15

2.2K 190 126
                                    

– "Nie! Nie, stop! Przestań natychmiast!" – krzyczałam w swoich myślach. Całe moje ciało było w jakimś dziwnym stanie.

Poczułam, jak mój żołądek się zaciska, a mięśnie napinają coraz mocniej. Zacisnęłam powieki. Zaraz nie wytrzymam.

Zebrałam w sobie resztki sił i odepchnęłam go najdalej, jak zdołałam. Nie mogąc już dłużej znieść ciążącego na mnie przygnębiającego uczucia, zsunęłam się po ścianie na zwilżony przez rosę trawnik i ukryłam twarz w swoich dłoniach.

– Przepraszam – usłyszałam i przez szparę między palcami, dostrzegłam, jak chłopak kuca przede mną. – Nie chciałem tego robić – szepnął ze skruchą.

– To na cholerę to robiłeś? – zapytałam, a w moim głosie można było wyraźnie dosłyszeć wyrzuty.

– Tak naprawdę to graliśmy w butelkę i dostałem takie wyzwanie – przyznał, spuszczając wzrok.

Nagle doszły mnie odgłosy czyichś kroków. Zerknęłam dyskretnie w tamtą stronę, by móc ujrzeć całą resztę tych idiotów.

– Przepraszam, to był mój pomysł – przyznał Fumio, kucając obok Rina.

– Wali mnie to – prychnęłam, wstając z ziemi.

Czułam się osaczona, a jedyne czego w tej chwili pragnęłam to ukryć się, gdzieś przed całym światem.

– Zostawcie mnie w spokoju – warknęłam – i powiedzcie cioci, że byłam śpiąca po dzisiejszym dniu – dodałam, nie chcąc niepotrzebnie martwić kobiety.

Następnie bez słowa weszłam do budynku. Całe szczęście nikt za mną nie szedł. Wiedziałam, że wcześniej, czy później ktoś i tak będzie szukać mnie w moim pokoju, więc, zamiast skierować się na piętro, zaczęłam zmierzać do drugiego wyjścia.

Będąc znowu na dworze, zaczęłam iść w dobrze znane mi miejsce. Znajdowało się one za stajnią. Był to niewielki skrawek terenu, który kiedyś podczas zabawy w chowanego znalazłam za tujami. Tak go polubiłam, że postanowiłam tam urządzić swoją miejscówkę. Jeśli nikt o niej nie pamiętał, to niewielki pieniek dalej powinien się tam znajdować.

Przecisnęłam się przez wolną przestrzeń między krzakami a ścianą stajni, a następnie na czworakach przeszłam pod tujami, gdzie gałęzie tworzyły ledwo zauważalną dziurę.

Na mojej twarz przez krótką chwilę zagościł uśmiech, gdy dostrzegłam, że wszystko było w takim stanie, jak to zostawiłam. Niestety rzeczywistość dość szybko ponownie mnie dopadła.

Usiadłam ponownie przygnębiona na starym pniu i oparłam głowę o mur za mną. Obrazy sprzed chwili cały czas do mnie wracały. Na ustach cały czas mogłam poczuć wargi Rina. Z jakichś powodów mnie to obrzydzało, a zarazem nie dostrzegałam w tym niczego nadzwyczajnego. Już wcześniej zdarzyło mi się z kimś całować, czy to podczas gry w butelkę, czy z jakimiś obiektami mojego młodzieńczego zauroczenia. Z tej drugiej strony, Rin jest przecież moim przyjacielem. Znamy się praktycznie od zawsze i nie chcę zaprzepaścić tych wszystkich lat znajomości. Mimo że on sam ponoć nie był zadowolony z takiego wyzwania i jego wykonanie nic nie znaczyło, to coś sprawiało, że mimo iż dobrze o tym wiedziałam, nie mogłam tak po prostu o tym zapomnieć. Coś było  i n a c z e j. Tylko co? Nie mogłam za nic się domyślić.

Z tej mieszanki skrajnie różnych odczuć, poczułam, jak w końcu pękam. Uniosłam głowę do góry i spojrzałam na księżyc. Poczułam, jak po mojej twarzy zaczynają spływać łzy. Byłam taka bezradna, słaba, choć nawet nie stało się nic nadzwyczajnego. Miałam wrażenie, że zachowuję się, jakby umarł mój bliski, przesadzam. No, ale co miałam w takim wypadku zrobić? Mimo że moje ciało jest tylko moje, nie umiem nad nim w pełni zapanować. Tak jakby ono i moja dusza nie mogły się do końca zgrać. Łzy wypływały z moich oczu samoistnie, mimo że ich nie chciałam.

Niemoralna | Todoroki ShotoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz