19/12

97 10 0
                                    

Czułem się jak gówno, gdy tylko otworzyłem oczy po nocy spędzonej na podłodze, ale gdy tylko poczułem mniejszejsze ciało leżące na mnie i zrozumiałem co się dzieje, wszystko mi przeszło. Nie czułem bólu w plecach. Jedyne co czułem to twoja noga przerzucona przez moje biodra i dłoń w pasie.

Chciałem budzić się tak codziennie, czując twoje ciepło obok. Móc skradać ci pocałunki i szeptać, jak piękny jesteś. Zacząłem kreślić wzorki na twoich plecach, całkiem nieświadomie.

Gdy usłyszałem twój cichy jęk automatycznie zastygłem w miejscu. Nie spałeś, a ja zachowywałem się, jakby było między nami dużo więcej nic to co było faktycznie. Ale potem ty mruknąłeś, że mam nie przestawiać. Twój poranny głos robi ze mną rzeczy, których się nie spodziewałem.

Wtuliłeś się we mnie niczym dziecko, a ja - sam nie wiem czemu - wsunąłem nos w twoje włosy. Leżeliśmy tak na podłodze, obaj pogrążeni we własnych myślach, niczym się nie przejmując. Dopóki nie powiedziałeś, że mógłbyś tak spędzać każdy dzień, a moje serce przyspieszyło. Zacząłem mieć nadzieję, głupie prawda?

Nasza bańka pękła w momencie, gdy z góry dało słyszeć się głośne zawodzenie, prawie jakby ktoś umierał. A potem dwie pary zwłoków znalazły się w salonie.

Resztę dnia spędziliśmy na ogarnianiu się i sprzątaniu. Obiecaliśmy sobie, że to nie były nasze ostatnie wspólne wakacje. Wyjechaliśmy jeszcze zanim zrobiło się ciemno, żebyś nie musiał jechać w ciemności.

Siedzieliśmy tak jak poprzednio z tym, że co jakiś czas muskałeś palcami moją rękę, podczas rozmawiania. Chłopcy z tyłu zasnęli, jak tylko wyjechaliśmy z miasta, więc prowadziliśmy ciche konwersacje. Głównie temat kręcił się wokół świąt i sztuki, której już nie mogę się doczekać.

Martwisz się, że się nie uda, że coś będzie nie tak. Ale ja doskonale wiem, że będzie idealnie. Uwierz mi. Jeśli będziesz grał tak, jak zawsze to nie masz się czego obawiać.

Gdy powiedziałem ci, jak zdenerwowany jestem tym, że mam tam zaśpiewać, chwyciłeś moją dłoń twierdząc, że będziesz tam, żeby mnie wspierać. I wierzę ci.

Do końca drogi puszczałeś moją rękę tylko po to, żeby zmienić bieg, ale i tak od razu po tym ponownie ją chwytałeś, Boże.

Czy to coś znaczyło? Czy był to tylko przyjacielski dotyk. Nie możesz robić mi nadziei, jeśli nic z tego nigdy nie będzie. Nie chcę nastawiać się niewiadomo na co, jeśli później mam płakać. Mieć złamane serce. Chociaż może nie powinno być między nami nic więcej?

Przecież jesteśmy z dwóch różnych światów, nawet jeśli tak dobrze nam się rozmawia to nie jest to moja liga. Ty chyba też to wiesz. Poza tym za pół roku wyjedziesz z miasta na studnia, a ja zostanę tutaj jeszcze przynajmniej przez rok, dopóki nie skończę szkoły.

A kto chciałby zaczynać uniwersytet będąc w związku? Przecież to nie pozwalałoby ci korzystać w pełni ze studenckiego życia. Więc może tak, może powinniśmy zostać tym, kim jesteśmy teraz?

Cokolwiek to jest. Chyba potrzebuje jakiegoś przewodnika po relacjach międzyludzkich. Albo chociaż przewodnik po tobie? Nie chcę Cię o to pytać, bo jeśli dla ciebie to nic, a ja się ośmieszę?

C.

500 steps to you | l.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz