ile mozna zwlekac z nowym rozdzialem? jak widac dlugo ale dalej was kocham buziaki
-FRIDA-
Najgorsze ze wszystkiego było zmęczenie.
Chyba zmęczenie. Nie miała pewności, jak określać to uczucie – nie dokonywała żadnych wyczerpujących czynów, czuła się, jakby męczyło ją samo oddychanie. I nudziło, a jednocześnie zdawało się tak trudne, zwyczajne istnienie. Wobec tego starała się je uprościć tak bardzo, jak tylko można – z nauki podejmowała jedynie minimum, tak, żeby nie oblać semestru, nie malowała poza zajęciami, nie malowała się, a ubrania ograniczyła się do przypadkowo losowych swetrów i dresów, z pokoju wychodziła na posiłki, albo i czasem nie – czasem akurat wtedy zasnęła, czasem nie miała siły, i wtedy Tamara przynosiła jej jedzenie, przemycone ze stołówki albo kupione poza murami szkoły zawczasu.
To nie tak, że to był pierwszy raz.
Kiedy Tamara i Yayoi próbowały ją podpytać, co było przyczyną jej „kryzysu" i czy to Diego. Nie, nie czuła się, jakby to był Diego. Nie myślała o nim za wiele, prawdę mówiąc, niemal w ogóle. Nie odtwarzała obsesyjnie zdjęcia obrazu Evy Gonzales w jego ramionach, jeśli o to chodzi. Nie, to też byłoby męczące, i nudne, i zwyczajnie nie miała na to siły.
Oczywiście, to też nie tak, że kompletnie jej to nie obchodziło. Moment, w którym się o tym dowiedziała, zdawał się bardziej uderzeniem w twarz niż czymkolwiek innym – no, dość mocnym uderzeniem. Silnym policzkiem doprawionym kosą w żebra dla smaku, przyozdobionym rozciętą wargą. Nie bolał sam cios – do bójek i obrażeń po nich Frida przywykła już w dzieciństwie. Od wczesnego dzieciństwa pakowała się w każde możliwe kłopoty, chodziła na wagary, odpowiadała wulgarnie przezywającym ją koleżankom , więc obrywanie w twarz nie było niczym nowym. Nie, o wiele gorszym była wściekłość na samą siebie, że była na tyle głupia. Pamiętała, jak wracała do domu w Meksyku któregoś dnia, kiedy chodziła jeszcze do podstawówki – łzy ciekły jej po wysmaganych przez słońce i zabrudzonych przez pył dziecinnych, pulchnym policzkach, gdy w kółko powtarzała w głowie jedno słowo – „głupia, głupia, głupia". „Kuternoga" nie bolało, nie wspominała „kulawej Kahlo" słyszanej z ust tępawych rówieśniczek. Piekł ją nie obity nos, ale ten jeden przymiotnik – „głupia".
Głupia Kahlo, znowu dostała dwóję, pozwoliła dać się zaskoczyć w bójce, zagapiła się na coś w przestrzeni, czego już nie pamiętała, i dostała w nos. Śmiech rozlał się po dziedzińcu, a nauczycielka przegoniła zbiorowisko, jednak wciąż słyszała ich prześmiewcze głosy.
Jedyne rzeczy, którą ją kiedykolwiek bolały – świadomość, że zrobiła coś głupiego i świadomość, że wyszła na głupią w oczach innych. No i czasem pobolewała ją noga, ta, która była zauważalnie krótsza od drugiej, ale to szczegół. Od czego miało się długie spódnice i glany, jeśli nie od maskowania takich rzeczy?
Teraz wciąż bolało to samo. Jej własna głupota, bo w tej chwili nie mogła uznać tego za nic innego – za miłość, zauroczenie, zaślepienie. Nie, po prostu głupota. I naiwność. I myślenie, że jeśli będzie się wierzyć, że będzie dobrze, że jeśli będzie się nosić wianki z żółtych kwiatów, przytulać ukochaną osobę, dbać o nią i mówić, że się ją kocha, to nic złego się nie stanie.
I to, jak wyglądała w oczach innych – to bolało nawet w tej chwili, przedostawało się przez jej bańkę zmęczono-obojętności, ale niewystarczająco, by ją wybudzić, by pękła. Wiedziała, jak to musi wyglądać, to wszystko, na jak głupią wychodzi w tej chwili. Jak zwykle, głupia Kahlo zaślepiona uczuciem do Rivery, uwierzyła w kolejne kłamstwa, pozwoliła zdradzać się po raz kolejny... i kolejny... i kolejny... a teraz, kiedy okazuje się, że, uwaga, co za zwrot akcji, co za niespodzianka! – zdradzał ją, nagle ma załamanie nerwowe i nie wychodzi z pokoju. Tak, tak pewnie to wyglądało, pewnie nawet on tak to widział, o ile nie był zbyt zajęty obcałowywaniem się z Evą na korytarzach Szkoły Barw. Pewnie tak. Irytująca myśl, ale nie miała siły zmieniać faktycznego stanu rzeczy tylko dlatego, by ludzie nieco zmienili kierunek plotek, które i tak dawno przestały ją obchodzić. A przynajmniej tak sobie wmawiała.
CZYTASZ
Kolekcja kilku sztuk
Storie breviNic nie może być zwyczajne, gdy znajdujesz się w szkole dla artystów, w liceum plastycznym z internatem, a Twoimi kolegami i koleżankami z klasy są najsłynniejsi twórcy ostatnich dwóch wieków, zaś uczą cię dawni mistrzowie. Nic nie może być spo...