Była samotna i załamana. Nie miała już nikogo. Wszyscy się od niej odwrócili a ona sama nie mogła spojrzeć w lustro. Od śmierci matki nie patrzyła w nie ani razu. Unikała ich jak ognia. Było jej bardzo ciężko.
Pewnego dnia uznała, że dłużej tak nie wytrzyma... Musi pokonać swój lęk. Od ponad godziny kręciła się po pokoju, czekając na jakąś magiczną moc, która pozwoli jej odsłonić zakryte od dwóch miesięcy zwierciadło. Poczuła dziwne uklucie w klatce piersiowej... Zamknęła oczy i ściągnęła zasłonę. Kiedy w końcu otworzyła oczy spojrzała na swoje odbicie, pobladla i zamarła ze strachu. Tuż za nią, na jej łóżku, siedziała kobieta. Kobieta tak dobrze jej znana która wychowywała ją przez 17 lat. Dziewczyna chciała się odwrócić jednak jakaś dziwna siła nie pozwalała jej na to. Jej matka wstała, podeszła do niej i położyła jej rękę na ramieniu. Dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć, była przerażona. Nie wiedziała czego może się spodziewać. Czy to naprawdę była jej matka? Czy ona aby na pewno miala dobre zamiary? Czekała. Czekała aż postać za nią zniknie. Chciała zamknąć oczy, miała nadzieję że to tylko zły sen, urojenie, ale wtedy usłyszała znajomy głos:
-Nie bój się. Nie chcę zrobić Ci nic złego. Dwa miesiące czekałam na to spotkanie. Wiedziałam że w końcu przyjdziesz.
-Ty... ciągle tu byłaś?
-Tak... Czasem w nocy odslanialam zasłonę aby móc znowu cię zobaczyć. Nie mogłam jednak znieść widoku twoich łez.
-Mamo ja... Nie wiem co powiedzieć...
-Nie mów już nic... Choć ze mną...
-Ale jak to z tobą?
-Nie chcesz iść ze mną? Zobaczyć jak to jest być martwą? - w tym momencie dziewczynę przeszły ciarki.
-Ty nie jesteś moją matką... Ona nigdy nie chciałaby mojej śmierci!
-Co to jest? - powiedziała kobieta zmieniając temat i podnosząc ze stolika pudełeczko z lekami.
-Nie domyślasz się? Antydepresanty- powiedziała ocierając spływające po policzkach łzy.-Po twojej śmierci... Z resztą nie ważne...
-Dla mnie ważne... Ile ich bierzesz?
-Dwie dziennie. Bo co?
-Brałaś je już dzisiaj? Nie chce żebyś źle się czuła.
-Nie... Nie brałam...
-Weź je- matka wysypała dziewczynie dwie tabletki na rękę.-Będzie Ci lepiej.
Zdezorientowana córka połknęła tabletki.
-Może jeszcze kilka?
-Może...
Matka wysypala jej na rękę około piętnastu tabletek, a ta bez wahania je połknęła.
-Tak będzie lepiej...
-Co... Co ja... Co ty zrobiłaś?
-Ciii... Oni nie lubią kiedy się sprzeciwiasz...
-Ja muszę... Do szpitala... Telefon...
-Nigdzie nie idziesz... - matka złapała ją za rękę i spojrzała prosto w oczy.
Dziewczyna nie dawała za wygraną, jednak powoli traciła równowagę i zasypiala... Matka uniosła ją i położyła na łóżko.
-Śpij kochana... Już niedługo...
Nikt o niej nie pomyślał. Nikt nie zapukał na czas do drzwi jej pokoju. Matka osiągnęła swój cel. Spotkała swoją córkę, ale ta już nigdy się do niej nie odezwała. Od tej pory krążą przykute do siebie po świecie i milczą. A ich milczenie jest tak dziwne i tajemnicze, że każdy kto je spotyka dobrze wie, że nie jest sam... I już nigdy nie będzie.
CZYTASZ
Lustro
Short StoryOd śmierci matki nie chciała widzieć swojego odbicia... Przezwyciężenie lęku było złą decyzją...