Prologue.

271 16 10
                                    

   Miłość, przyjaźń... to wielkie uczucia. O przyjaciół, o miłość, za miłość i przyjaciół się włączy. Gdy ich brakuje, no cóż, staramy się ich odzyskać... by nie być samemu...
   Iris wpatrywała się chwilę w Nathaniela w czarnym krysztale... uratował ją... i sam skończył w krysztale...
   Po jej policzkach zaczęły wytaczać własny tor spływające słone łzy. Księżniczka próbowała na wszystkie sposoby uwolnić ukochanego, uwolnić przyjaciół... na marne, nic nie mogła zrobić.
   Echem po całej okolicy poniósł się szyderczy śmiech złych bliźniaków — Mephisto i Praxiny...
    — Nasze zaklęcie jest w pełni nieodwracalne! — Krzyknęła uradowana Praxina, stając z bratem na jednym z powstałych kryształów. — Nie ma żadnego antyzaklęcia, nie ma szczęśliwego zakończenia!
    — Wasza dwójka zapłaci za to! — Krzyknęła Iris, ale oni znów się z niej zaczęli śmiać.
    — Rozejrzyj się! To koniec! — Krzyknął Mephisto.
    — Ten świat jest skończony i nic nigdy go nie uratuje! My wygraliśmy, ty... przegrałaś! To koniec! — Powiedziała Praxina.
   W Iris coś się jakby odezwało... miała już ich dosyć, dosyć tego, że wszystko niszą, czasem miała wrażenie, że oni w ogóle nie mają uczuć... że są tylko marionetkami w rękach tyrana — Gramora...
   Po jej policzkach zaczęło spływać jeszcze więcej łez... dziewczyna chwyciła w dłoń swój naszyjnik... jedna za drugą złą zaczęły spadać na ziemię...
   — Przepraszam... przepraszam, że nie zniszczyłam tej dwójki już dawno temu!
   Nagle dziewczyna, chodź sama, pewnie nie wiedziała jak, przywołała swoją Shanile...
   Bliźniaki patrzyły się na nią na chwilę, bo już chwilę późnej lecieli do tyłu odepchnięci zaklęciem Iris...
   Ona korzystając z ich nieuwagi, przywołała medalion Iziry z przestrzeni kosmicznej, a gdy znalazł się on w jej dłoni, oczyściła go z zaklęcia bliźniaków.
   W tym samym czasie oni podnieśli się z upadku.
    — Widziałaś? — Zapytał Mephisto
Praxine.
    — To koniec!
   Krzyknęła Iris, która już unosiła się w powietrzu i połączyła swoją magię z magią medalionu...
    — Nie... — Mephisto zaczął się rozglądać — Ona cofa czas!
   Powiedział, gdy nagle czarne kryształy zaczęły znikać...
    — Zrób coś! Zatrzymaj ją!
   Krzyknęła Prax, ale Iris była szybsza...
   Dotarli do niej akurat, gdy ostatnia fala mocy poszła... w tym samym czasie co Iris już skończyła zaklęcie, oni dotknęli medalionu... a w kolejnej chwili, każdy był gdzieś indziej...

***

   Iris otworzyła oczy, znała to miejsce. Rozejrzała się, była w kafejce, w której pracuje Nathaniel...
   Nagle uderzył w nią śmiech chłopaka, po patrzyła na niego, nic nie rozumiejąc, z czego on się śmiał?
    — A pamiętasz, jak nagle jezioro zawarło pod koniec wakacji?
   Zapytał nagle... dziewczyna nic nie rozumiała, o co mu chodzi.
   Nathaniel widząc minę dziewczyny, zaraz się uspokoił.
    — Iris... ja wiem, że ci trudno znaleźć jakąś pracę... ale to nie powód, by się tak zachowywać... poza tym... zobaczyłem to na tablicy ogłoszeń i pomyślałem o tobie.
   Powiedział, podając zdezorientowanej dziewczynie ogłoszenie.
    — Zespół LoliRock szuka wokalistki...
   Iris wpatrywała się tempo w kartkę.
    — C-co? — Tyle zdołała powiedzieć.
    — Co, co? To chyba coś dla ciebie
    — Ale... jak?... Nie rozumiem...
   Patrzyła się na ogłoszenie to na przyjaciela... nagle doznała olśnienia...
   Przecież ja się cofłam w czasie!

************

#15.12.2018 - opublikowano rozdział.

Notka:
Dla osób które czytały pierwszą wersję tej książki, otóż dość dużo tu pozmieniam, więc radzę przeczytać jeszcze raz.

(505 słowa)

Gdy czas się cofnie...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz