzie, jednak kilka minut później ktoś koło mnie usiadł. Nie zareagowałam na obecność tej osoby i bez zbędnego przeszkadzania sobie, kontynuowałam czytanie.
— Gwiazd naszych wina? Nie sądziłem, że czytasz takie rzeczy — do moich uszu dotarł głos Leona. Nabrałam przez nos powietrza do płuc, czując automatyczne szybsze bicie serca. Zerknęłam na niego kątem oka i odezwałam się cicho:
— Nie sądziłam, że w ogóle czytasz książki.
— Bo nie czytam — czułam jego wzrok na sobie. — Ale akurat tą książkę przeczytałem. Dlatego jestem zdziwiony, że ją czytasz — zamknęłam z impetem książkę i spojrzałam na szatyna. Zdawał się być zaskoczony moją reakcją.
— Nie prosiłam cię o komentarze. Nie prosiłam również żebyś tutaj został i zakłócał mój spokój — rzuciłam oschle do chłopaka i nie czekając na jego odpowiedź, wstałam z muru fontanny po czym skierowałam się w głębszą część ogrodu.
— Ale ja chciałem wreszcie z tobą porozmawiać, Violetta. Dalej mamy nierozwiązane sprawy — pojawił się obok mnie. Przymknęłam powieki i wciągnęłam głośno powietrze do płuc, zatrzymując się. Spojrzałam na niego zła i zrobiłam krok w jego stronę.
— Jakie sprawy? Między nami nic nie ma, kompletnie nic. Zupełna nicość — ostatnie zdanie wręcz wysyczałam przez zęby. Przewrócił oczami i chwycił dłońmi moje ramiona.
— Nie zachowuj się jak dziecko, a może nadal nim jesteś? Tchórzysz, Violetta, jesteś tchórzem — odparł, patrząc mi prosto w oczy. Rozchyliłam lekko wargi, również patrząc w jego oczy, jednocześnie czując jak za jednym zamachem wszystkie negatywne emocje ze mnie wychodzą. — Po tym jak zobaczyłaś, że Lena mnie całuje, uciekłaś. Próbowałem z tobą rozmawiać, odtrącałaś mnie. I jak mam ci pokazać, że mi na tobie zależy, kiedy ty masz mnie gdzieś? Jak mam ci pokazać, że znaczysz dla mnie wiele?
— Leon, ja-ja...
— Teraz ja mówię! — przerwał mi podniesionym głosem. Tym razem on się zdenerwował. — Spodobałaś mi się od momentu kiedy cię pierwszy raz zobaczyłem. Liczyłem, że zostaniemy przyjaciółmi, że będzie coś z tego więcej... Prawda jest taka, że myślisz tylko o sobie. Nie widzisz innych, ich uczuć i traktujesz ludzi oschle. I jak ty chcesz być traktowana z uczuciem, Violetta? Dorośnij — dodał. Mój mózg na bieżąco przetwarzał jego słowa, które uderzały prosto w moje serce. Ponownie poczułam się jak ten cholerny śmieć.
— To ty dorośnij Leon — odezwałam się, czując napływające łzy do oczu. — Liczysz, że otworzę się do ciebie w stosunku z moimi uczuciami, kiedy nikt mi nigdy nie pokazał jak to jest być zakochanym i naprawdę kochać. Najpierw matka, potem Diego, a teraz ty? Dołóż, dokop mi jeszcze. To ty jesteś egoistą i nie widzisz tego co ja czuję. I wiesz co — głos mi się złamał — cholernie mnie zabolało kiedy się pocałowaliście, tak samo jak te słowa — dodałam po czym nie patrząc na niego, skierowałam się do wyjścia z ogrodu. Miałam nie płakać, miałam po prostu nic nie czuć. Ale jak zawsze, wyszło nie po mojemu.
Dopiero kiedy doszłam do swojej komnaty i zamknęłam się w niej, wybuchłam głośnym płaczem. Nigdy nie sądziłam, że to powiem, ale najprawdopodobniej po prostu zakochałam się w Leonie. Nigdy nie wiedziałam jak to jest czuć się zakochanym. Czy to jest właśnie ten stan, kiedy nic innego nie ma znaczenia, kiedy ta osoba jest obok ciebie? Czy tylko kiedy na nią spojrzysz, od razu twój dzień staje się lepszy? Czy to właśnie tak wygląda miłość? Jeśli tak, to czuję to. Jednak chciałabym żeby druga osoba czuła to samo. I tak samo chciałabym żeby tą drugą osobę, miłość doprowadzała do szaleństwa, tak jak mnie. Bo tylko miłość potrafi wprowadzić w taki stan.
***
CZYTASZ
princess || violetta x leon
FanfictionVioletta Castillo to córka małżeństwa królewskiego, a zarazem następczyni tronu. Dziewczyna od małego była uczona estetyki czy etykiety. Nigdy nie uczęszczała do prawdziwej szkoły, a jedynie gdzie się uczyła to w zamku z prywatnymi nauczycielami, kt...