67. Skrajne uczucia

7.8K 631 365
                                    

Uciekaj.

Alice.

Ich głosy nawoływały ją, aż zapragnęła walczyć. Nie zamierzała oddać tego, za co zginęli jej najbliżsi. Była Alice Manson, a ta krew - należała do niej!

Sztylet zatrzymał się, muskając delikatnie jej skórę. Nie ulegnie, będzie walczyć. Odsunęła go od siebie, a potem zamachnęła się i rzuciła nim w Voldemorta, który szybko, ale z trudem, go uniknął, nie spodziewając się takiego obrotu spraw. Śmierciożercy wyciągnęli różdżki. Draco wytrzeszczył oczy, a Snape zrobił krok do przodu, wiedząc, co dziewczyna zamierza. 

Chciała sięgnąć po eliksir spoczywający w kieszeni jej bluzy, ale ktoś w porę ją powstrzymał. Poczuła, jak czyjaś dłoń łapie ją stanowczo mocno za gardło i siłą opiera ją o swoją pierś. Kraniec różdżki boleśnie wbijał jej się w policzek. Wściekła popatrzyła na Lucjusza, który jako jedyny zareagował na to, co robi, a nie, czy Pan zdążył uniknąć ataku. Szarpała się, ale bezskutecznie.

- Proszę, a więc potrafiłaś oprzeć się Imperiusowi, doprawdy zadziwiające, zwłaszcza, że to ja go na ciebie rzuciłem. Lucjuszu - zwrócił się do mężczyzny - bądź... delikatny, droga Alice zostanie naszym gościem przed bardzo długi czas...

Coś w tonie jego głosu nie podobało jej się. Zaschło jej w ustach, mięśnie napięły się, gdy nagły wstrząs wygiął jej ciało do przodu. Coś w środku niej rozrywało się, ale nie potrafiła powiedzieć co. Została brutalnie rzucona na podłogę, do stóp Voldemorta, który tryumfalnie pochylał się nad nią. Miała ochotę splunąć na niego, ale teraz znajdowała się na jego łasce, a poza dziwnymi odchyłami od normy, posiadała zdrowy rozsądek i instynkt przetrwania, nakazujące jej zachować spokój.

- Twoje zachowanie smuci mnie - powiedział Czarnoksiężnik. - Sądziłem, że już zrozumiałeś, jaką rolę przydzieliło ci przeznaczenie. - Dotknął bosą stopą jej głowy, nieco wgniatając ją w podłogę. - Byłaś mi pisana. Twoja krew i moc należą do mnie, tak jak insygnie śmierci oraz życie Harry'ego Pottera. Urodziłaś się po to, aby należeć do mnie. Jakiż inny cel może mieć dziecko narodzone za pomocą czarnej magii, hm?

Nie odpowiedziała mu, a ból trawiący jej ciało stawał się nie do wytrzymania. Nie dała rady, a jej usta opuścił donośny okrzyk rozpaczy. Do oczu napłynęły łzy.

- Glizdogon! 

Z drugiego korytarza wyłonił się przygarbiony czarodziej, który nie mógł poszczycić się zaskakującym wzrostem, a jego twarz, teraz wykrzywiona w grymasie, przypominała twarz szczura. Podszedł do Lucjusza, spoglądając na leżącą dziewczynę.

- Proszę, odprowadź naszego gościa do odpowiedniej komnaty, by przemyślał, po której stronie konfliktu chce stać.

Pettigrew pokiwał głową. Pomógł wstać Alice, a potem złapał ją za ramię i wyprowadził z jadalni, w której towarzystwo zaczynało się powoli przerzedzać. Draco został objęty przez matkę i wyprowadzony z pomieszczenia. Wiedział, była na sto procent pewny, że nigdy nie zapomni tego widoku - słaniającej się u stóp Voldemorta Alice, która krzyczy z bólu - zadawanego przez jego własnego ojca.

Nie miała siły się wyrywać, chociaż Peter wcale nie wydawał się silny. Posłusznie zeszła po schodach prowadzących do lochów, do których została wepchnięta. Nie dała rady ustać na nogach, straciła równowagę i upadła na kolana. Gdy krata trzasnęła, a mężczyzna zniknął, pozwoliła sobie na płacz.

*****

Coś stanowczo jej nie pasowało. Minęły dwa dni, od kiedy Dumbledore cudownie ożył, Draco uciekł ze Śmierciożercami, a Alice zniknęła bez słowa - i chyba to najbardziej martwiło Pansy. Obawiała się, co mogło spotkać jej dobrą przyjaciółkę. Czyżby została już przeniesiona? Ale dlaczego nie powiedziała ani słowa? 

Avada Kedavra ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz