Rozdział 1 , Bierny Obserwator.

126 5 4
                                    

Obudziwszy się, chwile po przetarciu przymrużonych jeszcze powiek usłyszała zza wejścia do namiotu donośny odgłos królewskiego rogu. Usiadła zbudzona na boku swojego posłania, dłonią poprawiła rozczochrane, sięgające do ramion włosy barwy pszennych kłosów. Jej powieki wciąż kleiły się do snu, najwyraźniej zapomniały, że czas na drzemkę skończył się razem z brzmieniem rogu. Kiedy chciała podnieść się z łóżka, jednak zatrzymał ją ciepły, przyjemny i delikatny chwyt czyjejś dłoni na swoim nadgarstku.
 — Już rano ? —spytał swoim melodyjnym, lecz teraz zaspanym głosem. Drugą ręką ujarzmiał swoją ciemnobrązową, nieco dłuższe od jej włosów, grzywkę. Siłował się ze swoimi powiekami, które wciąż stawiały opór i próbowały wciągnąć go w senne marzenia. Mężczyzna najwyraźniej był bardziej pogrążony we śnie niż ona.
— Dzień dobry śpiochu. Tak, już rano, dopiero co dali sygnał — odparła dziewczyna, uśmiechając się do niego przyjaźnie-Król mówił wczoraj przy ognisku, że dziś przed północą dojedziemy na miejsce.
—Król może mnie cmoknąć— Powiedział i ściągnął z siebie koc. Wstał i odsłonił swoje dobrze zbudowane, umięśnione atletyczne plecy. Ona parsknęła śmiechem na słowa mężczyzny.

— Oj Gallen... nie możesz tak mówić o swoim królu—Mówiła dalej rozbawiona. Gallen często mówił tak o Rodericku, Królu Bremenii. —Mogę robić, co chcę. Zresztą ten Stary Piernik doskonale wie, jak się zachowuję i na razie nie widziałem, by miał z tym jakikolwiek problem- rzucił i ruszył w stronę swojej niewielkiej skrzyni, w której trzymał ubrania, pieniądze, broń i inne przydatne dla niego rzeczy. Wyciągnął z niej długą, dużą koszulę białego koloru, która nasiąknięta była delikatną, ale wyczuwalną wonią polnych kwiatów.
—No nie wiem... Na twoim miejscu bym przystopowała—wstała i zaczęła pocierać się dłońmi po swoich ramionach, aby ogrzać się choć trochę. Powietrze o tej porze roku jest zimne, zwłaszcza w Awinlandzkich górach, więc nieprzyzwyczajona do tego klimatu dziewczyna z pewnością cierpi z powodu zimna. Gallen natomiast, pochodzący z bardziej północnych, Riderimskich terenów przywykł do niskich temperatur. Mężczyzna wziął swój Skórzany płaszcz obity futrem. Podszedł do dziewczyny, której było wyraźnie zimno z powodu porannego, górskiego powietrza i delikatnie opatulił ciepełkiem Futra i Skóry. —Za bardzo się o mnie martwisz panno Lockriver... —Powiedział i pocałował w czoło. Lydia zarumieniła się lekko i uśmiechnęła. To była jedna z tych chwil, która powinna trwać do końca świata, lecz niestety. Odsuwające się płótno będące wejściem do namiotu i pojawienie w nim wysokiej, odzianej w płytową zbroję sylwetki, którą Lydia i Gallen znali doskonale, przerwało im romantyczną wymianę zdań.

— Przepraszam, przeszkadzam? Dzień dobry panie Rhaven .. Panno Lockriver.—wchodząc, skłonił się nisko, a jego lśniąca, zdobiona złotem zbroja zagrała w metalicznym dźwiękiem. Cichym, jednak denerwującym dla ucha. Lydia uśmiechnęła się do rycerza i skinęła głową na znak powitania. Gallen natomiast splótł ręce na swojej piersi. Rycerz ten był tak wysoki i potężny w sylwetce, że Gallen, też należący do wyższych mężczyzn, wydawał się zaledwie połową tego olbrzyma. Wojownik miał na sobie rogaty Hełm zasłaniający twarz, ale im obojgu była już znana.
   

 — Przeszkadzasz, ale już trudno, czego chcesz Murion ?— rzucił nieco zirytowany ,,pan Rhaven''. Nie cierpiał być nazywanym w ten sposób.
 — Gallen...— Lydia rzuciła oschłym, nieco obwiniającym tonem niczym matka do syna. Posłała mu spojrzenie z takim samym przesłaniem. — Nie przeszkadzasz Murionie, o co chodzi ?Opatuliła się bardziej Futrzanym płaszczem. Gallen ruszył ponownie do swojej skrzyni w poszukiwaniu jakiegoś ubrania, które jeszcze jest w odpowiednim stanie na noszenie ich i nieprzynoszenie sobie zarazem wstydu.

Murion westchnął ciężko, zdając sobie sprawę, że kłótnia z człowiekiem takim jak Gallen Rhaven do nikąd nie prowadzi. 

—Król rzekł: „Murionie, wyświadcz mi przysługę i przyprowadź tu tego leniwego Riderimczyka, albo sam po niego przyjdę i zasadzę mu kopa prosto w ten jego napuszony, północny zad", to powiedział dokładnie...— odpowiedział niepewnie i cicho Murion. Gdyby nie wielki hełm młodzi ujrzeliby teraz zaczerwienioną twarz wojownika. Lydia zasłoniła usta, śmiejąc się cicho z zakłopotanego olbrzyma.
 —Tak myślałem, ale skoro król woła, jego nędzny sługa przybędzie.—Gallen dalej się wygłupiał.
 
— Mogę Ci towarzyszyć, o podły sługo, jako twoja służka?—Lydia postanowiła dołączyć do zabawy, oboje się wygłupiali, a zakłopotanie rycerza zmieniło się w zażenowanie i przyłożył dłoń na swoim hełmie, gestykulując w ten sposób swoje odczucia z ich wygłupów. W głebi duszy Lydia uważała, że Murion uśmiechał się pod nosem.— Możecie skończyć ? To się robi żenujące...—Oczywiście zwyczajna towarzyszko zwyczajnego sługi! — wykrzyknął Gallen ignorując słowa Muriona.
 — Szlag mnie trafi... Wszyscy jesteśmy sługami Króla, więc chodźcie, bo inaczej Król się zdenerwuje.—rzekł już zirytowany rycerz. Mówiąc, że król się zdenerwuje, chciał ich nastraszyć. Nawet, aby wzmocnić poczucie strachu w młodych ostatni wyraz powiedział wolniej... Jednak efekt był odwrotny, niż rycerz chciał osiągnąć. Wszyscy na dworze Frosterów jednak wiedzą, że Murion jest Puszką o Gołębim sercu i tak nazywany był przez większość dworzan i współ strażników.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 11, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Mroczne serca, Prolog wprowadzającyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz