Wspomnienia

841 39 6
                                    

  Marcel już dwukrotnie upuścił klucze. Zaczęłam się zastanawiać, czy w ogóle dostaniemy się do domu…

- Wszystko w porządku?- Zapytałam zaniepokojona.

- Tak, w jak najlepszym. Przepraszam- Powiedział, wpuszczając mnie do środka.

  Stanęłam na środku, nie wiedząc za bardzo, co mam robić.

Mieszkanie ogółem urządzone było w stylu vintage łączonym z retro. Mogłam się tego spodziewać. Sama uwielbiałam te dwa style we wnętrzach, jak i modzie. Marcel podobnie.

- Co się tak uśmiechasz?- Zapytał, stawiając bagaże przy ścianie.

- A… nic- Odwracając na niego wzrok.

- Powiedz!

- Nie.

- Mów!- Zarządził, podchodząc do mnie i dźgając mnie palcem w brzuch.

- Przestań, NIE!

- Tysiu, Bo się z tobą policzę!

- Nie robi mnie to- Odpowiedziałam pewnie, po czym mocno tego pożałowałam, bo rzucił się na mnie.

- Sabat! Przestań!- Zaczęłam niemal go błagać, gdy nie przestawał mnie łaskotać.

- Jak mi powiesz.

  Szarpaliśmy się jeszcze trochę, w zasadzie dopóki mu się to nie znudziło.

- Chodziło mi o to, że w mieszkaniu panuje vintage i retro- Rzuciłam, gdy zobaczyłam jego minę- Jesteś straszny.

- Też cię kocham- Powiedział- Chodź, pokażę ci moje skromne progi.

  Skręcając z holu na lewo, weszliśmy do kuchni. Była malutka i skromna, ale, po co Marcelowi większa? Logiczne.  Okno kuchenne wychodziło na ulicę. Niby taka mała ta kuchnia, ale stolik dwuosobowy się zmieścił. Naprzeciwko niego stała lodówka, kuchenka gazowa oraz dwa blaty w kolorze orzechowym. Na jednym z nich stała mikrofalówka.

  Gdy spojrzałam w drugą stronę, zobaczyłam umywalkę.

- Jak uroczo- Rzuciłam, a Sabat coś mruknął w odpowiedzi, jednak nie usłyszałam, co.

   Naprzeciw kuchni był salon z kominkiem, aż byłam mile zaskoczona. Obok niego stał telewizor, nie za duży ani nie za mały. Po prostu w sam raz. Oczywiście w pobliżu kanapa z dwoma dostawianymi fotelami w białym kolorze oraz etażerka.

W salonie jeszcze znajdowało się biurko z laptopem Sabata. To tu rozmawiał ze mną przez Skype’a.

  Dostrzegłam jeszcze tajemnicze drzwi. Chłopak to przyuważył, bo złapał moją dłoń i je otworzył, udając gentelmana.

- Pf… Też coś!- Parsknęłam, gapiąc się na niego. W odpowiedzi obdarzył mnie spojrzeniem w stylu: „O, nie. Tym razem przegięłaś. Pożałujesz tego ”. A ja? Zaczęłam się z niego śmiać no, bo co? HAHA!

   Tajemniczym pokojem okazał się gabinet. Mhm… To tu Marcel przesiaduje najdłużej. Jego pokój wytchnień.

Na środku pomieszczenia stało biurko ze starym krzesłem.

- Szafa?- Zapytałam, patrząc za blat stołu.

- Nie. To jest moja droga biblioteka- Poprawił mnie, podchodząc do drewnianych drzwi i je otwierając.

- Sprytne- Odpowiedziałam.

W pobliżu „biblioteki” stała leżanka oraz fotel bujany z etażerką u boku.

- Cholera! Naprawdę, świetnie to urządziłeś, muszę przyznać.

- To jeszcze nie wszystko- Odparł, wychodząc z pokoju. Powlekłam się za nim. Szliśmy holem prosto do łazienki. Również była skromna, ale jaka urocza. Grunt to zagospodarowanie miejsca.

✖Może Manhattan?  || Marcel Sabat ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz