♦8♦

34 7 2
                                    


Szkoła? Czy on powiedział szkoła?

Pospiesznie wyjąłem czyste majtki i założyłem je na siebie, tylko po to żeby nie biegać po domu nago. Jaki normalny człowiek tak robi?

Chwyciłem w dłoń telefon sprawdzając, godzinę oraz dzień.
Poniedziałek, godzina 10:23. Super! No zajebiście kurwa! Zaspałem na sprawdzian z biologii. Gorzej już dzisiaj chyba być nie może tak? Powiedzcie, że nie wykrakałem...

Ubrałem na siebie dosłownie cokolwiek. DOSŁOWNIE. Do plecaka spakowałem tylko te ksiazki i zeszyty, które były mi naprawdę potrzebne.
Nie ułożyłem włosów, nie zjadłem śniadania, ale za to udało mi się założyć na szybko buty, po czym jak strzała poleciałem do szkoły.

Biegłem jakby mnie ktoś gonił i groził, że mnie zabije. I w sumie tak było. Moja wychowawczyni nienawidzi, kiedy uczniowie się spóźniają, a ja mam teraz akurat z nią angielski. Na pewno mnie zabije. Już mogę poczuć przy skroni lufę od pistoletu.

W końcu po 15 minutach biegu, jak w jakimś maratonie, udało mi się dotrzeć na miejsce. Miałem kilka minut, żeby uspokoić się i unormować oddech, więc stanąłem przy swojej szafce szkolnej i oparłem się o nią głową.

Cholera, dopiero teraz poczułem jak bardzo ona pulsuje. Boli tak jakbym dostał metalowym kijem baseballowym.

Dobra, David, weź sie w garść! Co ty baba jesteś?!

Skierowałem się  w stronę klasy, w której miałem mieć teraz lekcje, ale nagle coś przykuło moją uwagę na końcu korytarza.
Mianowicie była to duża grupa dziewczyn, które piszczały niesamowicie głośno, a w środku szło dwóch chłopaków, jakby byli jakimiś królami, idolami czy coś takiego.

Niestety nie potrafiłem rozpoznać ich twarzy ponieważ szli za daleko ode mnie. Postanowiłem więc, że postoję sobie i poczekam aż podejdą bliżej, a gdy będą już wystarczająco blisko to...
w sumie jeszcze nie wiem co.

Stanąłem jakby nigdy nic, założyłem dłonie na piersi i czekałem. Cierpliwie czekałem.
Szli tak powoli, że aż myślałam, że się zgubili na tym korytarzu. Ale na szczęście (lub też nie) udało im się dotrzeć prawie do mojej osoby.

Jakie wielkie było moje zdziwienie kiedy popatrzyłem na wyższego szatyna,  a ten aż za bardzo przypominał tego gościa, który wpadł niedawno w moje ramię. No w sumie było takie wielkie, że nie potrafiłem ustać w miejscu i nie zrobić czegoś głupiego.

— To ty!! — krzyknąłem pokazując palcem na chłopaka. Tak się wydarłem, że ucichły wszystkie piski dziewczyn, a na całym korytarzu szkolnym zapadła cisza.
Miałem ochotę dosłownie zapaść się pod ziemię, ale wytrzymałem i zacząłem wpatrywać się wrednie w oczy wyższego.

On zaś tylko patrzył sie na mnie, jakby próbował sobie przypomnieć czy kiedykowiek się spotkaliśmy. Nagle na jego twarzy pojawił się cwaniaki uśmieszek, który uświadomił mi, że jednak, mnie pamięta.

—Ohh, witaj mała pchło. — powiedział ukąśliwie, przy okazji wypełniając swoim głosem ciszę, którą spowodowałem. — Jak ci życie mija?

Wywróciłem oczami na jego "miłe" powitanie, prychając pod nosem.
— A co? Piszesz jakąś książkę, że się pytasz? — odpowiedziałem z przekąsem lustrują wyzswyzszego ode mnie chłopaka, który z łatwością patrzył na mnie z góry.

— A żebyś wiedział, że tak. O życiu małych robaczków, które nie powinny istnieć. — zaśmiał się gorzko, a wszystkie dziewczyny zaraz za nim.

Zdenerwowałem się. Wkurwił mnie jak jeszcze nikt dotąd.
Szybkim krokiem podszedłem do szatyna i złapałem go za koszulkę, tym samym zmuszając go do opochylenia się niżej. Damy które bacznie obserwowały całe zdarzenie zaczęły krzyczeć, kiedy podniosłem na niego swoją drugą pięść.

Zrobiłem duży zamach i już miałem przyjebać tej wysokiej brzozie, gdy nagle zatrzymał mnie głośny, męski i donośny głos.

— Co tu się wyprawia!? Co to za zbiegowisko?! Uciekajcie mi stąd wszyscy, ale już! Za chwilę lekcja będzie!

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Elo benc! To najdłuższy rozdział jaki udało mi się napisać! Ale się cieszę :3 Tak ogólnie to Wesołych Świąt wszystkim!

~wafeleł

I'm Crazy BabyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz