XLVIII

2 0 0
                                    

Bitwa się skończyła. Nikt żywy się nie ostał. Ci wszyscy mężni wojownicy. 

Większość śląskiej armii leżała na Polach Elizejskich, kiedyś pięknych, pełnych wielkich ważek i motyli, teraz będących miejscem cierpienia, rozpaczy, cichego płaczu.

Anastazja przestała już płakać. 

-Chcesz iść na dół zobaczyć, czy ktoś nie przeżył...? - spytał król za plecami dziewczynki i wiedźminki.
-Nie... Nie umiem na nich patrzeć... Na tych wszystkich poległych... - załkała Anastazja.
-Oll Korrekt. Nie musisz. Ja idę zbierać tych przeżytych*.

Popek zszedł schodami już nie z dumą króla, a z pokorą. Poczucie winy wypalało mu wnętrze, jak bimber, który kupił kiedyś na targu w centrum swego rodzinnego miasta. 

Szedł ostrożnie po trupach, co chwila wspominając twarze, które mijał. Wtem usłyszał jakiś dźwięk. Bardzo dziwny. Brzmiał jak niezwykle piękna pieśń.

*neologizm ok?

Opowieści ze Śląska: Węgiel, Stary Otołz i Minecraft [censored edition]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz