Dziennik 4 II Wodogrzmoty "Stare"

1.2K 109 21
                                    

      Czarny kruk przekrzywił łepek obserwując dwójkę dzieciaków, która przedzierała się przez chaszcze Gravity Falls. Nigdy ich tu nie widział. Kruk znał twarze ludzi mieszkających w pobliżu. Ich twarzy kruk nie znał. Zapewne przyjechali tymi srebrnymi puszkami, jak co lato. Kruk lubił dwunożnych ludzi jeżdżących puszkami, co zostawiali dużo dobrego jedzenia krukowi. Kruk lubił hamburgery, kiełbaski i boczek. Tak, boczek kruk lubił bardzo. I te trójkątne słone cosie też. Ale te ludzie nie miały cosiów, boczku, ani innych smakołyków dla kruka. Tylko świecidła. Kruk nie lubił świecideł. Wolał ciemność. Zerwał się więc, aby uciec przed sztucznym blaskiem, wydając przy tym przeraźliwy krzyk. Ludzie nie lubili, jak kruk krzyczał, ale kruk to lubił. Prawie tak bardzo jak boczek. 

                                                                      ***

   Clara cicho pisnęła, gdy ciemny ptak uciekł przed światłem jej latarki wydając głośne kra. Cały dzień była kłębkiem nerwów przez tą nocną wyprawę, a czający się w mroku kruk przepełnił czarę strachu.

- Czyżby ktoś tu miał pietra?- usłyszała za plecami wkurzający głos Brada.- Mała Clara ledwie wyszła z obozu, a już krzyczy i chce do mamusi?- zapytał chłopak udając, że trzęsie portkami ze strachu. Po czym obrzucił ją swoim szarmanckim uśmiechem.

   Brad rwał się na tą, jak to zwykł mawiać, „nocną ekspedycję” przez całe wakacje. To on ją w to wciągnął zakładając się z nią, że nie przetrwa pięciu minut sama z latarką w lesie. Na razie przegrał. Była tu  już dobre pół godziny, ale szczerze miała dość tego miejsca. Las był ciemny, mroczny i ponury, a opowieści o nim jeszcze ciemniejsze i mroczniejsze.

- Nie boję się, a ty dobrze o tym wiesz- powiedziała starając się zapanować nad drżeniem własnego głosu.- Lepiej znajdź drogę do tej chaty, panie kompas.

Brad w zamyśleniu potarł czoło i jeszcze raz spojrzał na własnoręcznie wykonany plan okolicy.

- To powinno być za tamtym wzniesieniem- wskazał palcem na niewielką górkę obrośniętą drzewami. Clara bez słowa ruszyła we wskazanym kierunku. Nie patrzyła pod nogi, czego nie dało się robić, kiedy było tak ciemno. Wszystko jedno, jak mocną latarkę by miała i tak w końcu się wywa…

- Uważaj!- krzyknął Brad, ale było już za późno. Clara potknęła się o wystający korzeń i z prędkością, której pozazdrościłby każdy biegacz, sturlała się z górki. Chłopak podbiegł do rozłożonej na mokrej trawie siostry.

- Nic ci nie jest?- zapytał. Dziewczyna pokręciła głową i ociężale zaczęła wstawać.- Musisz być bardziej ostrożna. Bądź co bądź, jestem za ciebie odpowiedzialny. Nie możesz w ogóle nie patrzeć pod nogi. W końcu jesteśmy w strasznym i ponurym…- urwał, bo zdał sobie sprawę, że Clara go nie słucha, ale wpatruje się w jakiś punkt na horyzoncie.- Clara? Słuchasz mnie? O co…

  Zobaczył to co ona i także zamilkł. Przed nimi rozciągała się polana, trochę już zarośnięta, ale zawsze, a na niej stara chata. Wyglądała jak po przejściu huraganu. Dach był zapadnięty, okna powybijane, a cała północna część budynku porośnięta mchem i innym zielskiem.  Na dachu kiedyś znajdował się jakiś napis, ale obecnie nic nie dało się przeczytać. Ponad trzy czwarte liter poodpadała, a reszta zwisała smętnie w każdej chwili gotowa podzielić los towarzyszek.

- Brad? Czy to jest…

- Grota Tajemnic- wszedł jej w słowo, ale wyjątkowo nie zwróciła na to uwagi. Znaleźli wzmiankę o tym miejscu w Internecie, od jakiegoś Anonima000. Clara nawet przez chwilę nie wierzyła w jakąkolwiek „Grotę Tajemnic”, ani w żadną fajną rzecz w tej zatęchłej dziurze. Brad był pełen nadziei, ale nawet on szczerze zaskoczył się tym odkryciem.

   Podszedł  i pchnął odpadające już z zawiasów drzwi. Wrota zaskrzypiały wpuszczając do środka odrobinę światła dawanego przez księżyc. Zrobił krok. Deski na podłodze były rozklekotane, a każdy ruch niepewny. Nagle poczuł na ramieniu ucisk czyjejś dłoni.

- Brad… Nie jestem pewna, czy powinniśmy tu wchodzić. To chyba jest jednak teren prywatny.

- Pietrasz- powiedział starając się aby brzmiało to wiarygodnie, bo sam ledwo panował nad drżeniem rąk i nóg.- Wszyscy mieszkańcy tego domu dawno się wyprowadzili albo poumierali.

Clara skrzywiła się, ale chyba  ta odpowiedź ją czasowo uspokoiła, bo także przekroczyła próg chaty.

- Co dalej?- zapytała.- Po coś my tu w ogóle przychodzili?

- No, dla tej opowiastki- szepnął świecąc latarką na drogą stronę pomieszczenia i napotykając na drodze światła potłuczone słoiki i drewniane meble. Clara zrobiła zdziwioną minę. No tak. Planował jej opowiedzieć to wszystko, czego dowiedział się od Anonima000, kiedy już będą na miejscu, aby ją bardziej nastraszyć. Tym czasem cały ten dom okazał się bardziej przerażający, niż przypuszczał.

   Przełknął ślinę i zaczął opowiadać pnąc się po starych schodach na piętro.

- Dawno temu do tego domu przyjechała dwójka dzieci. Byli bliźniakami, tak jak my. Chłopak i dziewczyna razem na wakacjach. Nie pasowali tutaj, a wokół nich działy się dziwne rzeczy. Zresztą działy się w całym mieście- zawahał się.- Podobno dzieją się nawet dzisiaj. Z okien tego domu, a konkretnie ich sypialni, błyskały niebieskie światła i dziwne obrazy. Kilka razy rodzeństwo było łączone z atakami różnych potworów. A potem…- zrobił dramatyczną pauzę i nakierował latarkę na klamkę u drzwi sypialni. Powoli przekręcił gałkę. Drzwi ustąpiły ze skrzypnięciem. Odsłaniając dwa łóżka ustawione obok siebie.- Potem zniknęli.

  Clara cichutko jak myszka wpełzła do pokoju, rozglądając się dokoła. W dachu była dziura, więc to pomieszczenie było najlepiej oświetlone. Nie było duże. Dwa łóżka, żadnej szafy, półek, czy choćby skrzyni, ale za to mnóstwo rzeczy luzem na podłodze. Dziewczyna schyliła się po coś spoczywającego pod jej stopami. W dotyku było mięciutkie. Nawet bardzo. Uniosła przedmiot do snopu światła latarki. To był niebieski sweter z tęczowym napisem „Mabel”. Ciekawe, czy było to imię właścicielki, czy jakaś nazwa firmy. Dziewczyna przerzuciła sweter przez ramię. Z nieznanych sobie przyczyn postanowiła go zachować.

  Brad za to nie znalazł nic ciekawego oprócz pary starych tenisówek i zniszczonej czapki z daszkiem. Kiedy już przejrzał wszystkie rzeczy ze sterty koło łóżka, usiadł z rezygnacją na stęchniętym materacu i podniósł czapeczkę. Chłopak gapił się na nią przez jakiś czas po czym otrzepał ją z kurzu ukazując choinkę na samym środku czapki. Uniósł wzrok znad nakrycia głowy i spojrzał na siostrę podnoszącą z podłogi stary sweter.

- Zamierzasz go zatrzymać?- zapytał. Wzruszyła ramionami.

- Może. A ty czapkę?- Brad spojrzał na czapkę i także wzruszył ramionami.

- Może- założył ją na głowę i skrzywił się. Czapka był trochę przymała. Zdjął ją z głowy i przez chwilę szarpał się z nią próbując ją powiększyć. Nagle ze środka wypadła mała karteczka. Poszybowała wśród kurzu i piachu, a potem z gracją upadła na ziemię wprost pod nogi chłopca. Brad podniósł ją i odczytał napisany niezdarnym pismem liścik.

„Pod Materac. 4/ Dip~”. Natychmiast wstał z łóżka, a następnie zrzucił z niego prześcieradła i materac. Między belkami w mocowaniu leżał przedmiot owinięty w szary papier. Brad delikatnie wyswobodził go z pomiędzy belek i odwinął opakowanie. Jego oczom ukazała się gruba, skórzana księga ze złotą, pięciopalczastą ręką na okładce. W środek dłoni wpisana była cyfra.

- Cztery?- Przeczytała na głos Clara. – Czy to znaczy, że to jest czwarta część. Są jeszcze inne trzy?

Brad wzruszył ramionami. Otworzył książkę. Na pierwszej stronie był wielki napis:

„BILL WIDZI WSZYSTKO!” a pod spodem drugi, mniejszy: „W Gravity Falls nikomu nie wolno ufać! Tu dzieje się coś, czego nikt nie może wytłumaczyć. Jest jeszcze wiele do odkrycia…”

- Mówiłeś, że tutaj nadal dzieją się dziwne rzeczy?- zapytała Clara. Nawet nie starała się ukryć jak bardzo się boi. Stanęła koło Brada i mocno go przytuliła. Chłopak delikatnie wyswobodził się z jej uścisku i przerzucił stronę. Po środku kartki jarzył się czerwony napis:

„ ...WASZA KOLEJ. ”

"Dziennik 4"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz